- Choć agencja R4S formalnie już nie istnieje, jej byli partnerzy znów mają problemy
- Prokuratorzy ze Szczecina badają, czy podczas swojej działalności polegającej na obsłudze spółek Skarbu Państwa jej partnerzy nie wykorzystywali swoich politycznych koneksji
- Według ustaleń śledczych modus operandi ich działalności stanowić miało zapewnianie prezesom z poprzedniego nadania ochrony prawnej i politycznej w zamian za korzyści majątkowe
- "Z uwagi na brak potwierdzenia, że usługi były wykonywane, nie można potwierdzić ich ewentualnej przydatności dla Spółki" — tak pracę R4S dla państwowych Zakładów Chemicznych Police ocenili śledczy
- "Dzięki pomocy Adama Hofmana są w stanie zyskiwać przychylność w niektórych ministerstwach" — pisał po spotkaniu z przedstawicielami R4S do swojego prezesa pracownik Zakładów Chemicznych Police
- Byli partnerzy spółki nie chcieli rozmawiać z Onetem o wszczętym niedawno śledztwie
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Słynną agencję public relations R4S powołali do życia w 2015 r. były rzecznik polskiej policji Mariusz Sokołowski wraz z Michałem Wiórkiewiczem, byłym asystentem premierów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo szybko do spółki, najpierw jako współpracownik, a następnie partner, dołączył Adam Hofman — były polityk i rzecznik PiS. W kolejnych latach partnerami agencji zostali również były prezes Grupy Lotos (i przyjaciel Hofmana) Robert Pietryszyn oraz byli dziennikarze Igor Janke ("Rzeczpospolita") i Sławomir Jastrzębowski ("Super Express").
Spółka znana była głównie z obsługi spółek Skarbu Państwa. Po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. podlegały one ministrowi skarbu Dawidowi Jackiewiczowi, od lat zaprzyjaźnionemu z Hofmanem.
W 2015 i 2016 r. agencja pracowała m.in. na rzecz KGHM, Grupy Azoty, Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, Polskiej Spółki Gazownictwa i "Polfy" Tarchomin.
To właśnie z powodu bliskich kontaktów Jackiewicza z R4S i obsadzania kolejnych spółek znajomymi jego i Hofmana, polityk musiał jesienią 2016 r. pożegnać się ze stanowiskiem w rządzie. Działalność agencji prześwietlili w 2021 r. we wspólnym śledztwie dziennikarze "Gazety Wyborczej", portalu Oko.Press i Fundacji Reporterów. Grupę skupioną wokół Hofmana określili mianem "układu wrocławskiego".
R4S pracowało dla Grupy Azoty. Czy powoływano się wówczas na wpływy?
W czerwcu 2021 r. CBA, na polecenie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, wkroczyło do mieszkań i domów partnerów R4S, a także siedziby samej spółki. Agenci szukali w nich materiałów świadczących o pracy agencji na rzecz jednej ze spółek z Grupy Azoty — Zakładów Chemicznych Police. Ich poprzednie władze, jeszcze z nadania PO z prezesem Krzysztofem J. podejrzewając o działanie na jej szkodę polegające na zakupie po zawyżonej cenie akcji spółki African Investment Group.
Co wspólnego ze śledztwem miała R4S?
Według ustaleń śledczych to właśnie J. podpisać miał z agencją umowę na świadczenie usług marketingowych, na podstawie której Police płaciły spółce 40 tys. zł miesięcznie.
Na podstawie zgromadzonych w tym postępowaniu materiałów 17 kwietnia br. wszczęte zostało kolejne śledztwo. Tym razem dotyczące już stricte działalności agencji R4S.
"Prowadzone jest w kierunku przestępstw z art. 230 i 271 par. 1 i 3 kk., tj. powoływania się na wpływy i poświadczania nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" — potwierdza w korespondencji z Onetem prok. Anna Gawłowska—Rynkiewicz z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Powoływać się na wpływy, poświadczać nieprawdę w dokumentach i robić to w celu uzyskania korzyści majątkowej, a więc w rzeczywistości łapówek, mieli właśnie przedstawiciele agencji R4S — potwierdziła nam naczelniczka wydziału ds. przestępczości gospodarczej w tamtejszej jednostce, prok. Agata Badura: — Postępowanie dotyczy tej właśnie spółki. Są prowadzone czynności, a śledztwo pozostaje w toku — przyznała.
Śledczy unikają odpowiedzi na pytania, jakich konkretnie działań R4S dotyczyć ma ich postępowanie, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Odpowiedź na nie odnajdujemy jednak w materiałach, do których udało nam się dotrzeć nieoficjalnie.
"Przychylność niektórych ministerstw dzięki pomocy Adama Hofmana"
Wszczęcie osobnego śledztwa poświęconego R4S zainicjowały właśnie analizy umów łączących tę spółkę z Policami. Już dwa lata temu śledczy zwracali uwagę, iż jedna z nich dotyczyć miała "przygotowania i wdrożenia programu komunikacji obejmującego spotkania przedstawicieli Spółki z przedstawicielami instytucji uznanymi przez Spółkę za niezbędne do prawidłowej realizacji Usług w ramach Umowy".
W materiałach śledztwa śledczy interpretują to tak: "Należy zwrócić uwagę, że już sam przedmiot umowy wskazuje na możliwość doprowadzania przez R4S do spotkań z przedstawicielami instytucji (stosownie do wyboru ZCH Police S.A.) w zamian za korzyści majątkowe ( w postaci miesięcznego wynagrodzenia). W/w konstrukcja pozwala na wnioskowanie o uzasadnionym podejrzeniu zaistnienia czynu z art. 230 par. 1 kodeksu karnego, w zakresie działalności polegającej na powoływaniu na wpływy w dotychczas nieustalonych instytucjach, celem organizacji spotkań z przedstawicielami Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A.".
Umowa pomiędzy Azotami i R4S zawarta została 8 grudnia 2015 r. 28 stycznia z Krzysztofem Zajdlem spotykają się Mariusz Sokołowski i zatrudniony w agencji Piotr Wojtyczka (dziś prezes Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej "Invest-Park" uchodzący na protegowanego Michała Dworczyka).
Po odbytym spotkaniu Zajdel pisze maila do prezesa Polic Krzysztofa Jałosińskiego: "Agencja ma zająć się budowaniem odpowiedniego politycznego klimatu w Warszawie. Pan Sokołowski sugerował, że dzięki pomocy jego partnera i wspólnika Adama Hofmana są w stanie zyskiwać przychylność w niektórych ministerstwach dla wspomnianych wcześniej projektów".
O jakie projekty mogło chodzić?
Szczecińscy śledczy interpretują to tak: "W niniejszej sprawie zachodzi więc podejrzenie, iż zawarcie umowy przez ZCH Police S.A. z w/w podmiotem w grudniu 2015 r., było związane wyłącznie z chęcią zapewnienia dalszego sprawowania zarządu przez ówczesnych członków zarządu Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A., w konsekwencji czego nie doszłoby do ujawnienia nieprawidłowości przy zakupie akcji African Investment Group. Potwierdzają to zresztą inne dowody (w tym zeznania świadków)".
Ministerstwo jako "instrument" uniemożliwiający badanie przekrętów
Krzysztof Zajdel w rozmowie z Onetem nie przypomina sobie ani swojego spotkania z przedstawicielami R4S, ani — jak twierdzi — nie kojarzy dziś nazwy samej agencji, a nawet nazwiska Adama Hofmana. Nie potrafił też przypomnieć sobie, czy agencja pośredniczyła w jakichkolwiek kontaktach z ówczesnym ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem (dziś wiceprezesem należącej do Orlenu spółki Orlen Synthos Green Energy).
— To było dawno. Czy pan pamięta wszystkie maile, jakie wysyłał pan do kogoś siedem lat temu? — usłyszeliśmy od niego podczas rozmowy telefonicznej.
Na trop spotkań ludzi z Azotów z Jackiewiczem wpadli jednak śledczy. W materiałach prowadzonego śledztwa, którymi miał okazję zapoznać się Onet, charakteryzując je w następujący sposób: "ustalone osoby (zaangażowane w wyprowadzanie składników majątkowych z African Investment Group) zainicjowały w okresie 2016 r. działania przedstawicieli Grupy Azoty mające na celu podważenie wątpliwości co do legalności zakupu akcji African Investment Group, które ujawniły się w 2016 roku, w tym spotkania z udziałem ówczesnego Ministra Skarbu w tej kwestii. W trakcie niniejszego śledztwa ustalono bowiem działania osób związanych z podejrzanym Krzysztofem J., zmierzające do wykorzystania Ministerstwa Skarbu Państwa jako "instrumentu" uniemożliwiającego zbadanie nieprawidłowości w zakupie akcji African Investment Group".
Prócz podejrzeń, że działalność spółki R4S polegać miała w rzeczywistości na zapewnieniu władzom Polic pasa transmisyjnego do kontaktów z przedstawicielami administracji rządowej, szczecińscy prokuratorzy podają również w wątpliwość wartość merytoryczną innych świadczonych przez agencję usług na rzecz Grupy Azoty. A także innych spółek Skarbu Państwa.
