Katarzyna Niewiadoma ma dopiero 28 lat i pewnie jeszcze wiele kariery przed sobą, a już jest najlepszą polską kolarką szosową w historii. Swoją drogą, pewnie zaprotestowałaby przeciwko tej opinii. Zresztą, na podobną w rozmowie ze Sport.pl reaguje tak, że od razu widać, jak jest skromna. A że przy tym jest też bardzo ambitna, pracowita i nieustępliwa, to regularnie osiąga wielkie sukcesy.
W niedzielę 30 lipca zawodniczka grupy Canyon SRAM Racing już drugi raz w swojej karierze skończyła Tour de France na podium klasyfikacji generalnej. I choć ten trudny wyścig jechała najmocniej, jak potrafiła, to wierzy, że mocy wystarczy jej jeszcze na zdobycie medalu mistrzostw świata, które już od 5 do 13 sierpnia odbędą się w szkockim Glasgow.
Katarzyna Niewiadoma: Nie wiem czy to jest niedosyt, ale na pewno jest mi szkoda. Przecież trudno o mniejszą różnicę między tym moim trzecim miejscem, a drugim. Cóż, sport każe mi wyciągnąć kolejne wnioski.
- Przed Tour de France wydawało mi się, że w klasyfikacji generalnej będą większe przewagi w ścisłej czołówce. Nie przyszło mi do głowy, że to się rozegra na setne sekundy. Teraz wiem, że w przyszłości będę się musiała skupić na każdym etapie, a nie czekać na najtrudniejsze. Warto każdego dnia walczyć o każdą część sekundy.
- To jest tak, że chyba nawet nie nazwałabym czasówek swoją słabszą stroną. Wysiłek w nich jest podobny jak w jeździe pod górę - trzeba utrzymywać moc. Ja to lubię. Ale w ostatnich latach czasówek nie jeździłam, a więc nie spędziłam tyle czasu na rowerze do czasówki, ile bym chciała. On wymusza inną pozycję, bardziej aerodynamiczną. I wtedy inaczej pracują mięśnie. Wytrzymanie w tej pozycji było trudne. W niej się trzeba czuć dobrze, żeby nie tracić sekund na zakrętach i żeby cały czas idealnie jechać technicznie.
- Jest coś ważniejszego: świetna atmosfera w ekipie. U nas wszystkie dziewczyny się bardzo mocno razem trzymały, wszystkie byłyśmy szczęśliwe z tego, co razem robiłyśmy i czułyśmy, że razem tworzymy historię. To jest coś niesamowicie cennego.
- Uważam, że kobiece kolarstwo wcale nie ma obowiązku naśladowania kolarstwa męskiego. Nasz Tour de France dopiero co powstał i fajnie jest kreować swoje własne zasady, a nie na siłę starać się dorównywać facetom. Bo przecież my facetami nie jesteśmy.
- Myślę, że my nawet 50 dni ścigania byśmy wytrzymały. Naprawdę, nie ma limitu. Ale zupełnie inaczej się jedzie, kiedy się wie, że ma się osiem etapów, a zupełnie inaczej, gdy siły trzeba rozłożyć na 21 etapów. W tym drugim przypadku nie da się cały czas jechać na full. Serio, 100 etapów też byśmy przejechały, przecież my bezwzględnie każdy dzień spędzamy na rowerze. Ale zupełnie inna byłaby wtedy dynamika wyścigu.
- Myślę, że byłby trochę nudny, bo nie byłoby tylu ataków, aż takiej walki każdego dnia. Na pewno to by się gorzej oglądało.
- To zrozumiałe. My się rozwijamy, kolarstwo kobiet jedzie do przodu i to jest najważniejsze. Myślę, że pewnego dnia dotrzemy do takiego miejsca, że wszyscy będą zadowoleni.
- Na pewno powinna istnieć lepsza ścieżka rozwoju dla młodych zawodniczek. Faceci mają wyścigi dla zawodników poniżej 23. roku życia. U nich juniorzy mogą się rozwijać stopniowo. U nas jest całkiem inaczej. Kobiety są zmuszone, żeby od razu z juniorki przejść do elity, a to jest ogromny krok, naprawdę wielkie wyzwanie. To jest coraz większy problem, bo poziom elity bardzo rośnie. Ja przechodziłam do niej z juniorek 10 lat temu i dałam radę, ale teraz 18-letnia juniorka jeździ w naprawdę zupełnie innym świecie niż ten, do którego musi się przenieść, gdy skończy 19 lat. W elicie są trzy razy dłuższe etapy, a tempo to jest pewnie z pięć razy mocniejsze. W efekcie organizm przeżywa szok. Takie dziewczyny nie mają szans skupić się na prawidłowym rozwoju. Muszą robić trening ponad swoje siły. A niestety 20-letnia dziewczyna zupełnie inaczej znosi obciążenia niż 30-latka.
- O to chodzi. Nikt nie jest maszyną, nikt tak nagle się nie przestawi.
- Żeby to zrobić, musisz dbać o każdy detal, który pomoże ci trenować coraz ciężej i coraz lepiej się regenerować. Musisz cały czas wszystko kontrolować - żeby trenować najmocniej, jak możesz i żeby się nie przetrenować. U mnie na pewno sprawdziło się to, że cztery tygodnie przed Tourem spędziłam sama na treningach w górach. Byłam od wszystkiego odcięta - od znajomych, od przyjaciół, od rzeczywistości, od całego świata. Podczas takiej izolacji samotność bardzo męczy, ale dzięki temu naprawdę jesteś w stanie tylko trenować i odpoczywać. To jest totalne poświęcenie. Nawet na kolację nigdzie nie chodziłam, bo przecież mogłabym w restauracji trafić na kogoś z covidem i straciłabym wszystko, na co pracowałam.
- 1800 metrów. Nie lubię wysoko jeździć.
- Właśnie taki jest cel. Chodzi o przyzwyczajenie organizmu do ciężkich warunków. Dzięki temu po zejściu z wysokości organizm odżywa, lekko mu się funkcjonuje bez tych obciążeń, w których przebywał.
- Oglądałam! Włączyłam się online.
- Myślę, że każdy sportowiec chce więcej. I nigdy nie czuje, że już wszystko osiągnął. Ja zawsze chcę się pokazać z jeszcze lepszej strony, zawsze chcę więcej osiągnąć.
- Wcale bym tak nie powiedziała. Takie stwierdzenie nie jest zbyt uzasadnione. Każdy sportowiec zasługuje na szacunek, bo każdy bardzo ciężko pracuje i wiele poświęca.
- Ale Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka też mają swoje, wyjątkowe osiągnięcia. I każdy z nich też jest specjalny.
- Naprawdę mam nadzieję, że polskie dziewczyny uwierzą, że mogą być w tym miejscu, w którym ja teraz jestem. Na pewno nie brakuje nam megautalentowanych dziewczyn. Oby znalazły siłę i motywację, żeby spróbować wykorzystać swoją szansę, żeby też wyjechać za granicę i walczyć o takie same wyniki.
- Oczywiście już widziałam profil trasy. Ale jeszcze go osobiście nie przejechałam. Na razie jeszcze się bardziej skupiam na czymś innym - za tydzień będą mistrzostwa świata [wyścig kobiet ze startu wspólnego zaplanowano na 13 sierpnia] i chcę wrócić z nich do domu z medalem. A później przyjdzie czas, żeby się szykować do igrzysk.
- Podoba mi się. Naprawdę nie jest zły.
- Trening bez struktury. Jazda bez jakichś większych planów.
- Nawet nie wiem, ile kilometrów przejechałam. Zrobiłam to kompletnie bez spięcia, bez struktury.
- Na razie jeszcze nie. Przed Tour de France absolutnie się od tego odcięłam, bo skupiałam się tylko na jednym. Ale te moje pasje wrócą po mistrzostwach świata, w czasie gdy będę się mniej ścigała i mniej podróżowała. Wtedy umysł nie jest tak bardzo zmęczony i potrafię znaleźć czas na hobby.
- Maluję abstrakcję. Ale moje kolarstwo jest dla wszystkich, a to jest już tylko dla mnie.