Sta�o si�! Zagraj� w ekstraklasie, cho� byli po�miewiskiem ca�ej Polski

Kiedy rok temu Lechia z hukiem spada�a z ekstraklasy, ma�o kto wierzy� w to, �e gda�szczanie wr�c� do elity ju� po roku. W klubie panowa� chaos i permanentny kryzys. Ale po przyj�ciu Paolo Urfera, czyli nowego w�a�ciciela, Lechia stan�a na nogi. Ostatnie 12 miesi�cy by�y w Gda�sku niczym rollercoaster.

- Kiedy poczułem, że naprawdę możemy awansować do ekstraklasy? Myślę, że po zimowym sparingu z Szachtarem Donieck (1:1). Bez większych wzmocnień prezentowaliśmy się bardzo dobrze na tle rywala z europejskich pucharów – mówił niedawno Sport.pl trener Szymon Grabowski, dla którego awans z Lechi� jest już piątym w karierze. Wcześniej wywalczył je z Resovią i Wisłokiem. Teraz świętuje w Gdańsku.

Zobacz wideo Sceny w trakcie finału Pucharu Polski! Wisła Kraków i Pogoń Szczecin w akcji

Lechia Gdańsk w ekstraklasie. Ale rok temu panował chaos

Biało-Zieloni - niemal dokładnie rok po spadku z ekstraklasy - wracają do elity. I choć przypieczętowanie awansu przyszło dopiero po sobotnim meczu z Wisłą Kraków, to po ostatnim domowym meczu w Gdańsku i kibice i piłkarze dość hucznie świętowali. Wówczas było już niemal na 99,9 procent pewne, że gdańszczanie wrócą do Ekstraklasy.

– Moje marzenie się spełniło, wróciłem z ukochaną Lechią do ekstraklasy – mówił w filmie na oficjalnym klubowym kanale opiekun drużyny Leszek Matejak. Z kolei trener Grabowski po ostatnim gwizdku najpierw z radości rzucał marynarką, a później był podrzucany przez cały zespół. Świętowanie wyglądało tak, jakby Biało-Zieloni co najmniej wywalczyli awans do europejskich pucharów. I nie są to słowa na wyrost.

Droga, jaką Lechia przebyła w ostatnich 12 miesiącach, jest imponująca. Kiedy pogrążona w kryzysie drużyna spadała do I ligi, mało kto wierzył, że uda się już po roku odzyskać ekstraklasę. Oprócz kryzysu sportowego był także kryzys organizacyjny i wizerunkowy.

Władze klubu z Adamem Mandziarą na czele zarządzały klubem co najmniej nieudolnie, a Lechia była pośmiewiskiem w piłkarskiej Polsce. Piłkarze nie otrzymywali wynagrodzeń, kolejni ludzie odwracali się od klubu, a nagrodą w jednym z konkursów na oficjalnej stronie były… treningowe spodenki Flavio Paixao. To nie zwiastowało kolorowej przyszłości. Lechia w pierwszym terminie nie otrzymała licencji na grę w Ekstraklasie, jednak w piątek 10 maja klub poinformował o spłaceniu wszelkich zaległości i licencja zostanie najpewniej przyznana w drugim terminie.

Szymon Grabowski stworzył potwora. Początki miał jednak niezwykle ciężkie

Jak udało się odwrócić w Gdańsku kartę? Tuż po zakończeniu fatalnego sezonu w Gdańsku rozpoczęły się poszukiwania nowego szkoleniowca. Od marca 2023 r. Biało-Zielonych prowadził David Badia, jednak klub nie widział sensu dalszej współpracy z Hiszpanem. Za zatrudnienie nowego szkoleniowca odpowiedzialni byli m.in. Łukasz Smolarow, ówczesny dyrektor sportowy, oraz prezes Zbigniew Ziemowit Deptuła. Nie były to poszukiwania proste. Z jednej strony klub potrzebował osoby, która będzie w stanie przygotować zespół do I ligi, ale z drugiej strony jedną z wizji było postawienie na trenera młodego. Z naszych informacji wynika, że Lechia negocjowała z sześcioma szkoleniowcami – Piotrem Stokowcem, Jerzym Brzęczkiem, Adamem Majewskim, Arturem Skowronkiem, Danielem Myśliwcem i właśnie Szymonem Grabowskim. Ostatecznie wybór padł na tego ostatniego i dziś nikt chyba nie ma wątpliwości, że zatrudnienie go było strzałem w dziesiątkę. 

