Trafilem w necie na strone/sklep z angielskimi słowkami na karteczkach, rozne poziomy zaawansowania i do tego cd z wymową. Zastanawiam sie gleboko nad kupnem ze wzgledu na to, ze najbardziej slownictwo kuleje u mnie a obecnie w zadnym kursie nie uczestnicze i raczej nie planuje - brak funduszy. Uczyl sie ktos z Was taką metodą? Jak efekty, wrażenia? Warto?
Jeśli masz czas i chęci możesz sam kupić jakieś przyklejane karteczki, napisać na nich potrzebne słówka i ponaklejać w domu/w pokoju. Po co wydawać pieniądze?
Miałem zamiar uczyć się nowych słówek tą metodą jakieś 2 miesiące temu, ale jeszcze nie zacząłem.
Co prawda nie miałem kontaktu z owymi karteczkami ale polecam inną rzecz. Profesor Henry słownictwo czy jakoś tak. :P
Ogólnie program idealny do nauki słówek. Sam ustalasz ilość słów na lekcje a dzięki systemowi powtórzeń skutecznie utrwalasz całą wiedzę. Do tego masz różne gry i zagadki do utrwalania oraz opcje prawidłowej wymowy.
Całość kosztuje ok. 50 zł (ja chyba kupiłem gdzieś na promocji za 40 zł).
Edit:
Jak masz smartfona i żal Ci kasy poszukaj aplikacji do nauki słówek. Jest tego pełno a efekty nie powinny być mniejsze niż przy droższych programach. ;)
Chodzi Ci o fiszki? Zobacz tu http://flashcards.pl/ łatwiej Ci będzie się uczyć na programie komputerowym gdzie jest lektor.
ja swojego czasu po prostu czytałem sobie słownik-dobre zajęcie jak jest się w podróży
a tak, to gdybym miał czegoś innego używać, to pamiętam, że była jakaś fajna darmowa aplikacja na androida do nauki słówek
jeśli jesteś na trochę wyższym poziomie wtajemniczenia, to oglądanie tv rodzimej angielskiej tv/filmów po angielsku(jak filmy to z angielskimi napisami fajnie sobie obejrzeć)
fiszki są po to żeby mieć zawsze w kieszeni i np trzepać te słówka w kolejce do rzeźnika i w tramwaju. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie żeby robić to też w fotelu w domu.
Ja się języka nauczyłem od zera do bohatera zupełnie przypadkiem, mianowicie grając w WoW'a. Chyba nie ma lepszej metody do nauki, niż obcowanie na co dzień z językiem, a w grze w tamtych latach (Burning Crusade) rzucony byłem na głęboką wodę i musiałem się jakoś z innymi graczami dogadywać :) Na początku był dramat, a potem co raz dłuższe rozmowy na dowolne tematy (a nie tylko takie typu "jak dojdę do obozu orków") + angielski w szkole i filmy i jakoś już samo poszło :) Strata kasy w mojej opinii.