Analizując wykonane przez R4S na rzecz ZCH Police "strategie", "plany komunikacji", a także "rekomendacje kierunkowych działań komunikacyjnych" i "algorytmy komunikacji w sytuacji kryzysowej" śledczy zauważają, że "zawierają one jedynie ogólnikowe informacje", podkreślającym przy tym, że za ich opracowanie Police zapłaciły agencji 250 tys. 840 zł.
Modus operandi: umowy w zamian za ochronę polityczną i prawną?
Podobną aktywność agencji śledczy odkryli również w odniesieniu do innego państwowego giganta — lubińskiego KGHM Polska Miedź S.A. Umowę z nią R4S podpisuje tuż przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, gdy na czele kombinatu stoi prezes z nadania PO Herbert Wirth.
Doprowadziło to prokuratorów do przeświadczenia, że działalność R4S sprowadzać miałaby się w rzeczywistości nie tyle do świadczenia usług PR na rzecz spółek Skarbu Państwa, z którymi agencja zawierała umowy, ile pośrednictwa w kontaktach z nadzorującym te spółki Ministerstwem Skarbu Państwa i kierującym nim Dawidem Jackiewiczem.
Po co?
By ich prezesów mamić perspektywą utrzymaniu się na stanowiskach pomimo zmiany rządu.
Z materiałów śledztwa: "Moment podpisania i trwania współpracy z KGHM Polska Miedź S.A. przez R4S sp. z o.o., nieprzypadkowo, w ocenie organu procesowego, jest zbieżny z okresem bezpośrednio poprzedzającym problemy w/w spółki związane z inwestycją kopalni miedzi Sierra Gorde w Chile [...]. Zachodzi więc sytuacja analogiczna jak w przypadku Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A. [...] Prowadzi to do jednoznacznego wniosku, iż zgromadzony materiał dowodowy (w tym w szczególności dokumentacja, jej oględziny, analiza kryminalna, jak również materiał niejawny) wskazuje na uzasadnione podejrzenie stosowania modus operandi polegającego na podpisywanie umów podmiotami, które z różnych powodów są zainteresowane rozwiązaniem istniejących problemów natury prawnej [...] istnieje uzasadnione podejrzenie, iż umowy zawierane przez R4S sp. z o.o. miały na celu faktycznie podejmowanie działań przez osoby skupione wokół tej spółki prowadzące do pozostawienia status quo w zakresie dotychczasowych władz spółek z udziałem Skarbu Państwa, wobec perspektywy zmian ich zarządów".
Jak się jednak okazało, działania R4S nie były jednak skuteczne.
Herbert Wirth z fotela prezesa KGHM odwołany został już 3 lutego 2016 r. Krzysztof Jałosiński prezesem GA Zakładów Chemicznych Police przestał być dwa tygodnie później.
Partnerzy milczą. Jastrzębowski chce od Polski 100 tys. euro zadośćuczynienia
Dawni partnerzy spółki R4S, do których rozesłaliśmy pytania lub chcieliśmy zapytać o prowadzone obecnie śledztwo w sprawie działalności ich dawnej firmy, nie mieli ochoty na rozmowę z Onetem.
Mariusz Sokołowski i Michał Wiórkiewicz odmówili spotkania i rozmowy z nami na ten temat. Hofman i Pietryszyn w przesłanym nam oświadczeniu napisali jedynie, iż "nie posiadają wiedzy w tej sprawie, w związku z powyższym jej nie komentują".
21 lutego ub. roku Jastrzębowski na polską prokuraturę i CBA poskarżył się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Za rzekomo poniesione straty będące wynikiem działań polskich służb Jastrzębowski domaga się od Polski 100 tys. euro tytułem "słusznego zadośćuczynienia".
Po R4S pozostał tylko szyld. Każdy z partnerów poszedł w swoją stronę
Po dawnej potędze R4S pozostał dziś tylko szyld: spółkę przejęła kancelaria prawna z Wrocławia, a dawni partnerzy nie mają z nią nic wspólnego. Drogi byłych wspólników i partnerów się rozeszły.
Sławomir Jastrzębowski i Igor Janke, po latach spędzonych w PR, próbują wrócić do dziennikarstwa. Pierwszy jest właścicielem i szefem platformy blogowej Salon24.pl. Drugi nagrywa podcast.
Wiórkiewicz z Sokołowskim prowadzą dziś własną agencję PR. Podobnie Hofman z Pietryszynem. Ci drudzy przejęli też spółkę R4S Consulting Hungary, na której otwarciu w 2020 r. gościł tamtejszy premier Viktor Orbán.
Niedługo później to właśnie MOL został wybrany przez Orlen na kupca części majątku po wchłanianym przez PKN Lotosie.