Również Grabowski mówił nam niedawno o tym, co zdecydowało o przenosinach do Gdańska.  - Zadecydowało przede wszystkim to, że Lechia odezwała się jako pierwsza, że Łukasz Smolarow wykonał ten pierwszy telefon. Rozmowy z prezesem i radą nadzorczą też były konkretne. Ponadto zadecydowało to, że Lechia to bardzo duży klub. Słysząc różne głosy dookoła, do mojej ostatecznej decyzji podchodziłem z takim przekonaniem, że takiemu klubowi po prostu nie przystoi grać w pierwszej lidze i będzie on robił wszystko, żeby zaraz wrócić do ekstraklasy. Czyli na przykład stworzy naprawdę dobre warunki do pracy.

Początki Grabowskiego w Lechii nie należały do najłatwiejszych. Choć pierwszego dnia na treningu miał do dyspozycji ponad 20 zawodników, to w każdych kolejnych ubywało mu piłkarzy. Z klubu odeszli m.in. Kevin Friesenbichler, Mario Maloca czy Michał Nalepa, a wcześniej z Lechią rozstali się Jakub Bartkowski, Jakub Kałuziński, Łukasz Zwoliński czy Jarosław Kubicki.

W ich miejsce nie przychodził nikt. Aż do czasu. Pod koniec czerwca nowym piłkarzem Lechii został Luis Fernandez. To gwiazda I ligi w barwach Wisły i pierwszy transfer nowych właścicieli klubu i prezesa Paolo Urfera. Oraz zapowiedź, że walkę o ekstraklasę traktuje się w Gdańsku na serio. Chyba dla całej Biało-Zielonej społeczności pozyskanie Fernandeza było niemałym zaskoczeniem. Sam Hiszpan nie ukrywał, że początki w Lechii były ciężkie. – W pierwszym meczu w Głogowie graliśmy praktycznie samymi juniorami – mówił nam niedawno kapitan Lechii. I rzeczywiście słowa 30-latka są adekwatne – w meczu z Chrobrym w wyjściowej jedenastce pojawili się m.in. Antoni Mikułko, Bartosz Brzęk czy grający nie na swojej pozycji Tomasz Neugebauer, a z ławki wchodzili m.in. 17-latkowie Adam Kardaś i Mateusz Rzeźnik.

W kolejnych tygodniach do Gdańska zaczęli przybywać kolejni zawodnicy. Lechia pozyskała m.in. Rifeta Kapicia, Iwana Żelizko, Bohdana Sarnawskiego, Camilo Menę czy Maksyma Chłania, którzy dziś są liderami zespołu. Spory wpływ w negocjacjach transferowych miała znajomość Urfera z prezesem Valmiery Ralphem Issenegerem. Gdyby nie to, o Kapicia czy Menę mogłoby być bardzo trudno.  

Wiosną Lechia przegrała tylko dwa mecze w lidze – z GKS-em Katowice oraz ze Stalą Rzeszów i jest jedną z najlepiej punktujących drużyn w całej Europie. A to wszystko pod nieobecność największej gwiazdy Luisa Fernandeza, który niedawno przeszedł drugą operację kolana, oraz Conrado, który był jednym z liderów ekstraklasowej Lechii. 

Walka o ligowe punkty ze zmianami właścicielskimi w tle

Rok 2023 był dla Lechii pełen zmian nie tylko ze względu na zmianę rozgrywek ligowych, w której ta występowała. Latem w końcu sfinalizowana została sprzedaż klubu – Adam Mandziara odsprzedał Lechię funduszowi MADA Global. Choć było to już wiadome pod koniec czerwca, to oficjalny komunikat o przejęciu klubu przez saudyjski fundusz został opublikowany 18 sierpnia. – To początek nowej ery – mówił wówczas nowy prezes klubu Paolo Urfer. 

Nowy właściciel w kolejnych tygodniach, a nawet miesiącach miał sporo pracy. Z szaf wypadały kolejne trupy po Adamie Mandziarze, klub wciąż zmagał się z problemami finansowymi, a i o pozyskiwanie nowych sponsorów nie było łatwo. Nowe władze poradziły sobie z tymi problemami i choć w mediach często pisało się czy mówiło o kolejnych zaległościach finansowych, to w klubie wszyscy byli spokojni. Także z szatni płynął jednoznaczny przekaz – sztab i piłkarze ufali Paolo Urferowi. I ufają do dziś. Szymon Grabowski na każdym kroku powtarza, że Szwajcar jest idealnym człowiekiem do zarządzania Lechią.  

Gdyby nie Paolo Urfer oraz jego ludzie, nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Lechii. Jeszcze latem klubu nie było stać nawet na koszulki – zespół grał w strojach "przejściowych", a oficjalny komplet meczowy ujrzał światło dzienne dopiero pod koniec sierpnia. Zresztą niewiele brakowało, a Lechia mogłaby nawet nie przystąpić do rozgrywek I ligi. Na szczęście finalizacja zmian właścicielskich sprawiła, że sztab, kibice i piłkarze odetchnęli z ulgą.  

Urfer zbudował w Gdańsku klub o poważnych strukturach i po letnim chaosie nie ma już śladu. Szwajcar sprowadził do pierwszoligowca angielskiego trenera Kevina Blackwella, który pełni funkcję dyrektora technicznego. Za działkę sportową odpowiada Jakub Chodorowski, a za komunikację były rzecznik prasowy Rakowa Michał Szprendałowicz. Oczywiście to tylko niektóre nazwiska, które dziś tworzą Lechię Gdańsk. Wymienić można w tym gronie także dyrektor zarządzającą Magdalenę Urbańską czy dyrektora marketingu Michała Fijałkowskiego. Lechia ma także kibiców, którzy nie opuścili Biało-Zielonych nawet w tych najtrudniejszych chwilach. Witali oni także drużynę po powrocie z Krakowa. W niedzielę po 4 nad ranem okolice Polsat Plus Areny hucznie świętowały powrót do elity!

Awans i co dalej? "W ekstraklasie sobie poradzimy"

Przed Lechią jeszcze dwa spotkania w I lidze. Za tydzień czekają ją 46. Wielkie Derby Trójmiasta, w których będzie chciała zrewanżować się Arce za jesienną porażkę. W ostatniej kolejce gdańszczanie jadą do Legnicy na mecz z Miedzią, a po powrocie czeka ich feta z kibicami, którzy dziś z dumą mówią o Lechii Gda�sk i jej piłkarzach. Później urlopy i start przygotowań do ekstraklasy.  

Patrząc na to, jak w sezonie 2023/24 radzili sobie beniaminkowie – Ruch, ŁKS oraz Puszcza Niepołomice – można mieć wątpliwości, jaki los czeka Lechię w elicie. Oczywiście plany i marzenia są wielkie, ale o ich realizację tuż po powrocie może być ciężko. Z drugiej strony Lechia gra ładną piłkę dla oka i posiada wielu wartościowych zawodników, którzy nie powinni mieć problemu z odnalezieniem się w ekstraklasie. Sami zawodnicy również są świadomi swojej jakości, choć należy pamiętać, że to wciąż zespół bardzo młody. 

- Byłem na kilku meczach Legii Warszawa i muszę powiedzieć, że nie zrobiły one na mnie wrażenia. Uważam, że jeśli awansujemy, to będziemy grali jeszcze lepiej. Pewnie jeszcze nie jesteśmy na sto procent gotowym zespołem, często powtarzamy to, że jesteśmy bardzo młodzi. Wierzę w to, że po awansie sobie poradzimy - mówił ostatnio na briefingu prasowym skrzydłowy Lechii Maksym Chłań.

Ekstraklasa będzie dla Lechii prawdziwą weryfikacją, ale patrząc na to, jak klubem w ostatnim roku zarządzał Paolo Urfer i jak zdolnym trenerem jest Szymon Grabowski, kibice powinni być spokojni o losy swojego klubu.

Wi�cej o: