Różowe lata 90. (2023)

Różowe lata 90. (2023) - recenzja, opinia o 2. części serialu [Netflix]. Rozstania i powroty

Piotrek Kamiński | 02.07, 21:00

Powracając do Point Place, Leia i Nate postanawiają przyznać się do tego, co PRAWIE zrobili pod koniec zeszłego lata. Czy przyjaźń paczki znajomych da radę przetrwać taki cios? W międzyczasie, Kitty dowiaduje się, że dom naprzeciwko jest na sprzedaż i bardzo chce, aby jej rodzina znów mieszkała w komplecie w jednym miejscu.

Bardzo chcę lubić ten serial. Po pierwsze dlatego, że do oryginału wciąż wracam z miłą chęcią i uważam, że nie zestarzał się ani trochę i po drugie, ponieważ sam jestem dzieciakiem dorastającym w latach dziewięćdziesiątych, więc darzę tę dekadę olbrzymim sentymentem. Uważam, że był to na tyle dziwny okres, tak modowo, muzycznie, jak i subkulturowo, że stanowi istną kopalnię dowcipów i specyficznych sytuacji. Dlaczego więc serial Netflixa w ogóle tymi latami 90. nie pachnie?

Dalsza część tekstu pod wideo

Oglądam kolejne odcinki serialu i gdyby nie tytuł, zupełnie nie wiedziałbym, że rozgrywa się w tej konkretnej dekadzie. Dom Formanów wygląda tak, jak zawsze, Red (Kurtwood Smith), Kitty (Debra Jo Rupp) i Bob (Don Stark) zatrzymali się w czasie i wciąż są tymi samymi postaciami, co dwadzieścia lat wcześniej, a młodzi bohaterowie ani nie wyglądają, ani nie zachowują się jak nastolatki z tamtych czasów. Trzeba mieć talent, żeby zrobić serial nazwany za jedną, konkretną dekadą i zakopać ją generycznymi wizualiami i dialogami.

Różowe lata 90. (2023) - recenzja, opinia o 2. części serialu [Netflix]. Dramy, romanse i występy gościnne 

Wydało się

Drugim problemem tego sezonu są fabuły poszczególnych odcinków. Praktycznie wszystko kręci się tutaj wokół romansów poszczególnych postaci. Leia (Callie Haverda) i Jay (Mace Coronel) kłócą się, godzą, zastanawiają co dalej i tak przez cały sezon. W międzyczasie związek Nikki i Nate'a (odpowiednio Sam Morelos i Maxwell Acer Donovan) zostaje wystawiony na ciężką próbę, Ozzie (Reyn Doi) rozstaje się z chłopakiem, a Gwen (Ashley Aufderheide) zaczyna flirtować z jednym facetem z centrum handlowego i... Tyle. A gdzie jakieś bardziej kulturowe fabuły, jakieś odniesienia do wydarzeń i wra��liwości lat dziewięćdziesiątych? Chyba najbardziej najntisowym elementem całego sezonu jest sklep z gotyckimi ciuchami, w którym zatrudnia się Leia, chociaż tak naprawdę powiedziałbym, że to raczej dekada obok. Ale przynajmniej prowadzi go Mitch Miller (Seth Green), co jest zabawne już samo w sobie.

Pierwszy sezon mógł pochwalić się kilkoma ciekawymi, nostalgicznymi występami gościnnymi, z których najważniejsze były oczywiście powroty obsady oryginału (przynajmniej tych, którzy nie siedzą obecnie w więzieniu). I nie wiem, czy tym razem budżet nie pozwolił na zdobycie Ashtona Kutchera i reszty, czy aktorzy sami stwierdzili, że nie mają ochoty brać w tym udziału, ale dochodzi do takich absurdów, że nawet Eric Forman nie ma chwili, aby wpaść do rodziców, zawieźć im wnuczkę na wczasy. Zamiast tego mamy natomiast w najlepszym wypadku dziwne, w najgorszym zwyczajnie trudne do zrozumienia gościnne występy gwiazd, które akurat były dostępne. I tak oto na jedną piosenkę wpada Lisa Loeb, wokół stołu Formanów wije się Carmen Electra, a na samym końcu do salonu dosłownie wjeżdżają Jay i Cichy Bob, tutaj dla niepoznaki nazwani Bunchem i Sonnym (Jason Mewes i Kevin Smith). Ten ostatni rozbawił mnie chyba najbardziej, ale nie mogłem też pozbyć się wrażenia, że Kevin gada do kamery, a nie postaci stojących obok niego, przez co całość wypadła niesamowicie sztucznie.

