Wielkie emocje towarzyszyły ostatniej kolejce Premier League. Przed rozpoczęciem 38. serii gier o pozostanie w angielskiej elicie walczyły trzy zespoły: Aston Villa, Bournemouth i Watford.
W najlepszej sytuacji był zespół Deana Smitha, który plasował się na ostatnim, bezpiecznym 17. miejscu. W 84. minucie Jack Grealish oddał uderzenie, które leciało w sam środek bramki. Łukasz Fabiański nie najlepiej zachował się w tej sytuacji. Polak popełnił spory błąd i piłka po odbiciu się od jego rękawicy wpadła do siatki. Chwilę później wyrównał Andrij Jarmolenko i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.
Remis oznacza, że Aston Villa utrzymała się w Premier League. Na nic zdała się wygrana Bournemouth w wyjazdowym starciu z Evertonem 3:1 po bramkach Joshuy Kinga, Dominica Solanke i Juniora Stanislasa. Zespół Artura Boruca (przesiedział mecz na ławce rezerwowych) ostatecznie zakończył sezon z 34 punktami na koncie, o jeden mniej niż Aston Villa.
Do zespołu Bournemouth dołącza Watford City (34 pkt), który ambitnie walczył w Londynie o jak najkorzystniejszy wynik. Po 33. minutach przegrywał już 0:3, ale ostatecznie zdołał dwa razy pokonać Emiliano Martineza po uderzeniach Troya Deeneya z rzutu karnego i Danny'ego Welbecka. Na wyrównanie zabrakło już czasu, a zwycięstwo ekipie Mikela Artety uratował argentyński bramkarz, który zatrzymał w znakomity sposób strzał Welbecka (w przeszłości bronił barw Kanonierów).
Wcześniej z Premier League spadł zespół Norwich City, ale z pewnością inaczej wyglądałby układ dołu tabeli, gdyby nie skandaliczna sytuacja z meczu Aston Villa - Sheffield United (0:0), który został rozegrany 17 czerwca. Wówczas bramkarz gospodarzy, Orjan Nyland, w 42. minucie wpadł z piłką do bramki, a system goal-line nie wskazał, że przekroczyła ona linię bramkową. Sędzia Michael Oliver ostatecznie nie uznał gola dla piłkarzy Chrisa Wildera.
Arbiter tłumaczył swoją decyzję, twierdząc, że zegarek z systemem goal-line wskazywał, że bramki nie ma. - To jest kompletny absurd. To kompromitacja całego zespołu sędziowskiego - ocenił wówczas Przemysław Rudzki, komentator "Canal+ Sport". Inne opinie były równie ostre. - Jaja na kiju - napisał Andrzej Twarowski. Kibice dopisywali, że "VAR został na lockdownie" a "sędzia powinien wiedzieć, że zegarek z goal-line trzeba włączyć".
Przeczytaj także: