Nathan Leopold i Richard Loeb na ławie oskarżonych

Zamordowali, by udowodnić, że są nadludźmi. Wykazali żenującą niefrasobliwość

Piotr Milewski
9 min czytania

Zamordowali dla sportu, by dowieść, że jednostek wybitnych nie obowiązują normy moralne plebsu, a niepospolita inteligencja gwarantuje bezkarność. Wpadli tydzień później. Zbrodnia stulecia popełniona przez Nathana Leopolda oraz Richarda Loeba wciąż oburza i fascynuje Amerykanów.

Wersja audio dostępna tylko w subskrypcji Onet Premium.
Kup subskrypcję lub i korzystaj bez ograniczeń.
00:00 /  00:00

Było piękne majowe popołudnie, 14-letni Bobby Franks, syn bogatego, chicagowskiego fabrykanta wracał ze szkoły. Gdy od domu dzieliły go dwie przecznice, usłyszał klakson auta. Na tylnym fotelu błękitnego kabrioletu Willys-Knight model 64 siedział sąsiad, 18-latek Richard Loeb, za kierownicą – znany chłopcu z widzenia, starszy od Richarda o rok Nathan Leopold. Zaproponowali podwiezienie. Bobby się wzbraniał, ale Loeb wytłumaczył, że chce mu coś doradzić w sprawie rakiety tenisowej, sam właśnie kupił nową. Grywali razem na prywatnym korcie Loebów, świeżo upieczonemu gimnazjaliście zaimponowała troska starszego kolegi, więc wsiadł. Chwilę później tenże kolega kilka razy uderzył go w głowę ciężkim, stalowym przecinakiem owiniętym taśmą izolacyjną, wciągnął na tylne siedzenie i zakneblował. Bobby zmarł wskutek obrażeń mózgu. Nie wypalił plan uduszenia go sznurem zaciskanym równocześnie przez obu aspirujących do nadczłowieczeństwa zwyrodnialców.

Źródło: Newsweek Kryminalny 1/2024
zniknięcie zabójstwo Newsweek Kryminalny śmierć zbrodnia chicago

Zobacz także