• Prawo jazdy na motocykl zrobiła wiele lat po prawie jazdy na samochód
  • Długo nie przyznawała się do tego najbliższym
  • Motoryzacja kojarzy się Odecie Moro przede wszystkim z wolnością
  • Na motoryzacyjne wyprawy chętniej wybiera się z kobietami niż z mężczyznami
  • W dzieciństwie Odeta Moro chciała należeć do gangu. Czy zrealizowała swoje plany?

Odeta Moro – dziennikarka telewizyjna i radiowa, popularna prezenterka i uczestniczka programów telewizyjnych, ale też pasjonatka motoryzacji i zapalona motocyklistka. Jako nastolatka marzyła nie tylko o własnym motocyklu, chciała też jeździć po świecie ciężarówkami. W rozmowie z Łukaszem Bąkiem opowiada, jak zaczęła się jej przygoda z motocyklami, kto usiłował ją powstrzymać od zrobienia prawa jazdy na motocykl.

Łukasz Bąk: A teraz, moi drodzy, kobieta wyjątkowa, bo znacie ją jako dziennikarkę, znacie ją jako prezenterkę. Uczestniczyła nawet w programach typu Celebrity Show, prawda Odeta?

Odeta Moro: No zdarzyło się. Zdarzyło się, tak? Zdarzyło się.

Ale nie wiecie o niej jednego i dzisiaj się tego dowiecie. To jest wariatka motoryzacyjna!

Troszeczkę.

Odetta Moro. Dzień dobry. Proszę, nie troszeczkę ty powiedz, czym ty dzisiaj do nas przyjechałaś, bo ja jak usłyszałem, to prawie spadłem z krzesła.

Nie, nie, nie.

No powiedz to, pochwal się.

Słuchaj, ja jeżdżę wszystkim.

A to dobrze, o tobie świadczy.

Jeżdżę wszystkim, aktualnie, ponieważ ja wiem, że to tak może nie wypada, bo normalnie przyjechałabym motocyklem, ale pomyślałam sobie, jesteś ty, to ubiorę się w garnitur.

No jak widać, ja też się wystroiłem w garnitur...

Już nie chciałam tutaj robić cyrków i się przebierać, więc przyjechałam takim dosyć sporym samochodem.

Renault Trafic w Longu, no już powiem wam, zdradzę to. Ośmioosobowy, dziewięcioosobowy?

Tak, ośmioosobowy. To jest mój samochód na tak zwane wypady rodzinne.

Z całą rodziną przyjeżdżasz?

I z rodziną i na wypady na zdjęcia, więc bardzo mi się przydaje bardzo często w pracy, czasami też w roli wesołego autobusu. Aktualnie wożę nim powietrze, a wszystko dlatego, że mój samochód po prostu jest w warsztacie.

To taki stary jest?

Nie, ale są takie różne sytuacje i akurat żyjemy w czasach, kiedy ciężko jest zdobyć pewne części i tutaj jednej zabrakło i brakuje jej od trzech tygodni.

To jakiś rzadki samochód musisz mieć. Czym jeździsz?

Evoqiem.

Range Roverem, tak?

Tak.

A, to Brytyjczycy. Jeżeli to trzy tygodnie oczekujesz na część, to prawdopodobnie dopiero ją produkują. Tyle mogę powiedzieć i pocieszyć cię.

Podobno to jest wliczone w… Dziękuję ci. Czyli dalej będę jeździła Renault.

Dokładnie. Chociaż nie! Będziesz jeździła motocyklem, bo już nie będziesz musiała ubierać się w garnitur...

Tak, to prawda.

I do tych motocykli ja nawiązuję, bo to jest tak, że ja znam wiele kobiet, które rzeczywiście pasjonują się motoryzacją. Ale miłością do dwóch kółek nie pałają i ciągle wydaje mi się, to nie chciałbym brnąć w jakieś stereotypy, bo ja nie lubię stereotypowego myślenia, tak samo jak uważam, że kobiety są świetnymi kierowcami. Znam wiele kobiet, które są lepszymi dużo kierowcami niż ich faceci, mężowie, chłopacy i tak dalej. Tylko ja mam takie wrażenie, że te motocykle w Polsce i kobiety tak jakoś nie idą ze sobą w parze.

Ale jest coraz więcej kobiet. Ja nie znam statystyk, broń Boże, nie chcę tutaj nic mówić, bo nie wiem, ile jest jeżdżących kobiet, ile jest kobiet, które mają prawo jazdy kategorii A, nie mam pojęcia. Natomiast ja jeżdżę od kilkunastu lat, nie wiem, pewnie bym skłamała, ale no myślę, że czternastu, piętnastu, tak pi razy drzwi.

I tak regularnie, że masz motocykl i jeździsz...

Tak. I moje marzenie w ogóle o jeździe motocyklem, o tym, żeby mieć motocykl, ono zrodziło się, jak jeszcze byłam w szkole podstawowej, potem w liceum. To były takie czasy, jak moi rówieśnicy czytali Popcorn, Bravo i takie gazety, na pewno pamiętasz. Koleżanki czytały Dziewczynę. A ja czytałam magazyny, które traktowały o motoryzacji, głównie o motocyklach. Wtedy nie było internetu, zbierałam te magazyny, oglądałam i marzyłam o tym, żeby mieć prawo jazdy kategorii A, ale na drodze stanęli mi rodzice.

Jak każdy młody człowiek... Jak zawsze w realizacji marzeń przeszkadzają rodzice...

Jak miałam 17 lat i mogłam zrobić prawo jazdy na samochód, chciałam od razu na motocykl, wtedy tata powiedział "nie", mama "nie", bo się zabijesz, bo sobie zrobisz krzywdę, nie. Więc ja powiedziałam dobra, to teraz nie.

Potem przez moment zachłysnęłam się pracą, samodzielnym życiem, później szybciutko założyłam rodzinę i nie miałam czasu i przestrzeni na ten motocykl. Ale potem do mnie wróciła ta wielka ochota sprzed lat, ale wtedy mój były mąż mi powiedział: "zwariowałaś".

To ile miałaś tych lat, jak zrobiłaś w końcu to prawo jazdy na motocykl?

No byłam dorosłą osobą, trzeba byłoby zajrzeć w moje prawo jazdy, ale myślę, że miałam 30 lat z groszami.

I w tajemnicy przed mężem to zrobiłaś, tak?

Oczywiście.

Nie powiedziałaś mu nic?

Nikomu nie powiedziałam.

A kiedy się dowiedział?

Nikomu nie powiedziałam. Potem radosny mój jeden kolega, który też jeździł, pochwaliłam mu się tak delikatnie i on się wygadał.

Czyli rozumiem, że jak zwykle facetowi powierzyłaś tajemnicę. Tak i się okazało. Dowiedziało się całe miasto, tak?

Dokładnie tak było.

Jako pierwszy dowiedział się mąż, a jako drudzy – rodzice....

Ale przyjaźnimy się do dziś, żeby było jasne.

To dobrze.

Tajemnica już nie była tajemnicą, no i potem już zaczęły się moje przygody, no jakby nie było wyjścia.

Ale skąd to się powiedz mi wzięło u ciebie ta miłość do dwóch kółek? Z potrzeby chwili, to znaczy na przykład korki warszawskie czy po prostu emocje, adrenalina?

Ja wychowałam się na Mazurach i jako dzieciak nie miałam za wiele możliwości komunikacyjnych. To wykluczenie komunikacyjne, jak mieszkasz w małych miejscowościach, kiedyś było dłuże. Albo PKS, albo rower. Więc ja jeździłam całe życie na rowerze. I ten rower był moim narzędziem zabawy, jak byłam dzieckiem, bo zakładałam gangi rowerowe i przemycaliśmy różne rzeczy. Ucząc się przemytu, mając sześć lat, siedem, osiem. Przemycaliśmy kamienie i takie różne tam rzeczy bawiąc się po prostu.

Dobrze, że ty się w Stanach nie urodziłaś...

I wtedy już miałam ochotę na gang. On nie był motocyklowy, był rowerowy. A potem się zaczęły takie historie na serio. Nigdy nie założyłam gangu, ale mam swoje koleżanki, bo jeździmy wszystkie pod – że tak powiem – dyktando koleżanki Oli, która nazwała to Moto Birds. Więc jesteśmy takimi trochę "motoptaszkami". No i sobie śmigamy.

Foto: Archiwum prywatne Odety Moro

Ja już wtedy, na tym rowerze, czułam wiatr we włosach. I wiatr jest chyba takim żywiołem, z którym mi najlepiej.

A też żeglujesz?

Tak, też żegluję, to idzie w parze. A na motocykl zakładam kask, nikt mi nie przeszkadza. Jestem ja, jest przyroda. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Rozumiem, że jest to też sposób na odstresowanie się i złapanie jakiegoś dystansu do tego całego świata.

Na wyciszenie. To jest chyba mój sposób na medytację. Bo po prostu jestem ja i tylko ja wtedy sama ze sobą.

