Po przeczytaniu „Czerwonej królowej” nie planowałam tak szybko sięgać po kolejną książkę Philippy Gregory, niemniej jednak po prostu nie mogłam się poPo przeczytaniu „Czerwonej królowej” nie planowałam tak szybko sięgać po kolejną książkę Philippy Gregory, niemniej jednak po prostu nie mogłam się powstrzymać od tego, aby ponownie znaleźć się w piętnastowiecznej Anglii targanej wydarzeniami Wojny Kuzynów. Chciałam jak najprędzej ponownie poczuć zimno kamiennych ścian walijskich zamków, dotyk szat ze złotogłowiu i zapach grzanego piwa z korzennymi przyprawami. Philippa Gregory porusza w moim sercu struny, o których istnieniu nawet siebie nie podejrzewałam.
„Córka Twórcy Królów” opowiada o losach Anny Neville, młodszej z córek hrabiego Warwick, czyli tytułowego Kingmakera właśnie. Choć wydawałoby się, że była znaczącą postacią w historii – wszak najpierw poślubiono ją następcy tronu z rodu Lancasterów, później księciu Gloucester, bratu Edwarda IV Yorka, późniejszemu królowi Ryszardowi III; była zaznajomiona ze spiskami tak jednej, jak i drugiej strony, koronowano ją na królową Anglii – to jednak wiedza na jej temat w źródłach jest szczątkowa i tak naprawdę historycy bardziej dysponują domysłami na jej temat, aniżeli faktycznymi informacjami. Nie mamy chociażby wiedzy o tym, jak to się stało, że w ogóle została żoną Ryszarda Yorka. Nie odbyły się bowiem żadne huczne zaślubiny, nie wiemy nic o jakichkolwiek konkurach, czy zaręczynach. W jednym momencie w historii Anna znajduje się pod kuratelą swej starszej siostry Izabeli i swego szwagra Jerzego Yorka, zaś w następnym jest już małżonką młodszego z królewskich braci. Czy tę dwójkę połączyło namiętne, nagłe uczucie tak przecież typowe dla młodych ludzi? Czy Ryszard obawiał się widma wzrostu potęgi Jerzego, kiedy ten przejąłby majątek nie tylko Izabeli, ale i Anny i postanowił wzbogacić się kosztem nastoletniej wdowy? A może powód był jeszcze inny; taki, którego teraz nawet nie możemy sobie wyobrazić, bowiem wszelkie informacje zawarte w dokumentach i listach – o ile takie w ogóle istniały – przestały istnieć gdzieś w pomroce dziejów. Czy Ryszard naprawdę zdradzał Annę ze swoją własną bratanicą, czy też był to tylko spisek mający na celu odsunięcie Elżbiety od małżeństwa z Tudorem? Co Anna o tym myślała, co wiedziała?
Philippa Gregory na te wszelkie pytania i wątpliwości próbuje odpowiedzieć w swojej książce, mocno jednak popuszczając wodze fantazji. To, co rzuca się w oczy, to fakt, że autorka postanowiła dać swojej bohaterce męstwo oraz odwagę, które pozwoliłyby jej choćby szczątkowo decydować o samej sobie i nie czynić z niej wyłącznie pionka na szachownicy Wojny Dwóch Róż.
Annę poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, która wraz z siostrą i rodzicami bierze udział w uczcie z okazji koronacji Elżbiety Woodville, ukochanej żony króla Edwarda IV. Jej niewinność, ale i naiwność doprowadzają do irytacji jej matkę i siostrę, ale jednocześnie rozczulają hrabiego Warwick – jej ukochanego papę – czyniąc z niej ukochaną córeczkę tatusia. Kiedy Ryszard Neville decyduje się jednak wejść na wojenną ścieżkę z królem, którego sam osadził na tronie, beztroskie dzieciństwo Anny dobiega końca. Od tej pory jej charakter stopniowo hartuje się niczym stal. Z dziewczynki przeistacza się w młodą kobietę, która szybko będzie musiała walczyć nie tylko o swoją pozycję, ale i o życie. Jej los zdaje się odmienić wówczas, kiedy pomoc oferuje jej przyjaciel z dzieciństwa, Ryszard York. Może się jednak szybko okazać, że czasem miłość drogiego mężczyzny to nie wszystko, życie wymaga wielu poświęceń, a strach tak naprawdę nigdy już Anny nie opuści, a będzie jedynie nasilał się z każdym rokiem.
W posłowiu do książki autorka wspomina, że pisanie o perypetiach Anny było dla niej interesującą przygodą, bowiem jej prawdziwą ulubienicą tego okresu jest Elżbieta Woodville, czyli znienawidzona przez Annę królowa z rodu Riversów. I muszę przyznać, że po przeczytaniu czterech tomów tej serii zgodnie z ich chronologią mogę stwierdzić, że to bardzo widać. Zarówno „Władczyni rzek”, jak i „Biała królowa” są trochę laurkami wystawionymi przez Philippę Gregory Elżbiecie i jej matce Jakobinie. Nawet bowiem, kiedy pisze ona o ich przywarach to robi to w taki sposób, że nie jawią się one jako spore wady, za które ktokolwiek mógłby te kobiety posądzać o najgorsze. Ich motywy są zawsze krystalicznie czyste, a ich ból szczery. Tymczasem „Czerwona królowa” i „Córka Twórcy Królów” to już całkiem inne opowieści. Małgorzata Beaufort ukazana jest jako zgorzkniała dewotka (jestem pewna, że równie nieprzyjemna będzie się wydawać w „Białej księżniczce”, której główną bohaterką jest przecież ukochana córa z rodu Yorków!), z kolei cała rodzica Nevillów to zgraja zepsutych jednostek dla których ciepło domowego ogniska jest niczym, przy możliwości zdobycia władzy. W tym gnieździe węży Anna jedynie czasami jawi się jako silna heroina, częściej to po prostu zahukana młoda kobieta wiecznie pod wpływem silniejszych od siebie. Wywołuje współczucie, ale już nie podziw, jak choćby Katarzyna Aragońska w „Wiecznej księżniczce”, czyli jednym z kolejnych już tomów tej sagi.
Mnie Anny było szczerze żal. Nawet wówczas, kiedy autorka w jej myśli i słowa wkładała wizje, które miały ukazywać ją w złym świetle. Kiedy umierała była raptem o dwa lata starsza aniżeli ja jestem dzisiaj. Może to właśnie dlatego tak mocno wczułam się w jej historię, zwłaszcza pod koniec książki. W pewnym momencie fabuły Anna nazywa się „starą królową”, choć jest świeżo po koronacji i ma raptem dwadzieścia kilka lat. Czuje, że jej życie chyli się ku końcowi, że już niczego nie jest w stanie osiągnąć. Z jaką wielką kontrą stoi to do tego, co sama czuję – kiedy uważam, że moje życie jest w rozkwicie, a wiele z jego ścieżek dopiero wydeptuje. Chyba to właśnie ta świadomość obudziła we mnie tak ciepłe uczucia do Anny. Na ten moment to ona jest moją ulubioną bohaterką i to właśnie o niej myślę najcieplej.
Pomijając stronniczość autorki i jej silne przywiązanie do Elżbiety Woodville, książce nie można niczego zarzucić. Tam, gdzie to możliwe stara się ona trzymać historii, a wodze fantazji pobudza tam, gdzie nie sposób wskazać, co jest faktem, a co wyłącznie pogłoską. Czyta się fenomenalnie i mogę Wam tylko i wyłącznie polecać tak tę, jak i każdą inną książkę Philippy Gregory z tej serii....more
Ach! I oto na scenę wychodzą słynni Huncwoci! Cudownie ponownie zagłębić się w tę historię. Ku mojemu zaskoczeniu łzy pojawiły się w moich oczach dokłAch! I oto na scenę wychodzą słynni Huncwoci! Cudownie ponownie zagłębić się w tę historię. Ku mojemu zaskoczeniu łzy pojawiły się w moich oczach dokładnie w tych samych momentach, co kilka lat temu. Pewnie jeszcze nie raz, nie dwa i nie sto będę wracać do tej historii. Polecam każdemu, małemu i dużemu!...more
Nie wiem, który to już raz przeczytałam tę książkę. Piąty, dziesiąty? Pamiętam jednak doskonale, kiedy czytałam ją po raz pierwszy. Był rok 2001, a jaNie wiem, który to już raz przeczytałam tę książkę. Piąty, dziesiąty? Pamiętam jednak doskonale, kiedy czytałam ją po raz pierwszy. Był rok 2001, a ja byłam małą, ośmioletnią, zagubioną dziewczynką z warkoczykami. Szkolna bibliotekarka, która od zawsze wiedziała, że czytanie jest niczym mój tlen, zaproponowała mi przeczytanie jednej z nowości, które właśnie przybyły do biblioteki. Tak właśnie zapoznałam się z Harry'm, Ronem i Hermioną. Teraz, po tylu latach, wracając do tej lektury czuję się, jakbym jedną nogą była w moim dzieciństwie. Książka idealna i zasłużony już klasyk literatury dziecięcej i młodzieżowej!...more
Cóż to był za kawał dobrej literatury! Autorka wykreowała cudowny świat, ale niepozbawiony codziennej goryczy. Śmiech i łzy przeplatają się tutaj do sCóż to był za kawał dobrej literatury! Autorka wykreowała cudowny świat, ale niepozbawiony codziennej goryczy. Śmiech i łzy przeplatają się tutaj do samego końca. Pokochałam bohaterów tej powieści i - podobnie jak zagubiona Evelyn - marzę o tym, by spotkać ich przynajmniej w moim śnie. Gorąco polecam zwłaszcza w tym świątecznym okresie, żeby przypomnieć sobie, jak ważna jest miłość i przyjaźń w naszym życiu....more
