Bobby Power rozpoczął w latach 90. karierę piłkarską w młodzieżowych drużynach Manchesteru United. Nie udało mu się jednak przebić do pierwszego zespołu, wskutek czego musiał sobie znaleźć inne zajęcie. Został zatem trenerem personalnym, a ponadto zyskał ogromną popularność w mediach społecznościowych. Miał również epizod na planie filmowym, ponieważ wystąpił w roli Wspaniałego Gordona Burleya w kultowym filmie piłkarskim "Jest tylko jeden Jimmy Grimble" z 2000 roku.
Dziennik "The Mirror" poinformował we wtorek, że mężczyzna zmarł w wieku 40 lat. Przez ostatnie miesiące zmagał się z rakiem trzustki, który był powodem �mierci.
"Piszemy to ze złamanym sercem, nasz tata Bobby odszedł z tego świata. Jesteśmy z niego bardzo dumni. To najodważniejszy i najsilniejszy człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkaliśmy. Prawdziwy wojownik i mężczyzna. Wywarł ogromny wpływ na każdą osobą, którą spotkał w swoim życiu. Przenigdy go nie zapomnimy. Spoczywaj w pokoju nasz bohaterze. Kochamy Cię tato" - brzmi fragment oświadczenia rodziny, cytowany przez serwis LBC.
Podczas jednej ze wspinaczek górskich Power poczuł się niezwykle zmęczony, następnie zaczęło brakować mu apetytu, a na koniec zrobił się "żółty". Mimo to rzekomo nie zmieniał trybu życia i trzy razy dziennie chodził na siłownię, co pogarszało jego stan.
"Kochał ludzi. Gdziekolwiek poszedł, rozmawiał z każdym. Zachowywał się jak towarzyski motyl" - przekazała jedna z jego trzech córek Kaitlyn Eadsforth. Poza 19-letnią Kaitlyn Bobby pozostawił na świecie dwie córki: 20-letnią Loren oraz 12-letnią Heidi. "Resztę życia spędził, próbując znaleźć lekarstwo. Chciał �y� dla swoich dziewcząt. Robił wszystko, co tylko mógł" - oznajmiła jego matka Estrella Barry.
Power dowiedział się o chorobie na przełomie lipca i sierpnia. Kiedy zdradził matce, że ma raka, kobieta nie mogła uwierzyć. "Pomyślałam wtedy: nie ma mowy, dożyjesz 110 lat. Niestety, to była jednak prawda. Wierzyliśmy, że skutecznie przejdzie chemioterapię w szpitalu w Liverpoolu, ale było to ostatnie miejsce, do którego trafił. Na koniec nie mógł nawet chodzić. Był jak mały szkielet" - podsumowała.