Nie do końca wiem, co sądzić o tej książce. Albo inaczej - nie wiem, komu jest ona przeznaczona i jaki jest jej odbiorca.
Skąpa ilość informacji dotycNie do końca wiem, co sądzić o tej książce. Albo inaczej - nie wiem, komu jest ona przeznaczona i jaki jest jej odbiorca.
Skąpa ilość informacji dotyczących Franklina, jego załogi i wyprawy raczej nie zachęci do siebie tych, którzy już coś w tym temacie czytali, bo wszystko to już doskonale wiedzą. Plus taki, że mamy tu mnogość ilustracji, w tym zdjęć artefaktów wydobytych z wraków odkrytych dopiero kilka lat temu.
Z drugiej strony, ta krótka forma raczej nie poszerzy wiedzy tych, którzy właśnie chcieliby dowiedzieć się czegoś o tym, co wydarzyło się te prawie 200 lat temu z Franklinem i jego ludźmi. Ale może to będzie ich początek przygody z tą historią.
I właśnie tym chyba jest ta pozycja. "Zajawką" i ciekawostką dla czytelników, którzy chcą poznać ułamek informacji, żeby wiedzieć, cóż tam miało miejsce, a jednocześnie - być może - zachęci ich to do sięgnięcia po bardziej wartościową lekturę w tym temacie. ...more
Kilka lat temu zdarzyło mi się przeczytać pierwszy tom z serii o Dorze Wilk, który kompletnie mnie wówczas nie porwał. W tym roku wróciłam do tej seriKilka lat temu zdarzyło mi się przeczytać pierwszy tom z serii o Dorze Wilk, który kompletnie mnie wówczas nie porwał. W tym roku wróciłam do tej serii. Ponownie zapoznałam się z pierwszą częścią, byłam więcej niż zadowolona z słuchania audiobooka więc z rozmachu puściłam tom drugi i – spoiler alert – jestem już w trakcie słuchania trzeciego.
W drugim tomie akcja powieści dzieje się już przede wszystkim w magicznych odnogach Torunia i Trójmiasta, choć odwiedzimy z bohaterami również…piekło i samego Lucyfera we własnej osobie.
Po starciu z potężnym magiem, Dora jest swego rodzaju celebrytką w nadprzyrodzonym świecie. Nic zatem dziwnego, że to właśnie do niej zwraca się starszyzna, kiedy okazuje się, że nad magicznymi krąży widmo (kolejnej) zagłady. Dora podejmuje wyzwanie, a w dotarciu do tego, co się dzieje, wspierają ją jej dwaj oddani przyjaciele – diabeł Miron i anioł Joshua.
Słuchało mi się tej książki naprawdę cudownie. Wieczorne, jesienne spacery ze słuchawkami na uszach, ten delikatnie spooky nastrój książek Jadowskiej…no, robiło to robotę. Oczywiście, że nie jest to literatura najwyższych lotów, a Dora to najbardziej stereotypowa, bad-ass, seksowna bohaterka świata, ale jeśli oczekujecie od tych książek po prostu frajdy, to ją dostaniecie. Spełnia zatem pokładanie w niej oczekiwania, a o to chyba powinno chodzić. ...more
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam Halloween. Jesienny, mroczny wieczór, zapach cynamonowo-karmelowej świeczki, muzyka z halloweenowych klasyków, horroNie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam Halloween. Jesienny, mroczny wieczór, zapach cynamonowo-karmelowej świeczki, muzyka z halloweenowych klasyków, horrory, a całość okraszona garścią czekoladowych cukierków. W tym roku postanowiłam jednak zmienić trochę swoje przyzwyczajenia i zamiast dobrego horroru na ekranie telewizora, sięgnęłam w tym okresie po książkę.
„Hex” dostałam od mojego chłopaka, który po przeczytaniu jej opisu stwierdził, że to coś, co może mi się spodobać. Historia z tą książką jest w ogóle bardzo ciekawa, bo pierwotnie autor, który jest Holendrem, napisał ją w swoim ojczystym języku. Jak dowiadujemy się w posłowiu, miała ona wówczas zupełnie inne zakończenie, a cała akcja działa się w jednym z holenderskich miasteczek. Kiedy Thomas Olde Heuvelt dostał propozycję aby książkę tę wznowił po angielsku na rynku amerykańskim, uznał, że nie tylko zmieni miejsce akcji na Stany Zjednoczone, ale i napisze…nowe zakończenie. Niestety, autor nie zdradza nam tego pierwotnego końca historii, a w języku polskim dostaliśmy tylko tłumaczenia z angielskiego, więc musimy obejść się smakiem!
Black Spring to niewielkie miasto w dolinie rzeki Hudson. Z pozoru żyje się w nim tak samo jak wszędzie indziej. Są miejscowe sławy i miejscowe dziwaki. Nastolatki się buntują, dorośli załamują nad nimi ręce, psy merdają ogonami. Jest jednak coś, co Black Spring wyróżnia, choć wiedzą o tym tylko mieszkańcy, bo ta informacja jest pilnie strzeżona przed światem. Od trzystu lat miasto obłożone jest klątwą, która sprawia, że nikt nie może go opuścić, bo jeśli to zrobi, to niechybnie zginie. Jakby tego było mało, miejscowych nawiedza…wiedźma z zaszytymi ustami i oczami. Jej postać, choć wygląda przerażająco, to miejscowi już dawno bać się jej przestali. Jednakże – czy słusznie?
Nie ma co, koncept na historię jest piorunująco dobry. Wszelkie demony, wiedźmy i potwory zazwyczaj czają się gdzieś w mroku, a tutaj mamy do czynienia z czarownicą, której obecność mieszkańcy miasta oznaczają w aplikacji na smartfonie, a jeden z nastolatków czule nazywa ją „Babcią”. Przez to atmosfera grozy i całe napięcie budowane jest zupełnie inaczej aniżeli w klasycznych powieściach, czy filmach. I to się sprawdza…ale tylko do pewnego momentu.
Sporo czytelników zarzuca tej książce powolność i nudę aż do momentu zakończenia, które jest przyjmowane raczej przychylnie. Ja mam jednak totalnie na odwrót. Całe tło obyczajowe, opis tego, jak mieszkańcy funkcjonują w tak dziwacznej sytuacji i powoli, powoli budowane napięcie były dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Niestety, im bliżej końca, tym gorzej. Ostatnie kilkanaście stron było dla mnie jednym pomieszaniem z poplątaniem. Domyślam się, co autor chciał przedstawić, niemniej jednak wybrał ku temu taką drogę, że przewracałam oczami już w pewnym momencie tak bardzo, że bałam się, że mi w końcu wypadną. Również Katherine – wiedźmy z zaszytymi oczami – została tak odarta z całej swojej „charyzmy” (o ile można użyć takiego słowa w kontekście tej postaci właśnie), że aż żal było czytać.
Ogólnie styl autora mi się podobał i widzę naprawdę spory potencjał w jego książkach, chętnie zatem sięgnę po inne pozycje jego autorstwa. Kilka miesięcy temu wydano po polsku „Echo”, po które na pewno wcześniej czy później sięgnę licząc na to, że mankamenty, które zauważyłam w „Hex” będą już tylko wspomnieniem i nie natrafię na nie znowu ...more
Literatura naukowa i popularnonaukowa dotycząca II wojny światowej oraz wspomnienia, biografie osób żyjących (i cierpiących) w tamtym czasie, to dla mLiteratura naukowa i popularnonaukowa dotycząca II wojny światowej oraz wspomnienia, biografie osób żyjących (i cierpiących) w tamtym czasie, to dla mnie książki wyjątkowe. Ponieważ pokolenia, które mogłyby dzielić się z nami swoimi przeżyciami dobiega już do kresu swoich ziemskich wędrówek uważam, że szalenie ważne jest, abyśmy mieli jak największą świadomość tego, co się wówczas wydarzyło i nieśli tę wiedzę kolejnym pokoleniom, bo okrucieństwa II wojny światowej na pewno są czym, czego zapomnieć nie sposób i co nie powinno już więcej mieć miejsca.