Odstawiam, że skoro gang rowerowy, to pierwszy motocykl to musiał być Harley, nie?

No tak.

Tak? Naprawdę? Tak? A teraz?

Teraz jeżdżę GS-em od BMW.

A to taki bardziej turystyczny, prawda?

Tak, GS 850 Ale po mieście bardzo fajnie śmiga.

A gdzie byłaś najdalej motocyklem? Bo słyszałem, że też uczestniczysz w fajnych wyprawach motocyklowych. Głównie... kobiecych.

Najdalej? Ciężko powiedzieć, co to znaczy najdalej. Bo można patrzeć i najdalej na kilometry i najdalej patrząc na wysokość, w sensie wysokość. Ja dokładnie tydzień temu wróciłam z Wietnamu, gdzie dwa tygodnie byłyśmy w Wietnamie, jeżdżąc po tej części środkowej.

Ale motocyklami?

Tak. Mhm. Nie widać?

Jestem pod ogromnym wrażeniem po prostu.

Jakbyś mnie zobaczył tydzień temu, to wszyscy mówili, że wyglądam jak pizza na twarzy.

Wietnam, Wietnam, owszem, kojarzy mi się z dwoma kółkami, ale wiesz, tymi skuterami jeżdżącymi wszędzie.

Oni nie mają tam dużych pojemności. Tam pojemności takie do dwóch...

No właśnie. 125, 250?

Tak, max. No. Max. A ja jestem jeszcze wysoka, a przeciętny Wietnamczyk jest dużo niższy, więc generalnie, żeby znaleźć coś wysokiego i usiąść tak na tym osiołku, żeby było wygodnie, to też jest dosyć duża trudność. Natomiast udało się, znalazły się takie motocykle i jeździłyśmy przez ostatnie dwa tygodnie niestety w upale, bo pogoda nie była idealna, było jedyne 46 stopni. Więc jak sobie pomyślisz...

Ale przyjemny chłodek.

Nie ma takich ubrań. I naprawdę wszyscy wiem, że wymyślają i bieliznę termiczną chłodzącą i grzejącą. Na 46-48 stopni nikt nic nie wymyśli. Nie ma szans.

Wymyślił japonki i krótkie spodenki.

Nie.

Wietnamczycy tak jeżdżą...

Powiem ci, że w japonkach nie dało się stać. Ale to jest taki wyjazd, na którym po raz pierwszy raz przekroczyłam granicę chłodzenia. Bo normalnie te szyby otwieramy po to, żeby trochę pooddychać świeżym powietrzem i się schłodzić. Natomiast tutaj to ciepłe powietrze z zewnątrz tak wysuszało oczy i gałki oczne, że naprawdę chłodniej było w zamkniętym kasku. Co 20 minut przystanki, lód pod kołnierzem i też, nie ukrywam, rozbieranie się na każdym stopie.

Foto: Archiwum prywatne Odety Moro

To ty pojechałaś tam się umęczyć czy odpocząć?

Nie, miało być 30 stopni, a spotkałyśmy się z anomalią pogodową. Okej. I nie widziałam tego Wietnamu w taki sposób, jak bym chciała, bo zwiedzanie nie jest tam w takiej temperaturze niemożliwe. No chyba, że ty siedzisz cały czas w kanałach Wietkongu, to wtedy jest okej.

Brzmi jak szkoła przetrwania tak naprawdę.

Tak. Ale to nie była trudna trasa. To miał być relaks, a temperatura trochę pokrzyżowała plany. Natomiast to jest też takie miejsce, gdzie wrócę na pewno, bo tam jazda... Ja jeździłam w Indiach i wiesz, Indie motocyklem, gdzie masz naprawdę mnóstwo ludzi, jest jeszcze ruch lewostronny, wydawały mi się ciężkie. W Wietnamie wyjeżdżają ci z każdej strony, tam niby ruch jest prawostronny, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, natomiast tam każdy wyjeżdża z każdej strony.

Wszyscy jadą na siebie?

Tak. Także trzeba być bardzo czujnym. Jedyne, co tam cię ratuje, to to, że wszyscy jeżdżą wolno, więc masz naprawdę czas, żeby zareagować. Takie 50, 70, 80, no stówa, to jest naprawdę szybko w tamtych warunkach.

Na każdym kontynencie jeździłaś już motocyklem?

Nie, no nie byłam w Australii. Europa tak... Francja, Włochy...

Ameryka?

Stany Zjednoczone – też byłam tam oczywiście. Grand Canyon i tak dalej.

Ameryka Południowa?

Ameryka Południowa, no to Argentyna, Boliwia, Chile. I to też bardzo fajna podróż sprzed pięciu bodajże lat. No tak, myślę, że to był 2019, może 2020 rok. I tutaj byłam najwyżej z kolei. Tam udało nam się wjechać na 5300, 5400 metrów. Z kosmosu jest widoczny taki wulkan, krater wulkanu Galan. I wjeżdżając tam na motocyklu musisz się liczyć z tym, że po pierwsze, y nie oddychasz, no bo nie za bardzo jest czym, ale motocykl też nie za bardzo ma czym oddychać. Więc wjechanie tam jest sporą trudnością, tym bardziej że to był bardzo trudny offroad. Nas tam było chyba 11 koleżanek, więc było nas sporo. I te motocykle też się dusiły i dławiły. Trasa była bardzo trudna. Boliwia jest niesympatyczna, nie lubi turystów. Ciężko jest tam wjechać, ciężko jest tam przejechać.

Foto: Archiwum prywatne Odety Moro

Tam nie ma dróg jakoś specjalnie. Ja nie pamiętam, żebym widziała kawałek asfaltu w Boliwii. Zresztą tam był tylko offroad i myśmy tłukły ten offroad. Ja pamiętam, ja przyjechałam tak zmęczona, że ja dwa tygodnie dochodziłam do siebie. Więc to chyba była najcięższa taka podróż.

A masz jakieś takie motocyklowe marzenie jeszcze?

No i Himalaje jeszcze, tak? To też przepiękne, polecam. Jakby ktoś chciał kiedyś pojechać tamto na motocyklu. Ruch motocyklowy w Indiach, w Himalajach właśnie, to jest w ogóle cała religia. I tam wszystko pachnie, tam wszystko smakuje, tam są przepiękne trasy. Tam przepięknie można też spaść, więc bardzo polecam być czujnym. Ale przepiękne przeprawy przez rzeki, przez kamienie, super serpentyny.

Foto: Archiwum prywatne Odety Moro

Ale to, o czym mówisz, to też musi oznaczać, że lubisz wyprawy. A jeździłaś w Alpy, te nasze, europejskie.

Nie, nie byłam nigdy.

Nie lubisz? Nigdy nie byłaś?

Nie, nie byłam.

A to ci akurat polecam, parę przełęczy.

Wiesz co? Wiesz, jak ze mną jest? Ja mam dzieci, rodzinę i ja muszę czasem uciec. Daleko. Tak, tu jest za blisko, bo oni będą czegoś ode mnie chcieli.

Okej, a tam możesz wyłączyć telefon, nie mam roamingu, wszystko jest wyłączone i znikasz. To masz jakieś takie motoryzacyjne, motocyklowe marzenie? Miejsce, które chciałabyś bardzo zobaczyć, a w którym jeszcze nie byłaś?

Wiesz co, marzy mi się Mongolia bardzo i marzy mi się Butan.

Tak, to na koniu chyba ta Mongolia?

Nie, ale na motocyklu bardzo mi się marzy. Ja wiem, że tam jest trochę inaczej. Marzy mi się Mongolia, marzy mi się Butan bardzo, bo teraz dużo rozmawiałyśmy o Butanie i bardzo dużo rozmawiałyśmy o tym, jaki to jest kraj, jak on jest zamknięty na turystów. Teraz po covidzie się otworzył, wjazd tam nie jest tanią opcją, te limity są na turystów, żeby tam nie zajeździć tego kraju. No i mówi się, że to jest kraj najszczęśliwszych ludzi na świecie. Więc myślę, że to jest fajny kierunek.

I to są takie fajne marzenia, bo są bardziej tak naprawdę turystyczne i podróżnicze, nawet nie turystyczne, bo to trudno mówić o turystyce... Turystyka nam się kojarzy raczej z All Inclusive w Egipcie, tylko właśnie to jest takie podróżnicze twoje wyzwania. A masz takie marzenia już stricte motoryzacyjne? W sensie jakiś samochód na przykład, który byś bardzo chciała mieć. Miewałaś w ogóle kiedyś takie marzenia?

Marzyłabym mieć kampera. Tylko pomyślałam sobie ostatnio, że kampera to sobie mogę pomarzyć o nim. I jak będę miała okazję, to sobie pomogę z posiadaniem tego kampera i w niego zainwestuję, ale dopiero jak już nie będę miała siły jeździć na motocyklu.

Ja też marzyłem, wiesz, o posiadaniu kampera. Do momentu, kiedy raz kamperem nie pojechałem z własnymi dziećmi na weekend. Nie polecam. Nie polecam.

Nie, to ja bardziej myślałam w kontekście dorosłych dzieci i tego, że ja sobie tym kamperem jak wyjadę, to tylko będą dzwonić i pytać przez pół roku, kiedy wracam i gdzie jestem. Bardziej taki plan. Natomiast wiesz, ja w ogóle, myśląc o motoryzacji, ja zawsze chciałam mieć nie dom z garażem, tylko garaż z domem. Ale niestety te warszawskie warunki nie pozwalają na to. Lubię mieszkać blisko centrum, więc nie stać mnie na garaż z domem w dobrej lokalizacji.

Dobrze cię rozumiem, choć mam dom na wsi i mam spory garaż, to niestety...

Ale masz dom z garażem czy garaż z domem?

Właśnie mam dom z garażem, niestety. Ten błąd popełniłem przy budowie, dzisiaj bym już postąpił trochę inaczej.

Ja bym mogła mieć przynajmniej 2-3 motocykle, no pewnie bardziej 3. Tak samo z samochodami.

A powiedz mi, a prawo jazdy kategorii C już zrobiłaś?

Nie, ale marzy mi się.

Ale nadal ci się marzy? No to jest jakieś kolejne wyzwanie w takim razie.

Jest.

Słyszałem, że lubisz duże rzeczy w motoryzacji, czyli takie skrajności, czyli motocykl...

Ja w ogóle marzyłam też zawsze, żeby jeździć tirem. Nigdy mi się nie udało tego marzenia zrealizować, natomiast wydaje mi się, że na wszystko przychodzi w życiu czas. I może mi się uda. Ostatnio rozmawiałam z moją koleżanką Marleną, która jest w ogóle HR-owcem, jakby nie ma związku z motoryzacją, takiego stricte związku z motoryzacją. Też jeździ na motocyklu. I rozmawiałyśmy przez moment i ona do mnie mówiła: wiesz, a ja sobie zrobiłam prawo jazdy kategorii C. No mam. I tak mnie zainspirowała. No może zrobić w sumie, tak żeby mieć.

I wtedy Renault Trafica będziesz na Renault Mastera mogła zamienić.

No tylko właśnie, tylko po co, wiesz o co chodzi, tylko po co.

Żeby realizować swoje marzenia. Ja uważam, że trzeba, nawet jeżeli one są czasami bez sensu.

Ja wiem, ja wiem. Może na nim nie mam czasu w tej chwili. Natomiast ja całe dzieciństwo, jak byłam dzieckiem, wydawało mi się, że jak będę kierowcą tira, to będę mogła zobaczyć i eksplorować cały świat. To było takie przekonanie, że między kontynentami są mosty i można wszędzie pojechać.

A ja jestem ciekaw na przykład, czy Odeta potrafi naprawić swój motocykl, jak coś w trasie się zepsuje.

Czy potrafię naprawić? Nie wiem, ale pewne rzeczy w garażu robię. Jak czegoś nie wiem, to sięgam do YouTube'a, oglądam filmy instruktażowe i całkiem mi wychodzi. Albo dzwonię do sąsiada, który też jeździ i Piotruś mi zawsze pomaga.

No to dobrze, że przynajmniej masz fajnych sąsiadów. Odeta, no bardzo ci dziękuję za fantastyczną rozmowę.

Ostatnio padły mi akumulatory, bo wiesz, nie schodziłam zimą do garażu.

No i co? Masz prostowniczek?

Oczywiście. Oczywiście, rozkręciłam wszystko, poradziłam sobie i pięknie działa.

Brawo, zuch dziewczyna. Słuchaj, wszystko, co mogę ci życzyć w takim razie, to dalej realizowania tych swoich podróżniczych pasji, bo to jest przepiękne. Ja sam uwielbiam podróżować, więc z zainteresowaniem słuchałem tego, jak to się robi na dwóch kółkach. Może kiedyś sam spróbuję. A pozostaje mi życzyć ci po prostu tira wypchanego motocyklami.

I garażu.

Wiesz, żeby sama mogła go prowadzić, żeby to był taki tir łączący zalety kampera i jednocześnie żeby można było tam zmieścić dziesięć motocykli na każdą okazję. Na każdy dzień tygodnia i do każdej kreacji.

Wchodzę w to. Dziękuję ci bardzo serdecznie i do zobaczenia na trasie.

Dziękuję, do zobaczenia.