Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 29 maja 2024, 13:59

Maj przywrócił mi wiarę w branżę gier. W odstępie tygodnia wyszły trzy tytuły, które dały popis kreatywności

Też macie wrażenie, że gry stają się coraz bardziej wtórne, zachowawcze i nudne? W takim razie poznajcie trzy mniejsze premiery z początku maja, które pomogą Wam, tak jak mnie, odzyskać wiarę w tę branżę. Oto Cryptmaster, Heading Out i Indika.

Jako główny redakcyjny szamb... przepraszam, steamonurek – stwierdzam rzecz następującą: gry cuchną. No dobrze, może to zbyt dosadne określenie. Niech zatem będzie: gry nie pachną fiołkami. Ani świeżością. Zwłaszcza świeżością.

Gdy topowi wydawcy klepią w kółko odtwórcze sequele, sandboksy i remastery, ostoją kreatywności w branży mieli być niezależni deweloperzy. Tymczasem monitorowanie nowości na Steamie coraz częściej polega na próbach wyłowienia czegokolwiek, co nie jest opisane hasłem „roguelike deckbuilder” albo „extraction shooter”, albo „city builder”, albo (zwłaszcza) „action roguelike” – i bywa to jeszcze bardziej nużące niż śledzenie zapowiedzi tytułów Ubisoftu czy Electronic Arts.

Innymi słowy, mali twórcy są tak samo skłonni do przysysania się do trendów i kopiowania intratnych wzorców jak ci duzi. Jednak nie zebrałem Was tutaj, by marudzić. Przeciwnie – tekst ten powstał, ponieważ nadarzyła się okazja do wlania nieco otuchy w serca moje i Wasze. Oto bowiem początek maja przyniósł w ciągu paru dni premiery trzech gier, które udowodniły, że nawet w trudnych, ryzykownych czasach wciąż można zadziwiać świat pomysłowością, naginać granice gatunków i wymyślać rzeczy, jakich jeszcze nie widzieliśmy w tym medium.

Owe gry to fabularno-logiczny Cryptmaster, wyścigowo-przygodowe Heading Out oraz przygodowo-zręcznościowa Indika – wszystkie wydane w okresie od 2 do 9 maja.

Nie twierdzę, że tylko te trzy tytuły z początku mijającego miesiąca zasługują na wyróżnienie za kreatywność – po prostu z tymi trzema miałem bezpośredni kontakt. Coś mi mówi jednak, że chociażby takie Animal Well również znalazłoby się w tym tekście – gdyby tylko życie bardziej rozpieszczało mnie wolnym czasem na granie...

Cryptmaster – intelektualne RPG z poczuciem humoru

Platforma: PC

Średnia ocen na OpenCritic: 78%

Ocena na Steamie: 97%

Cena na Steamie: 114,99 zł

„Co z tego, że kosztuje ponad 100 zł? Kupuj!” Tak mi rzekła moja oszczędna żona, która zwykła patrzeć na mnie krzywo, gdy płacę za nowe DLC do Automobilisty 2 bądź Assetto Corsy, po tym jak przeszła demo Cryptmastera. Dwa razy. Z miejsca zakochała się w tej grze i zaraziła owym zakochaniem mnie, a ja zacząłem następnie zarażać redakcję.

Na pierwszy rzut oka Cryptmaster to typowy dungeon crawler w stylu retro i realiach fantasy. Widok pierwszoosobowy, czteroosobowa drużyna, ruch na siatce, obroty kamery o 90 stopni, quasi-turowa walka – i na tym typowość się kończy.

Gromadząc literki i zgadując słowa, nie tylko odblokowujemy bojowe umiejętności, ale też poznajemy przeszłość bohaterów. Czasem można się przy tym nieźle uśmiać.Cryptmaster, Akupara Games, 2024.

Sterowanie w tej grze odbywa się poprzez wpisywanie tekstu. Owszem, taka mechanika nie jest niczym nadzwyczajnym (dość przywołać chociażby serie Typing Chronicles oraz The Typing of the Dead) – ale absolutnie nadzwyczajna jest tejże mechaniki implementacja.

Tak na dobrą sprawę Cryptmaster chwilami przypomina bardziej grę logiczną niż RPG. Ot, weźmy rozwój postaci. Kolejne umiejętności (w formie słów wpisywanych podczas walk) odblokowujemy, odgadując ich nazwy, w czym pomagają zdobywane stopniowo literki – to zastępujące punkty doświadczenia nagrody za pokonanych przeciwników, otwarte skrzynie czy rozwiązane zagadki (oczywiście słowne).

Najważniejszy jednak w tym wszystkim jest tytułowy Pan Krypty – duch potężnego nekromanty, który wskrzesił bohaterów i prowadzi ich na powierzchnię, gdzie mają zrealizować jakiś złowrogi cel. Pełni nie tylko funkcję przewodnika, to także towarzysz i narrator, który komentuje nasze poczynania i nie szczędzi drużynie złośliwości. Jest przy tym wcale sympatycznym osobnikiem, nawet jeśli podłym.

Relacja z nim najmocniej lśni w trakcie wspomnianego otwierania skrzyń. Pan Krypty zagląda do środka, a my pomagamy mu przypomnieć sobie nazwę przedmiotu, który widzi, aby zdobyć skarb (literki do rozwijania postaci). W tym celu każemy mu robić przeróżne rzeczy z danym obiektem – obejrzeć, powąchać, pogłaskać, ugryźć, polizać, walnąć, cokolwiek – i na podstawie jego komentarzy zgadujemy, co to jest, zanim wyczerpiemy wszystkie próby.

Jeśli nie odpowiada Wam domyślna kolorystyka grafiki, zamiast czerni możecie wybrać jeden z kilku odcieni błękitu, zieleni czy czerwieni.Cryptmaster, Akupara Games, 2024.

Twórcy gry przewidzieli wiele niemądrych pomysłów, jakie przyjdą graczom do głowy, i przygotowali do nich rozbrajające kwestie dialogowe – w dodatku wszystkie znakomicie udźwiękowione. Tak samo wyglądają zresztą konwersacje z NPC i różne inne interakcje, jedna bardziej pomysłowa od drugiej. Cryptmaster na każdym kroku zaskakuje czymś świeżym, ciekawym i zabawnym.

Dotyczy to również częstych walk z potworami – rzeczy w dungeon crawlerach nieodzownej. Poszerzany regularnie zasób umiejętności bohaterów i specjalnych cech przeciwników, które kręcą się wokół słów i liter (np. „zadaje dwa punkty obrażeń za każde R w imieniu wroga” albo „blokuje ataki z literą B w nazwie”), zmusza do taktycznego myślenia, ale w sposób, jakiego nie uświadczycie chyba w żadnej innej grze RPG. Co ciekawe, twórcy pozwalają staczać walki zarówno w czasie rzeczywistym, jak i w turach – w tym drugim trybie upływ czasu odmierzają naciśnięcia klawiszy, co jeszcze mocniej pogłębia taktyczny wymiar rozgrywki.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Cryptmaster wybornie sprawdza się jako gra kooperacyjna – wspólne główkowanie w trakcie walk i nad zagadkami to pierwszorzędna rozrywka. Niestety, jest też istotna niedogodność: brak polskiej wersji językowej. O ile do ukończenia głównego wątku raczej wystarczy podstawowy zasób angielskiego słownictwa, tak do odkrycia pełnego potencjału tego tytułu przydałaby się również znajomość mniej popularnych wyrazów. Po prawdzie sam nierzadko zaglądam do słownika, ale i tak bawię się rewelacyjnie. Zresztą nie dajcie się odstraszyć barierze językowej – po prostu wypróbujcie wersję demo.

Heading Out – polskie narracyjne wyścigi

Platforma: PC

Średnia ocen na OpenCritic: 77%

Ocena na Steamie: 80%

Cena na Steamie: 79,90 zł

Ze wstępu tego artykułu mogliście wysnuć wniosek (słuszny), że nie jestem wielbicielem „rogali” – z niejakim zakłopotaniem zdradzam zatem, że Heading Out to gra z elementami roguelike’a właśnie. Te jednak tutaj się całkiem nieźle bronią, bo nie przeszkadzają zanadto, a poza tym między innymi to dzięki nim dzieło polskiego studia Serious Sim jest tak wyjątkowe. Bądź co bądź – w grach wyścigowych nie doświadczamy ich zbyt często. A właściwie prawie wcale.

Grach wyścigowych... Tak naprawdę Heading Out ledwo, ledwo mieści się w definicji tego gatunku – tylko dzięki temu, że istotną część rozgrywki stanowi rywalizacja z innymi kierowcami na amerykańskich szosach oraz policyjne pościgi. Równie dużo czasu spędzamy tu jednak na czynnościach, które są właściwe raczej przygodówkom bądź strategiom czy planszówkom.

Trzonem gameplayu jest mapa Stanów Zjednoczonych, po której porusza się ikona reprezentująca nasz samochód – klasyczny amerykański muscle car (przynajmniej na początku) podążający do miejsca, gdzie czeka na nas „najlepszy żyjący kierowca” gotowy na ostateczny pojedynek. Dodając i ujmując gazu – to pierwsze, by uciec przed strachem ścigającym bohatera, to drugie, by nie rzucać się w oczy patrolom policji – przemieszczamy tenże symbol od miasta do miasta, pilnując „zasobów” (koncentracji, pieniędzy, stanu wozu) i odbywając po drodze losowe spotkania.

Widok z kokpitu zapewnia niezłą immersję, choć brakuje mu funkcjonalnych lusterek. Ciekawym akcentem są komiksowe „animacje” wciskania pedałów i zmieniania biegów.Heading Out, Saber Interactive, 2024.

Te ostatnie zwykle opierają się na narracji i podejmowaniu decyzji – i są nad wyraz klimatyczne. Pierwszych ważnych wyborów dokonujemy jeszcze przed rozpoczęciem podróży, gdy gra stawia nam pytania o np. największy życiowy błąd, pierwsz�� miłość czy najważniejsze wartości. W oparciu o odpowiedzi generowana jest fabuła, która może stać się osobista, refleksyjna, wręcz intymna.

Połączywszy wszystkie te elementy – i dodawszy do nich stylizowaną grafikę oraz klimatyczną muzykę rodem z lat 70. – otrzymujemy pozycję jedyną w swoim rodzaju, która momentami przypomina bardziej przeżycie niż „tylko” grę. Wprawdzie szkoda, że model jazdy nie jest mocniej angażujący – to poważny zarzut pod adresem produkcji, było nie było, wyścigowej – a w rozgrywkę dość szybko wkrada się powtarzalność, niemniej dość atrakcyjna cena łagodzi te mankamenty.

Indika – awangardowy „Rosjopunk”

Platformy: PC, PS5, XSX/S

Średnia ocen na OpenCritic: 78%

Ocena na Steamie: 91%

Cena na Steamie: 99 zł

Indikę zostawiłem na koniec i poświęcę jej najmniej miejsca, bo mogliście już wiele przeczytać na jej temat na naszych łamach – zwłaszcza w obszernej recenzji Justyny. Na tle poprzednich dwóch gier dzieło studia Odd Meter nie wyróżnia się aż tak kreatywnymi mechanikami rozgrywki, zamiast tego miksuje wiele rozwiązań znanych z różnych gatunków – często pozornie do siebie niepasujących – by skomponować coś, czego jeszcze nie widzieliśmy.

Na pierwszy rzut oka jest to narracyjna przygodówka, jakich wiele na rynku (choć w nie za często w nich spotykanej perspektywie trzecioosobowej), pokazująca refleksyjną podróż zakonnicy przez XIX-wieczną Rosję, której do ucha wciąż szepcze „diabeł”. Szybko wychodzi jednak na jaw, że twórcy Indiki mieli w nosie gatunkowe konwenanse, a eksplorację i różnorodne zagadki spletli z elementami platformówki (i to dwuwymiarowej) lub nawet gry akcji.

Owszem, elementom tym czasem brakuje dopracowania, ale mówimy o grze, w której narracja ma wyższy priorytet niż gameplay, dlatego można to wybaczyć. I warto przymknąć oko na mankamenty rozgrywki, bo Indika wynagradza to nieszablonową opowieścią, znakomicie wyreżyserowaną i podaną w brawurowy sposób. Dodatkowym smaczkiem jest pełen charakteru rosyjski krajobraz, stanowiący idealne tło dla rozważań o religii, posłuszeństwie i wolnej woli, które zespół Odd Meter snuje w trakcie tej krótkiej, ale intensywnej i sycącej przygody. Grzech nie zagrać – choć może warto poczekać na przecenę.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej