Żenada w Warsie. W połowie drogi zabrakło nawet kawy. Zaskakujące tłumaczenie spółki

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Podróż pociągiem IC z Poznania do Krakowa trwa pięć godzin. Przekonane, że w Warsie zjemy śniadanie i wypijemy kawę, wsiadłyśmy jedynie z butelką wody. Czekało nas srogie rozczarowanie. Wstyd to mało powiedziane. To była żenada.

W połowie drogi w Warsie zabrakło nawet kawy. Foto: Czytelnik / -

Pociąg IC "Osterwa" jedzie z Krakowa do Szczecina, a później wyrusza w podróż powrotną. My wsiadłyśmy w Poznaniu o godz. 8:38. Do Krakowa miałyśmy pięć godzin jazdy. Miałyśmy książki, telefony i butelkę wody. Stwierdziłyśmy, że nic więcej nie będzie nam potrzebne. W pociągu jest przecież Wars, a ten, jak myślałyśmy, jest całkiem godnie wyposażony. Menu nie jest długie, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Tak myślałyśmy. Najważniejsza w tak długiej drodze wydawała się jednak porządna kawa.

Do Warsu poszłyśmy dość szybko, bo po niecałych dwóch godzinach jazdy. Stanęłyśmy przy ladzie i wzięłyśmy do ręki menu. Całkiem nieźle – zdążyłyśmy pomyśleć, a pan z obsługi Warsa już nam zakomunikował, że sałatki nie ma, z dań ciepłych śniadaniowych są tylko frankfurterki i jajecznica. Bez zbędnego marudzenia zdecydowałyśmy się na kawę i jajecznicę. I można powiedzieć, że miałyśmy bardzo dużo szczęścia.

W Warsie zabrakło nawet kawy

Zjadłyśmy nasze śniadanie, które było całkiem przyzwoite i przystępne cenowo, bo za kawę latte i jajecznicę na maśle z dwoma kromkami ciemnego pieczywa zapłaciłyśmy po 38 zł. Nie było dużego ruchu, więc pozwoliłyśmy sobie posiedzieć przy stoliku i porozmawiać. Jakoś tak jest przyjemniej, niż siedząc w przedziale. W międzyczasie dołączyły dwie koleżanki. Zamówiły dwie ostatnie kanapki, ale na kawę już się nie załapały. Okazuje się, że w połowie drogi do Krakowa skończyła się kawa, więc o latte czy espresso z ekspresu można było zapomnieć.

Pracownik Warsa z bezradnością rozkładał ręce

Trudno było nam ukryć zdziwienie, że w Wasie może się skończyć kawa. Bezradny pracownik Warsa proponował podróżnym więc kawę rozpuszczalną. Tej nawet nie było w menu. Klienci, którzy słyszeli tę informację, zdegustowani rezygnowali z rozpuszczalnej lury. I trudno im się dziwić. Zapytany o to pracownik strefy gastro z rozbrajającą szczerością stwierdził, że przecież nie da się przewidzieć, ile towaru zejdzie podczas drogi, a zaplecze nie jest z gumy. A nie można np. w Szczecinie zrobić dodatkowego zatowarowania? Takiej opcji Wars chyba nie przewidział.

Gołąbków nikt nie chciał?

Tymczasem nieubłaganie zbliżała się godz. 11, a pasażerowie pociągu "Osterwa" zaczęli mieć ochotę na jakieś dania obiadowe. I tym razem też musieli się obejść smakiem i widokiem menu oraz zażenowanego pracownika. Nie było kotleta schabowego, nie było grillowanego fileta z kurczaka, nie było panierowanego camembertu, nie było zupy, ani naleśników. Została ostatnia porcja pierogów i gołąbki w sosie pomidorowym. Chętnych na gołąbki nie było. Dzięki temu my mogłyśmy bez wyrzutów sumienia zajmować stolik aż do południa.

Zapytaliśmy Wars o powody tak żenującej sytuacji. Na odpowiedź musiałyśmy się naczekać, ale w końcu nadeszła. "Zgodnie z obowiązującymi w wagonach obsługiwanych przez naszą Spółkę standardami asortyment podany w karcie menu powinien być dostępny podczas całego przebiegu relacji pociągu" – poinformowano nas na wstępie i przeproszono za dyskomfort. Tłumaczenie mocno nas zaskoczyło.

Wars zaskoczyła frekwencja

"Z przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego wynika, że pracownik obsługi nie uwzględnił wzmożonej frekwencji podróżnych i zamówił zbyt małą ilość asortymentu w magazynie spożywczym znajdującym się w Krakowie" – napisał Janusz Chochulski, kierownik zespołu obsługi klienta i kontroli spółki Wars. Trudno sobie wyobrazić, jak biedny pracownik miałby uwzględnić wzmożoną frekwencję w Warsie. Nam wydaje się, że powinna zrobić to sama spółka i ewentualnie rozważyć dodatkową dostawę towaru np. w Szczecinie, jeśli skończą się zapasy.

"Ze swej strony możemy zapewnić, że dokładamy wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca. Pracownicy obsługi gastronomicznej przechodzą cykliczne szkolenia, ze szczególnym uwzględnieniem zasad obsługi klienta. Ponadto wszelkie dania serwowane w wagonach sporządzane są według receptur gwarantujących ich wysoką jakość i walory smakowe" – dowiedzieliśmy się od spółki Wars. No cóż, widać, że szkolenia jednak nieco zawiodły w firmie.

Lepiej zabrać ze sobą kanapki i termos

"Uwagi płynące od naszych klientów traktujemy z należytą powagą, gdyż stanowią dla nas cenne wskazówki, które wykorzystujemy w trakcie podejmowania działań mających na celu podnoszenie jakości naszych usług oraz dostosowanie ich do Państwa oczekiwań" – dodał na koniec Janusz Chochulski ze spółki Wars. Mamy nadzieję, że tak właśnie będzie, ale jednak radzimy ze sobą zabrać kanapki w dłuższą podróż, bo nigdy nie wiadomo, czego może zabraknąć w Warsie.

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji