Wisła Kraków odniosła historyczne zwycięstwo. W finale Pucharu Polski jako I-ligowiec pokonała 2:1 Pogoń Szczecin, czyli jedną z czołowych drużyn ekstraklasy. Czwartkowe spotkanie było pełne emocji i dramaturgii, ale również kontrowersji. Wydaje się, że mecz nieco przerósł sędziego Tomasza Kwiatkowskiego, który przez wielu ekspertów został skrytykowany za podejmowane decyzje.
"Odwinąłem sobie sytuacje z rzutem wolnym dla Wisły Kraków w końcówce podstawowego czasu gry. W stosunku do miejsca, gdzie był faul, bramkarz Wisły przesunął pi�k� i kopnął w pole karne Pogoni dobre 15 metrów bliżej polowy rywali. Bez tego nie byłoby szans bezpośrednio stworzyć okazję pod bramką Pogoni." - pisał Maciej Łuczak z portalu Meczyki.pl, który zwrócił uwagę na to, skąd bramkarz Wisły wykonał rzut wolny, po którym kilka sekund później padła bramka wyrównująca. Pomijając fakt, że gol został strzelony ponad minutę po tym, jak skończył się doliczony czas gry.
To jednak nie jedyna kontrowersja z finału PP. Opinię publiczną polaryzuje również sytuacja z 118. minuty meczu. Kiedy Pogoń wykonywała rzut rożny, Kolouris był przytrzymywany przez Carbo. Wydaje się, że Hiszpan niczym w zapasach ściągnął w dół zawodnika szczecińskiej drużyny. Niektórzy twierdzą jednak, że to Kolouris sam złapał ręce Carbo, chcąc wymusić rzut karny.
Co na to eksperci? W studiu Polsatu Sport zasiadali m.in. Tomasz Hajto, Roman Kołtoń oraz trener Maciej Stolarczyk. Prowadzący program Przemysław Iwańczyk każdego z nich zapytał wprost, czy Pogoni należał się rzut karny. Co ciekawe, każdy z nich odpowiedział "tak". Sytuacja była weryfikowana przez VAR, jednak sędzia Kwiatkowski nawet nie podbiegł do monitora, aby zweryfikować ją osobiście. Kilka minut później Wisła Kraków cieszyła się już ze zdobycia piątego w historii Pucharu Polski.
Za to pi�karze Pogoni tuż po ostatnim gwizdku byli zdruzgotani. - Ja byłem dzisiaj bez formy. Bardzo słaby mecz zagrałem. Nie wiem, co się ze mną działo. Wydawało mi się, że jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że takie mecze będą mnie niosły. Niestety nie pomogłem dzisiaj drużynie. Też muszę się zastanowić, co dalej, bo od kapitana drużyna potrzebuje w takich momentach najwięcej, a dzisiaj zawiodłem - mówił ze łzami w oczach Kamil Grosicki.