Szeroki u�miech na twarzy Ewy Swobody po s�owach wielkiego mistrza. "To prawda"

Agnieszka Niedzia�ek
- Tak, mam z ty�u g�owy my�l: oby to si� nie powt�rzy�o. Bardzo o to dbam - przyznaje Ewa Swoboda, gdy wraca my�lami do najtrudniejszego czasu w karierze. Z halowych mistrzostw �wiata przywioz�a teraz wyczekiwany medal, rekord Polski na 60 m i...b�l plec�w. Uwa�a, �e latem musi pobiec w granicach innego rekordu, by spe�ni� �yciowe marzenie.

- Cóż mogę powiedzieć? To prawda - przyznaje z uśmiechem Ewa Swoboda w odpowiedzi na pochwały legendy lekkiej atletyki Michaela Johnsona. Halowa wicemistrzyni świata na 60 m zapewnia, że wie, jak sobie radzić z emocjami. Ale to nie znaczy, że przychodzi jej to łatwo. - Przy pierwszym starcie w tym roku myślałam, że nie pobiegnę - wspomina rekordzistka kraju.

Zobacz wideo Ewa Swoboda wicemistrzynią świata w halowych mistrzostwach świata: Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Drugi rekord Polski w tym roku? Swoboda odpowiada jednym słowem. "Hala ma to w sobie, że boli"

"Czy rekord Polski na 60 m to zapowiedź rekordu na 100 m latem?", "Czy masz jeszcze rezerwy?" - m.in. na te pytanie Swoboda odpowiadała uśmiechem i krótkim "Zobaczymy" grupce dziennikarzy po powrocie z HMŚ. Tuż po wywalczeniu w Glasgow historycznego krążka czuła duży niedosyt, ale po przylocie do kraju dominowała już u niej radość z wielkiego osiągnięcia. Została pierwszą Polką, która wywalczyła medal HMŚ na 60 m.

Po raz kolejny szeroki uśmiech na jej twarzy pojawił się, gdy jeden z reporterów wspomniał o wpisie Michaela Johnsona sprzed kilku dni na jej temat. Czterokrotny mistrz olimpijski po półfinale rywalizacji w Glasgow, w którym Polka uzyskała 6,98 s i pobiła należący także do niej rekord kraju, napisał na portalu X: "Swoboda to klasa sama w sobie. Wydaje się, że opanowała też grę mentalną. Nie spodziewam się, by się złamała".

- Widziałam to, ktoś mi to podesłał. Cóż mogę powiedzieć? Bardzo mi miło i...to prawda - stwierdza z radością 26-latka.

Ale i dodaje, że każdy start kosztuje ją bardzo dużo pod kątem emocjonalnym. A już zwłaszcza gdy mowa o imprezie światowej rangi.

- Ale radzę sobie z tymi emocjami, umiem opanować ten stres. Pamiętam, jak teraz zaczynałam sezon halowy. Przed pierwszym startem zaczęłam się tak stresować, że myślałam, iż nie pobiegnę. Ale teraz w Glasgow czułam, że jestem gotowa. Wiedziałam, że mogę to zrobić. Chodziło tylko o to, bym nie zrobiła falstartu i wszystko będzie dobrze - opowiada.

W finale uzyskała czas 7,00, co dało jej srebro - 0,02 s szybsza była Julien Alfred. Pierwsza myśl po przekroczeniu linii mety? - Nie mogę tego mówić... (uśmiech) To było: "Kurdebele no, szkoda" - wspomina sprinterka z Żor.

Teraz już przede wszystkim czuje radość i zadowolenie. Przede wszystkim z pobicia rekordu Polski, co chciała zrobić już wcześniej - podczas halowych mistrzostw kraju w Toruniu. Przyznaje też, że zdobywając pierwszy w karierze medal w seniorskiej imprezie mistrzowskiej o randze światowej spełniła marzenie. Celem jej występu w Szkocji był medal dowolnego koloru. Zrealizowanie go okupiła...bólem pleców.

- Hala w Glasgow jest dla mnie wyjątkowa (w 2019 roku wywalczyła tam mistrzostwo Europy - red.), choć teraz jest tam nowy tartan i biega się całkiem inaczej. Jest bardzo twardo. Trzy biegi w okolicach 7 s bardzo dużo kosztują pod względem zdrowotnym. Bolały mnie potem plecy. Wiem, że kilka innych osób również. W przypadku innych obiektów też tak czasem bywa. Hala ma to w sobie, że boli - puentuje Swoboda.

Jednocześnie dodaje, że dobrze jej się biegało w Szkocji i jeśli tylko będą tam kolejne mityngi, to na pewno będzie chciała wziąć w nich udział.

Podwójny ból. "Inna, ale to dalej ja". Ciężar perfekcjonizmu

Sprinterka chce teraz chwilę odpocząć, a potem zaczyna przygotowania do sezonu letniego. Jego kluczowym punktem będą igrzyska w Paryżu. 26-latka zmagania olimpijskie w Tokio oglądała jedynie w telewizji - zmusiła ją do tego kontuzja.

- Czytałam wtedy bardzo duży smutek, bo nie wystartowałam nie ze swojej winy. (...) Bolało podwójnie, bo wcześniej straciłam sezon halowy z powodu zakażenia COVID-19. Tamten rok był bardzo ciężki - przyznaje.

Swoboda potwierdza, że tamto bolesne doświadczenie zostawiło jej z tyłu głowy myśl, by uniknąć powtórki. - Bardzo dbam o zdrowie. Jak tylko mnie coś mocniej zaboli, to wiem, że coś jest nie w porządku i trzeba się tym porządnie zająć - relacjonuje.

Marzenie olimpijskie 26-latki - pobiec w Paryżu w finale rywalizacji na 100 m. Nie stawia sobie za cel żadnego konkretnego wyniku, ale obstawia, jaki będzie potrzeby, by zrealizować jej marzenie.

- Myślę, że zdobycie medalu na dużych imprezach da rezultat w okolicy 10,60. By awansować do finału igrzysk pewnie trzeba pobiec w granicach rekordu Polski - wskazuje.

A ten wynosi 10,93 s i należy od prawie 40 lat (1986) do Ewy Kasprzyk. Swoboda w ubiegłym roku niemal go wyrównała - uzyskała 10,94.

Gdy pytam, czym się różni, a co ma wspólnego Ewa Swoboda z Glasgow 2019 z tą z występu w tym mieście z 2024 roku, sprinterka zastanawia się dłuższą chwilę.

- To jestem dalej ja. Inna, ale to dalej ja. W jaki sposób inna? Starsza, doroślejsza, wiedząca, co chce osiągnąć i stawiająca sport na pierwszym miejscu - wylicza.

I dodaje, że to ostatnie wymaga podporządkowania sportowi wszystkiego, a to ma związek z podejściem mentalnym, dietą, regeneracją i odpoczynkiem oraz poświęceniem życia towarzyskiego. Polka opowiada też o perfekcjonizmie, który z jednej strony pcha ją do przodu, ale z drugiej od zawsze jest też ciężarem.

- Dotyczy on różnych rzeczy - porządku, makijażu. Wszystko musi być na tip top. Bardzo szybko się denerwuję, gdy coś jest nie tak, jak być powinno. Ale staram się nad tym panować. Mój chłopak bardzo dużo mi pomaga w tym, bym trzymała nerwy na wodzy - opowiada.

Komu Swoboda dedykuje tak ważny w jej karierze medal przywieziony z Glasgow? Rodzinie i trenerce Iwonie Krupie, z którą pracuje od wielu lat.

- Choć w sumie ona dostała swój medal (uśmiech). To nasza wspólna, długa praca. Jak godzimy nasze twarde charaktery? Jakoś nam wychodzi, jeszcze się nie zabiłyśmy (uśmiech). Dajemy radę i chyba dobrze do siebie pasujemy, bo cały czas robimy progres - podkreśla halowa wicemistrzyni globu.

Wi�cej o: