Gdy opada wyborczy kurz, przestają się liczyć emocje, uroda kandydatów oraz ich zdolność do płynnego mówienia tego, co elektorat chce usłyszeć. Jakby mniej ważne stają się też pretensje do poprzedników – za sytuację zaczyna odpowiadać nowa władza. Cóż, może nie wszędzie w równym stopniu, ale w dojrzałych demokracjach jak najbardziej. A Wielka Brytania zdecydowanie zalicza się do tej kategorii. Już niedługo niewiele da się więc zwalić na błędy Liz Truss, Borisa Johnsona czy Rishiego Sunaka.

Tęsknota za wzrostem