„Sadystka z Auschwitz” to jednak książka, z którą mam bardzo duży problem. Nie dlatego, że jest nie merytoryczna, fatalnie napisana etc., ale z tego względu, że ja nie do końca wiem, o czym miała być ta pozycja. Sugeruje nam się bowiem, że będzie to historia Marii Mandl – sadystycznej nadzorczyni SS w obozach koncentracyjnych oraz kierowniczki obozu dla kobiet Auschwitz-Birkenau. Z tym że nie do końca tak jest.
Jest to książka o roli kobiet w nazistowskim procesie mordowania ludzi, obfitująca w liczne relacje świadków – przede wszystkim więźniarek obozów koncentracyjnych. Poza tym, autor opisuje nam niektóre aspekty funkcjonowania obozów, o których raczej rzadziej czytamy w literaturze „obozowej”, takie jak choćby kwestie toalet znajdujących się w obozie oraz procesu golenia włosów łonowych oraz różne fazy upokorzenia z tymi dwoma związane.
I teraz nie zrozumcie mnie źle. Nie, nie uważam, że tworzenie książki ze świadectwem świadków jest złe. Nie uważam, że pisanie o kobietach-trybikach nazistowskiej maszyny śmierci nie jest potrzebne. Ale faktem jest, że moim zdaniem inny powinien być tytuł takiego dzieła. Sięgając po historię Marii Mandl liczyłam na to, że dostanę jej biografię połączoną z próbą faktograficznego opisania tego, co doprowadziło do tego, że Maria okazała się tak niestabilną, sadystyczną kobietą w obozie, a potem – kiedy walka o jej życie została przegrana – w zaciszu łaźni więziennej we łzach upadła na kolana przed byłą więźniarką i zaczęła całować ją po stopach błagając o wybaczenie. Jeżeli chciałabym sięgnąć po książkę opisującą ogólnie działanie obozów, to bym po nią sięgnęła. Tutaj jednak liczyłam na coś innego.
Nie mogę powiedzieć, że nie była to wartościowa lektura, bo taką okazała się być jak najbardziej. Ale nie to zapowiadał opis oraz tytuł na okładce, stąd niższa ocena. ...more
Jesieniarskie klimaty znów weszły mocno! Gorąca herbatka lub kakao w pękatym kubku, grubaśne skarpety, zapachowe świece, swetry i kocyk na fotelu. TakJesieniarskie klimaty znów weszły mocno! Gorąca herbatka lub kakao w pękatym kubku, grubaśne skarpety, zapachowe świece, swetry i kocyk na fotelu. Taka aura wręcz prosi się o porządne zaczytanie. I choć ja nie mam skonkretyzowanego typu literatury, po który sięgam o tej porze roku, to tym razem bardzo zamarzył mi się thriller z elementami horroru. Na szczęście nie musiałam go zbyt długo szukać, bo już od roku mamy na polskim rynku idealną – ponoć – książkę tego typu, czyli „Wróć przed zmrokiem” Rileya Sagera.
Maggie Holt właśnie odziedziczyła majątek i dom po swoim zmarłym ojcu. To drugie całkiem ją zaskakuje, bo chodzi o bardzo konkretny dom. O ten, w którym powstała Książka. Kiedy Maggie była malutka, jej rodzina zamieszkała w Baneberry Hall, okazałym domostwie o dość mrocznej historii. Po trzech tygodniach jednak stamtąd uciekli opowiadając wszem i wobec, że dom jest nawiedzony. Kiedy ojciec Maggie napisał na ten temat książkę, rodzina, jej przeżycia i Baneberry Hall stali się sławni. Kiedyś dziecko, a dziś już młoda kobieta decyduje się wrócić do domu, odnowić go i z zyskiem sprzedać. Kompletnie nie wierzy ona w to, żeby dom ten faktycznie nawiedzały jakieś duchy. Może się jednak okazać, że dom ten skrywa w swoich ścianach znacznie więcej tajemnic niż mogłoby się wydawać, a prawda może okazać się znacznie mroczniejsza od fikcji.
Nie ma co ukrywać, że trochę bałam się sięgać po tę książkę. Jest o niej wciąż bardzo głośno i choć pozostałe książki autora nie zbierają raczej wysokich ocen, to ta wciąż utrzymuje się na listach tych najlepszych i najbardziej polecanych. Obawiałam się tego, że moje oczekiwania okażą się jednak zbyt wygórowane. Ha! Jakże moje obawy były przesadzone!
Książka jest świetna. I w zasadzie na tym mogłabym skończyć całą tę recenzję. Jest napisana bardzo sprawnym językiem, ciągle trzyma w napięciu (i to jakim!) oraz może pochwalić się dobrze skonstruowanymi bohaterami w krwi i kości. Całą historię Baneberry Hall poznajemy tak naprawdę z dwóch perspektyw. Z relacji ojca, poprzez rozdziały napisanej przez niego niesławnej Książki. Oraz czytając rozdziały z perspektywy Maggie, która po jego śmierci przyjeżdża odnowić dom. Początkowo poszczególne fragmenty zdają się kompletnie ze sobą nie współgrać, ale kiedy Maggie zaczyna drążyć temat coraz bardziej okazuje się, że sporo z tego, co napisał jej ojciec jest prawdą. Pytanie tylko – jak sporo z tego okaże się być prawdziwymi przeżyciami, które Maggie, jako mała dziewczynka, zwyczajnie wyparła z pamięci?
To jedna z nielicznych książek ostatnich lat, której nie mogłam czytać późnym wieczorem, czy w nocy, bo miałam wrażenie, że za oparciem mojego fotela ktoś stoi, a z ciemności zaraz wyłoni się jakaś postać. Cóż to było za napięcie i uczucie niepokoju! Naprawdę dawno już tego nie miałam, więc za same moje nerwy (jakkolwiek by to nie brzmiało) dodaje tej książce pewnie z pół gwiazdki, jak nie całą.
Zakończenie zaskakuje, choć jednego z jego elementów można się wcześniej domyślić, co mi się udało, ale absolutnie nie zepsuło mi to przyjemności z czytania. Widać, że całość fabuły została dobrze przez autora przemyślana i dopracowana. Jedynym zgrzytem było dla mnie miejscami tłumaczenie. Pan Ryszard Oślizło momentami „tłumaczy aż za bardzo” i na przykład nazwę konkretnej marki odzieżowej, którą powinno się zostawić w spokoju, tłumaczy dosłownie przez co jest dziwnie i w sumie to nie wiadomo o co chodzi i trzeba się domyślać. Poza tym jednak książka nie ma w mojej opinii wad, dostałam od niej dokładnie to, czego oczekiwałam i na pewno będą ją polecać. Nie tylko na jesień! ...more
Ta książka bywała na mojej liście do przeczytania już jakiś czas. Dodawałam ją i usuwałam z mojej wirtualnej półeczki. Niby wydawała się czymś ciekawyTa książka bywała na mojej liście do przeczytania już jakiś czas. Dodawałam ją i usuwałam z mojej wirtualnej półeczki. Niby wydawała się czymś ciekawym dla mnie, ale z drugiej strony, czy ja naprawdę chcę czytać o wyprawie sprzed ponad 150 lat, która miała na celu wytyczenie przełęczy, przez którą mogłyby przepływać statki z Europy do Azji przez Ocean Arktyczny…? I pewnie to moje przerzucanie się samej ze sobą tą książką trwałoby nadal, gdyby nie moja koleżanka z pracy, która z taką pasją opowiadała o tym, co miało wówczas miejsce, że uznałam: okej, to ten czas – czytam!
Co to była za książka! Jeśli znajdziecie gdzieś opinię, że to reportaż, który czyta się jak doskonały thriller to mogę zapewnić, że nie są one wystawiane bezpodstawnie. Książka trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Historię tragedii Terroru i Erebusa poznajemy jakby z dwóch stron. Najpierw mamy opis głównodowodzących w tej wyprawie oraz obszerne wyjaśnienie, jak w XIX wieku przedstawiała się sytuacja Wielkiej Brytanii na podróżniczej arenie międzynarodowej oraz jaki był cel tej i innych wypraw morskich, a także jakie znaczenie dla handlu miałoby powodzenie ekspedycji. Później płynnie przechodzimy do prób wyjaśnienia przez im współczesnych tajemniczego zaginięcia okrętów oraz całej załogi. Dzięki licznym wyprawom mającym uratować zaginionych, do opinii publicznej zaczęły docierać coraz to nowsze, ale i przerażające relacje, jak choćby ten o znajdowaniu ugotowanych ludzkich kości, z których ktoś dramatycznie głody wyssał szpik.
Kolejna połowa książki to wyprawa w latach 80. Owena Beattie – profesora uniwersyteckiego i antropologa sądowego, który wraz z zespołem postanowił dowiedzieć się, co tak naprawdę zabiło, a w zasadzie zabijało marynarzy w tamtej epoce. Jego badania oraz możliwość dokonania sekcji trzech świetnie zachowanych zwłok ludzi z Terroru i Erebusa dają odpowiedź, co było główną przyczyną totalnego osłabienia, a w rezultacie i przyczyną – pośrednią lub bezpośrednią – śmierci 129 osób.
Książka jest napisana oraz przetłumaczona świetnie. W żadnym momencie nie nuży czytelnika. Choć sporo w niej geografii, profesjonalnego nazewnictwa oraz niuansów świata nauki i archeologii, wszystko jest wytłumaczone w tak przejrzysty sposób, że ktoś, kto nie zjadł zębów na tych dziedzinach i tak jest dobrze rozeznany w całej historii. Ciekawie czytało się o codzienności na statkach podczas tak dużych ekspedycji oraz o tym, jak marynarze radzili sobie spędzają czasem i po kilka zim z rzędu w warunkach wiecznej zmarzliny. Równie fascynująco prezentowały się opisy już z perspektywy XX wieku, kiedy Owen Beattie i jego zespół przeczesywali ten teren i wciąż znajdowali elementy wyposażenia statków, jakby od tragedii nie minęło kilkanaście dekad, ale może raptem kilka lat. Niuanse pracy antropologa sądowego w takich warunkach również były czymś, o czym czytałam wręcz z wypiekami na twarzy.
Dobrym wprowadzeniem do książki jest również przedmowa Margaret Atwood, która opisuje również wcześniejsze wydanie tego tytułu (polski czytelnik nie miał przyjemności się z nim zapoznać, wydanie wydawnictwa Bo.Wiem jest bowiem (sic!) pierwszym na polskim rynku i jest to już wersja uzupełniona przez autorów). Nie brak w jej słowach również pewnego „nienachalnego romantyzmu” (jakkolwiek dziwacznie to brzmi, ale jeśli przeczytacie, to chyba wyczujecie, co miałam na myśli) odnoszącego się do legendy, jakim zaginięcie Terroru i Erebusa obrosło na przestrzeni lat. Zachęcam Was, by nie pomijać tego fragmentu.
Całość okraszona jest licznymi rycinami i zdjęciami, co dodatkowo wpływa na… Hm. Tu napisałam, że wpływa na „przyjemność płynącą z lektury”, ale to straszliwie nie na miejscu słowa.
Książka jest fenomenalna. Choćbym miała się przyczepić do czegokolwiek, to tutaj naprawdę nie mam do czego. Warto, warto, warto. ...more