Francuskie Bugatti, podobnie jak włoskie Ferrari, nie zamierza rezygnować z silników spalinowych – informuje brytyjski „Auto Express”. Auta z napędami konwencjonalnymi będą produkowane nawet jeśli ziści się wiszący nad branżą zakaz rejestracji tego typu aut.
– Nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy produkować silników benzynowych po 2035 roku – zapowiedział w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem „Auto Express” Mate Rimac, szef Bugatti Rimac.
Producent luksusowych, sportowych aut stwierdził także, że najnowszy, szesnastocylindrowy, wolnossący silnik, stworzony przez Bugatti we współpracy z firmą Cosworth, będzie stosowany w produkowanych przez firmę pojazdach, nawet mimo wiszącego nad branżą unijnego zakazu rejestracji aut spalinowych.
Przypomnijmy, że zgodnie z uchwałą Parlamentu Europejskiego taki zakaz, miałby wejść w życie w 2035 r. Przepisy nie zabraniają jednak produkcji tego typu aut, a władze Bugatti, by wciąż produkować auta benzynowe, dopuszczają nawet możliwość płacenia ewentualnych kar.
Jak zapowiedział Mate Rimac, firma mogłaby rozważyć nawet budowę niewielkich stacji paliw w pobliżu domów klientów rejestrujących spalinowe bugatti po 2035 r. Nie byłoby ich jednak zbyt wiele, w 2022 r. firma sprzedała bowiem 80 pojazdów. Na polskim rynku od 2019 r. zarejestrowano jedynie jedno auto z logo Bugatti. Nic jednak dziwnego, za najtańszy wariant modelu chiron trzeba zapłacić ok. 13 mln zł.
Ceny mogą jednak wzrosnąć już za niespełna miesiąc. 20 czerwca zadebiutuje bowiem następca chirona. Auto wyposażone we wspomniany już szesnastocylindrowy, wolnossący silnik ma mieć moc 1800 KM i rozpędzać się do 300 km/h w niespełna 10 sekund. Maksymalna prędkość określona została na 445 km/h.