Skuteczna polityka publiczna wymaga nie tylko błyskotliwych pomysłów, które będą się dobrze prezentować na konferencji prasowej, lecz także żmudnego wdrażania, a potem jeszcze mniej spektakularnej ewaluacji i nieustannego fine-tuningu. Bez tego nie da się osiągnąć sukcesu, którym można się pochwalić w kolejnej kampanii wyborczej. Wprawdzie niektórym politykom wystarczy szczycenie się samymi deklaracjami, ale zawsze warto wskazać choćby jedną małą rzecz, która została „dowieziona”.

Tym bardziej że czasem sam sposób wdrożenia jakiegoś rozwiązania może stanowić wartość dodaną. Świetnym przykładem jest Rodzina 500 plus. Choć komentatorzy skupiali się głównie na wymiarze transferowo-redystrybucyjnym, to nie należy zapominać, że równie ważnym czynnikiem wpływającym na ocenę tego programu, była jego prostota. Zaleta ta jest zasługą urzędników z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, którzy w kilka tygodni ogarnęli, jak powiązać system składania wniosków z indywidualną bankowością elektroniczną. Izabela i Maciej Kisilowscy w książce „Administrategia” słusznie zauważają, że los Polski (i każdego innego kraju) w dużym stopniu zależy właśnie od takich ludzi – menedżerów publicznych. Bez sprawnych kadr zarządzających państwo nie jest w stanie skutecznie realizować swoich zadań, niezależnie od uwarunkowań strukturalnych, mających decydujący wpływ na sytuację społeczno-gospodarczą. Choćby z tego powodu tzw. kadrowi są zwykle osobami nr 2 w partiach politycznych, zaraz za przywódcami.