Mariusz Pudzianowski sławę zyskał na zawodach strongman, a później jako zawodnik federacji KSW. Większość zna go jako niezłomnego sportowca, ale nie wszyscy wiedzą o jego smykałce do wielu biznesów. - Twardo stąpam po ziemi, pracuję na własny rachunek, a każda z moich działalności świetnie sobie radzi. W jakich branżach działam? Tiry, ciężarówki, mam też flotę samochodów. No i pracuję w nieruchomościach. Wszystko sobie tak poukładałem, tak zdywersyfikowałem portfel, żeby zawsze coś mi skapywało, jak pociągnę za któryś sznurek - mówił w rozmowie ze Sport.pl.
W przeszłości Pudzianowski chwalił się m.in. flotą ciężarówek, czy wieloma luksusowymi autami. Wśród nich najbardziej znane były Lamborghini Murcielago LP640 Roadster oraz Hummer H2, w którym były strongman zamontował gaz LPG. Teraz w mediach społecznościowych pokazał również "Ferrari", ale nie takie, o jakim wszyscy myślą.
- Muszę moje czerwone Ferrari zaprowadzić na ogród - mówił w niedawnym materiale zamieszczonym w mediach społecznościowych. Nie chodziło jednak o luksusowy samochód, a o ciągnik. - Mój ciapek zaparkowany, ręczniczek wziąć do niego. Już stoi w cuglach. Proszę się nie śmiać z mojego Ferrari - kontynuował zawodnik KSW.
Dalej przyznał, że ciągnik marki Ursus jest już wiekowy, ale można na nim polegać. - Musimy tylko założyć mu klimatyzację postojową. Ferrari o mocy 30 koni. Przypuszczam, że u was też takie są. Powiem wam, że stary, niezawodny, chyba starszy ode mnie jak się nie mylę. To jest chyba 68. rok. Porobione, odrestaurowane, jest na czym oko zawiesić - mówił dalej Pudzianowski i pokazał, jak odpala i rusza wiekową maszyną rolniczą.
47-latek kilka godzin po materiale wideo dodał jeszcze zdjęcie swojego czerwonego pojazdu i napisał: "Koniec na dziś zabawy w sadownika". Jak wiadomo z mediów, "Pudzian" w swoich sadach uprawia m.in. jabłka, borówki i wiśnie. Nic więc dziwnego, że potrzebne są mu niezawodne maszyny, takie jak "czerwone Ferrari".