Początkowo lektura szła mi bardzo topornie. Nie potrafiłam wgryźć się w tę historię, ani jasno odpowiedzieć sobie na pytaniem, kim Jay Gatsby naprawdęPoczątkowo lektura szła mi bardzo topornie. Nie potrafiłam wgryźć się w tę historię, ani jasno odpowiedzieć sobie na pytaniem, kim Jay Gatsby naprawdę jest. Od połowy zaczęłam jednak wciągać się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu dotarłam do ostatnich storn. Mniej więcej ostatnie 20-30 stron dosłownie złamało m serce. Już wiem, jak tę powieść postrzegać i krytycy mieli na myśli nazywając ją wybitną. Choć napisana tyle lat temu nadal jej przesłanie nie traci na znaczeniu....more
I oto koniec "Darów Anioła". Co myślę? Cóż, niestety - zbyt dobrego zdania o końcówce mieć nie będę. Już na samym początku mogliśmy się spodziewać, jakI oto koniec "Darów Anioła". Co myślę? Cóż, niestety - zbyt dobrego zdania o końcówce mieć nie będę. Już na samym początku mogliśmy się spodziewać, jak wszystko się skończy. I nawet gdy już zdarzały się w powieści mniejsze lub większe tragedie, to niedługo potem i tak wszystko wracało do normy, jakby autorka przestraszyła się, że zrobiła swoim bohaterom krzywdę. Cieszę się, że to koniec. Ostatnie części już mi się szalenie dłużyły!...more
Pierwszy tom podobał mi się szalenie. Drugi zaś był dosyć niemrawy. Brakowało mi jakiegoś mocnego zakończenia, mam wręcz wrażenie, że autorka najsilniPierwszy tom podobał mi się szalenie. Drugi zaś był dosyć niemrawy. Brakowało mi jakiegoś mocnego zakończenia, mam wręcz wrażenie, że autorka najsilniejsze emocje zaserwowała nam na sam początek, a potem była już tylko równia pochyła. Wielka szkoda, że w Polsce nie wydano trzeciego tomu - chętnie dowiedziałabym się, jak kończy się ta historia....more
Uwielbiam Meryl Streep! Ale ta biografia nie dała mi absolutnie żadnej wiedzy, której już bym o tej aktorce nie miała. Sztuczne "zapychacze" w postaciUwielbiam Meryl Streep! Ale ta biografia nie dała mi absolutnie żadnej wiedzy, której już bym o tej aktorce nie miała. Sztuczne "zapychacze" w postaci wykazu filmów i nagród. Absolutnie nieunikatowe zdjęcia. Miałam wrażenie, jakby autor tworząc tę książkę zrobił jedynie "kopiuj-wklej" z Internetu. Jestem szalenie rozczarowana....more
Co za książka! Nie spodziewałam się, że okaże się ona aż tak dobra. Każda z bohaterek opowiada o sobie. Czasem mocno prawdziwie, czasem wyraźnie staraCo za książka! Nie spodziewałam się, że okaże się ona aż tak dobra. Każda z bohaterek opowiada o sobie. Czasem mocno prawdziwie, czasem wyraźnie stara się "wybielić". Na koniec każdego 'rozdziału' pani Bonda przytacza dokładne szczegóły tragedii znane z sądowych akt, wypowiedzi świadków i współwinnych, czasem ofiar. Do tego, dodaje dokładną analizę psychologów i psychiatrów, którzy obserwowali oskarżone i stawiali diagnozy dotyczące ich zdrowia psychicznego. Czytelnik może sam wyrobić sobie opinię o tytułowych morderczyniach. Niebywała pozycja!...more
Po dość słabym czwartym tonie nie miałam żadnych wygórowanych nadziei co do kolejnej części. Miałam wrażenie, że wszystko to już po raz któryś odgrzewPo dość słabym czwartym tonie nie miałam żadnych wygórowanych nadziei co do kolejnej części. Miałam wrażenie, że wszystko to już po raz któryś odgrzewany kotlet, który nijak nie może mnie zaskoczyć. Przyznaję jednak, że się myliłam. Tom piąty dosłownie wbił mnie w sofę! Wielu rzeczy się nie spodziewałam! Zakończenie było już trochę w stylu poprzednich części, ale to, co działo się przed finałem było już znacznie bardziej interesujące! Irytowała mnie tylko Clary. Jej postawa z tomu na tom nuży mnie coraz bardziej. "Oj. To ja wpakowałam Jace'a w to wszystko, ja, ja, ja! Więc ja go uratuję!". I w sumie kończy się tak, że 'czarną robotę' odwalają wszyscy wkoło, a Clary wpada na ostatni akt wymachując mieczem i jakoś tak przypadkowo zostaje bohaterką. Ech. Ale poza tym - miód!...more
Po dwóch ostatnich tomach przygód Cottona Malone bardzo przyjemnie zaskoczyła mnie ta powieść. Dużo nagłych zwrotów akcji i dodanie głównym bohaterom Po dwóch ostatnich tomach przygód Cottona Malone bardzo przyjemnie zaskoczyła mnie ta powieść. Dużo nagłych zwrotów akcji i dodanie głównym bohaterom "pieprzyku". Cotton, Casiopeia i Stephanie nie są już biali i prawi, autor ukazał też ich ciemniejszą, mroczną naturę. Szalenie przyjemnie czytało mi się tę książkę i nie mogę się już doczekać, aż kolejne tomy trafią w moje ręce!...more