Robert Lewandowski z mieszanymi uczuciami będzie wspominał Euro 2024. Z jednej strony kolejny wielki turniej kończy ze zdobytą bramką. Z drugiej nie mógł zagrać przeciwko Holandii, a z Austrią zobaczyliśmy go jedynie przez pół godziny. Do tego dochodzi kiepski wynik naszej kadry, która jako pierwsza odpadła z mistrzostw. Obecnie Lewandowski odpoczywa przed kolejnym sezonem w swojej posiadłości na Mazurach. Pytanie tylko, gdzie ów sezon spędzi.
Kapitan reprezentacji Polski wielokrotnie powtarzał, że nigdzie się nie wybiera. Zamierza pozostać w FC Barcelonie, z którą jeszcze przez dwa lata łączyć go będzie kontrakt. W hiszpańskich mediach co rusz pojawiały się jednak informacje o rzekomym niezadowoleniu klubowych władz jego postawą na boisku. Sugerowano też, że interesują się nim kluby z Arabii Saudyjskiej oraz tureckie Fenerbahce. W pewnym momencie pojawił się jeszcze jeden kandydat do sprowadzenia naszego napastnika - Atletico Madryt.
W marcu media podawały, że Lewandowski miałby stać się częścią hitowej wymiany. Udałby się do stolicy Hiszpanii w zamian za Joao Felixa, który teoretycznie powinien tam wrócić z wypożyczenia. Zostałby jednak na dłużej w Barcelonie. Temat szybko upadł, ale jak się okazuje, Atletico nie zrezygnowała z chęci pozyskania Lewandowskiego.
Zdaniem redakcji "Que! Deportes" trener Diego Simeone opracował specjalny plan. - Polski napastnik jest ulubieńcem Cholo Simeone i z zakupem będzie czekał do ostatniej chwili letniego okna transferowego - czytamy. Gazeta podkreśla, że Atletico nie stać na ściągnięcie Lewandowskiego, gdyż od nowego sezonu w Barcelonie ma zarabiać aż 32 mln euro rocznie. W tej sytuacji klub ma zastosować wariant, na jaki zdecydował się w przypadku dwóch innych napastników, których przed laty sprowadzał z FC Barcelony - Davida Villi i Luisa Suareza.
Formalnie Lewandowski miałby występować w madryckim klubie na zasadzie wypożyczenia. Część jego pensji sfinansowałaby FC Barcelona, a część Atletico. Pytanie tylko, czy FC Barcelonie rzeczywiście się to opłaca.