Różowe lata 90. (2023) - recenzja, opinia o 2. części serialu [Netflix]. Niby grają lepiej, a bawią mniej

Ekipa w piwnicy

Trzeba jednak przyznać, że tak jak scenariuszowo nie dałem się porwać, tak aktorsko zdecydowanie nowa paczka odcinków jest krokiem w dobrą stronę. W pierwszym sezonie najsłabszym ogniwem zdecydowanie była główna bohaterka - do przesady gestykulując, marszcząc się i generalnie wypadając do przesady teatralnie. Tym razem jej gra aktorska wypada zdecydowanie bardziej naturalnie, sympatycznie wyrównując się z resztą młodej obsady. Zauważyłem również, że znacznie bardziej odpowiada mi jej chemia z synem Kelso. Oboje raczej są jeszcze daleko od Oscarów, Emmy czy nawet Teen Choice Awards, ale tym razem wydają się być do siebie lepiej dopasowani. Aby jednak nie było zbyt dobrze, w tym sezonie znacznie mniej komicznie wypada Ozzie, który jest tym razem bardziej irytujący, niż uroczy - choć wciąż swoje momenty ma.

W ogóle większość sytuacji humorystycznych sprawiała, że przewracałem oczami, zamiast się śmiać. Wśród młodszej części obsady panuje klimat głupoty i kompletnego nieogarnięcia w przypadku chłopaków i lekko podszytego irytacją panowania nad sytuacją u dziewczyn. Brakuje większych kontrastów między postaciami, ostrzejszych tekstów i ripost. Jest po prostu zbyt bezpiecznie. Wśród starszej części obsady mamy natomiast festiwal powtórek najbardziej ulubionych tekstów i zachowań. Na ile sposobów Red Forman może zagrozić komuś, że kopnie go w tyłek? Najwyraźniej bardzo wiele, ponieważ to jego główny, najczęściej powtarzany tekst w całym serialu. I z jednej strony wciąż mnie to bawi - w końcu z klasyką się nie zadziera - z drugiej chciałoby się zobaczyć więcej świeżego, dobrze napisanego materiału.

Pierwszemu sezonowi "Różowych lat 90." wystawiłem swego czasu 6.5/10 - trochę ponieważ zadziałała nostalgia i trochę ponieważ widziałem w tych nowych dzieciakach potencjał na naprawdę ciekawy rozwój. Rok później nostalgia zdążyła wyparować, a nowe postacie albo stoją w miejscu albo stały się mniej ciekawe. Czy Jay i Cichy Bob dadzą radę uratować trzecią część serialu, której premierę ustalono już na najbliższy październik? Dwadzieścia lat temu powiedziałbym, że na bank, ale dzisiaj nie jestem już o tym taki przekonany. Sprawdzę z ciekawości, ale nie liczę na zbyt wiele, kiedy drugi sezon tak wyraźnie jest krokiem wstecz w stosunku do pierwszego.

Atuty

  • Leia i Jay są całkiem sympatyczną parą;
  • Kitty i Red wciąż w formie;
  • Utwory muzyczne nawet potrafią rozbawić.

Wady

  • Większość młodzieży nijaka - nawet ci, którzy wcześniej bawili;
  • Kiepskie gagi i fabuły na jedno kopyto;
  • Nie czuć żeby to były lata dziewięćdziesiąte.

"Różowe lata 90." wracają z sezonem znacznie bardziej skupionym na nowych, niż starych postaciach, ale Kitty i Red wciąż są sto razy bardziej zabawni, niż ktokolwiek z nowej obsady. Nie czuć klimatu dekady, nie czuć gagów. Jestem zawiedziony.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper