Do wypadku doszło w pi�tek 24 listopada. Sanni Hakala wyszła na lodowisko jako kapitan szwedzkiej drużyny HV71 przeciwko Djurgarden. Podczas jeden z akcji doszło do tragedii. Jak relacjonuje fińska telewizja YLE, zawodniczka uderzyła głową w słupek, upadła na lód i nie podnosiła się. Koleżanki z drużyny i sędziowie wezwali służby medyczne, po czym Hakala została zniesiona na noszach. Po prawie 40 minutach przerwy mecz został przełożony.
Fińska hokeistka trafiła do szpitala uniwersyteckiego w Linkoping, gdzie w zeszłą sobotę przeszła operację szyi. Lekarze stwierdzili, że przebiegła ona pomyślnie, a Hakalę czeka długa rehabilitacja. Niestety w miniony piątek sama zawodniczka przekazała koszmarne wieści. Okazuje się, że nie ma już szans na powrót do uprawiania sportu, a to i tak w jej sytuacji najmniejsze zmartwienie. - Nadal trudno jest mi zrozumieć, co się stało. Że zderzenie ze słupkiem było aż tak poważne. Że konsekwencje są tak wielkie. Nie tylko dlatego, że muszę przestać grać w hokeja - coś, co od wielu lat stanowi tak dużą część mojego życia - ale być może będę musiała przez resztę życia poruszać się na wózku inwalidzkim - napisała na Instagramie.
Skutki wypadku są wręcz zatrważające. - Kontuzja, która przydarzyła mi się w zeszły piątek, spowodowała paraliż od klatki piersiowej w dół, a moje ręce mają ograniczoną sprawność - poinformowała. - Rozumiem, że stoczę teraz długą i ciężką walkę ze swoim ciałem, najcięższą bitwę w moim życiu. Od pierwszego dnia mam niesamowite wsparcie ze strony mojej rodziny i wiem, że będzie przy mnie przez cały czas - dodała.
Sanni Hakala w klubie HV71 występowała od 2016 r. Była również czołową zawodniczką kadry narodowej Finlandii. W 2018 r. w Pjongczangu sięgnęła z nią po brązowy medal olimpijski. Sukces powtórzyła cztery lata później w Pekinie. W 2019 r. zdobyła zaś srebro mistrzostw świata.