• Tomasz Szatkowski był wspierany przez Pałac Prezydencki. Z informacji Onetu wynika, że MSZ miało toczyć poufne negocjacje z otoczeniem Andrzeja Dudy: poparcie dyplomaty w zamian za zgodę prezydenta na odwołanie kilku ambasadorów
  • W tym samym czasie pojawiła się jednak rządowa kandydatura w postaci Adama Bugajskiego. Dwie propozycje wzajemnie się osłabiały. Polacy przegrali
  • W historii polskiego członkostwa w NATO Polak był zastępcą sekretarza generalnego tylko raz. Stanowiska, o które ubiegali się Szatkowski i Bugajski, przypadły Danii i Finlandii
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

W kierownictwie NATO, poza sekretarzem generalnym jest tzw. pierwszy zastępca ("deputy Secretary General") oraz ośmiu zastępców technicznych ("assistant Secretary General"). Pierwszy zastępca to stanowisko prestiżowe, ale ma mniejszy zakres władzy od zastępców technicznych, którzy mają przypisane bardzo konkretne obszary odpowiedzialności.

Tomasz Szatkowski kandydował na stanowisko zastępcy do spraw inwestycji obronnych, które jest o tyle istotne, że wiąże się z wpływem na to, gdzie zostaną skierowane środki finansowe. Według informacji Onetu zgłosił się on do konkursu za wiedzą i jeśli nie akceptacją, to w każdym razie bez sprzeciwu kierownictwa MSZ.

Ministerstwo miało następnie toczyć poufne rozmowy z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jackiem Siewierą, przez którego proponowano Andrzejowi Dudzie układ polegający na tym, że obecny rząd poprze Szatkowskiego w zamian za zgodę prezydenta na odwołanie kilku ambasadorów.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Problem polega na tym, że równocześnie z wyraźnym już poparciem rządu do konkursu na stanowisko zastępcy do spraw innowacji, zagrożeń hybrydowych oraz cyberbezpieczeństwa stanął dyrektor Departamentu Polityki Bezpieczeństwa MSZ Adam Bugajski. Tomasz Szatkowski zapytany o kandydaturę Bugajskiego stwierdził, że to "znakomity specjalista i dobry kandydat". Jego słabością jest jednak to, że jakkolwiek uchodzi za fachowca, to w przeciwieństwie do Tomasza Szatkowskiego, nie był ani wiceministrem obrony, ani ambasadorem przy NATO. Jego szanse, jak stwierdza w rozmowie z Onetem zastrzegający sobie anonimowość zastępca ambasadora przy NATO jednego z sojuszniczych państw, były obiektywnie mniejsze.

Przede wszystkim jednak wystawienie dwóch kandydatur, a następnie odwołanie w atmosferze skandalu Szatkowskiego z placówki w NATO, przekreśliło szanse obu Polaków.

W ostatniej chwili następca Szatkowskiego przy NATO Jacek Najder (który był już ambasadorem przy NATO, a obecnie kieruje placówką jako charge d'affaires) miał poinformować sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, że Polska nie popiera Szatkowskiego. Wspomniany rozmówca Onetu z Brukseli stwierdza, że była to jedynie formalność, bo lobbowanie za swoimi kandydatami nigdy nie polega na utrącaniu innych swoich kandydatów poprzez wyrzucanie ich z hukiem ze stanowiska. Jeśli rząd RP chciał poprzeć Bugajskiego, to należało po cichu przekazać Kwaterze Głównej, kogo tak naprawdę popieramy, ale nie robić wcześniej skandalu.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w odpowiedzi na pytanie Onetu odpowiedziało, że nie komentuje spraw kadrowych. Komentarza odmówił nam również Adam Bugajski.

Polacy przegrali. Stanowisko przypadło Finlandii

Według informacji Onetu Szatkowski i Bugajski przegrali konkursy, w których brali udział. Stanowiska, o które się ubiegali, objęli dyplomaci z Danii (w wypadku zastępcy ds. innowacji) oraz Finlandii (w wypadku zastępcy ds. inwestycji obronnych). To ostatnie jest szczególnie uderzające, ponieważ Finlandia do NATO wstąpiła ledwie rok temu.

Polska, choć członkiem NATO jest już 25 lat, miała swojego człowieka w kierownictwie sojuszu tylko raz. To zmarły niedawno ambasador Adam Kobieracki, który był zastępcą sekretarza generalnego w latach 2003-2007. Świadczy to bardzo źle o skuteczności polskiej dyplomacji i to zarówno pod rządami lewicy, liberałów, jak i prawicy. Tym, co odróżnia obecną sytuację od poprzednich, nie jest więc to, że po raz kolejny się nie udało. Tym razem, gdy polski kandydat miał szansę, stracił ją dzięki własnemu krajowi.

Polska teoretycznie może oczywiście zagrać jeszcze o stanowisko pierwszego zastępcy SG NATO. W MSZ pojawiły się nawet plotki, że w skandalu z Szatkowskim chodziło tak naprawdę o to, by utrącając jego kandydaturę, proponując Bugajskiego, celowo przegrać obydwa konkursy, a potem użyć tego jako argumentu na rzecz ew. polskiego kandydata na stanowisko pierwszego zastępcy.

Zapytany o to, czy coś takiego wzmacnia szanse ew. polskiego kandydata, wspomniany już wcześniej zastępca ambasadora przy NATO sojuszniczego kraju stwierdził, że jest to metoda, z którą do tej pory w swej karierze w dyplomacji nigdy się nie spotkał.

***

Podcast Onetu "Raport Międzynarodowy" został nominowany w plebiscycie twórców internetowych Best Stream Awards. Bardzo prosimy o Państwa głosy!