Ostatnie tygodnie są trudne dla kibic�w FC Barcelony. Od końcówki stycznia drużyna Xaviego prezentowała się kapitalnie, nie ponosząc żadnej porażki. Aż do 16 kwietnia - wtedy to na własnym stadionie PSG wygrało w ćwierćfinale Ligi Mistrzów 4:1 i wyrzuciło hiszpański zespół z rozgrywek. Pięć dni później nadszedł kolejny cios - porażka 2:3 w El Clasico, która przekreśliła szanse Barcelony na walk� o mistrzostwo Hiszpanii.
Za porażkę z PSG szczególnie obwiniono jednego piłkarza - Ronalda Araujo. Urugwajczyk w 29. minucie dostał czerwoną kartkę, przez co jego zespół do końca meczu grał w dziesiątkę. Od tego momentu Barcelona była kompletnie bezradna. Francuzi bezlitośnie wypunktowali jej słabości i awansowali do półfinału LM. Araujo wystąpił też w wyjazdowym meczu z Realem Madryt, jednak w tym spotkaniu forma defensywy gości także pozostawiała wiele do życzenia.
Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że w ostatnim czasie 25-letni obrońca stał się wręcz antybohaterem w Katalonii. Tę sytuację chce wykorzystać Manchester United. Dziennikarz Matteo Moretto z Relevo przekazał, że Anglicy złożyli już ofertę za reprezentanta Urugwaju, który obecnie jest w trakcie rozmów nt. nowego kontraktu z Barceloną. Jego umowa obowiązuje do końca czerwca 2026 roku. Jeśli obie strony się nie dogadają, niewykluczone, że Araujo tego lata odejdzie z klubu, a United stanie się jego potencjalnym wyborem. Byłoby to jednak spore zaskoczenie, biorąc pod uwagę fakt, że Urugwajczyk jest liderem defensywy Barcelony i do niedawna uważano go w klubie za piłkarza nietykalnego.
Na ten moment jego wartość rynkowa oscyluje w granicach 70 milionów euro. Zimą piłkarzem mocno zainteresowany był Bayern Monachium. W angielskiej drużynie Ronald Araujo byłby następcą Raphaela Varane'a.
Co więcej, hiszpański dziennikarz informuje również o innych planach Joana Laporty. Prezydent Barcelony chce zatrzymać w składzie dwóch piłkarzy - Joao Felixa wypożyczonego z Atletico Madryt oraz Joao Cancelo wypożyczonego z Manchesteru City. Jeśli Hiszpanie nadal chcieliby mieć w drużynie obu zawodników, musieliby zapłacić niemałą sumę. Taki ruch także może mocno dziwić, zwłaszcza jeśli chodzi o Cancelo. W ostatnich meczach portugalski obrońca wyglądał bardzo przeciętnie, szczególnie podczas El Clasico. Wojciech Kowalczyk porównał go do nawet do do... Sebastiana Boenischa. Równie ostry był Marco van Basten. - To szalone. Cancelo w wieku 29 lat popełnia te same błędy. Już wiem, dlaczego Guardiola go nie lubił. Cancelo na boisku myśli tylko o sobie, a nie o drużynie - mówił legendarny Holender.
Za to Felix znany jest ze swojego burzliwego, konfliktowego charakteru. Nie bez powodu nie chcą go w Atletico, gdzie zapłacono za niego ponad 120 milionów euro. Wszystko to sprawia zatem, że plany Barcelony są dosyć zaskakujące, żeby nie powiedzieć szalone.
Mimo to klub chce zatrzymać ich obu, a jednocześnie... pozbyć się Ansu Fatiego, którego kilka lat temu określano "następcą Messiego". 21-latek przebywa na wypożyczeniu w Brighton, a Matteo Moretto spekuluje, że Katalończycy nie będą utrudniali mu odejścia z klubu po powrocie. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych miesięcy w drużynie nastąpi kilka zaskakujących przetasowań.