• Minęła trzecia rocznica zbrodni w Borowcach pod Częstochową. Jacek Jaworek miał zabić bratową, brata i bratanka, a potem uciec w nieznanym kierunku
  • Teraz prawdopodobnie ciało Jaworka zostało znalezione w Dąbrowie Zielonej
  • O błędach w akcji poszukiwawczej Jaworka opowiedzieli nam częstochowscy policjanci. Podkreślają, że policja nie zarządziła szybkiej blokady dróg, a ich komendant, zamiast szukać uciekiniera, pojechał na imprezę z udziałem ojca Tadeusza Rydzyka i polityków PiS
  • Były komendant częstochowskiej policji Dariusz Atłasik pytany przez Onet, co robił tuż po ucieczce Jaworka, odpowiedział, że nie pamięta szczegółów sprzed trzech lat
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Do tragedii w Borowcach doszło z 9 na 10 lipca 2021 r., z piątku na sobotę. Policja miała dostać zgłoszenie około pierwszej w nocy o trzech znalezionych ciałach. O tym, jak wyglądały tamta noc i sobotni poranek po zbrodni, której dokonał Jacek Jaworek, opowiedzieli nam częstochowscy policjanci.

— Nie wszczęto od razu alarmu, nie postawiono na nogi częstochowskiej komendy policji, a dyżurny początkowo stwierdził, że na miejsce jadą już policjanci z niewielkiego komisariatu w Koniecpolu, z miasteczka oddalonego od miejsca zbrodni o dziesięć kilometrów. Początkowo przypuszczano nawet, że to mogło być tzw. samobójstwo rozszerzone, czyli, że sprawca zabił domowników, a potem siebie. W efekcie nikt w nocy nie zarządził blokady okolicznych dróg, a przecież w Borowcach, niewielkiej wsi otoczonej lasem, są ze trzy drogi na krzyż — podkreśla w rozmowie z Onetem jeden z częstochowskich policjantów.

Zaznacza, że najwyższy czas, aby prawda o zepsutych poszukiwaniach wyszła na jaw. Jego zdaniem zaprzepaszczono pierwsze, najważniejsze godziny. Jacek Jaworek mógł wtedy uciec w dowolnym kierunku, wsiąść w samochód, w pociąg albo uciekać pieszo. Dodaje, że policjanci kryminalni z Częstochowy zostali postawieni na nogi zbyt późno. Z jego informacji wynika, że zaczęli zjeżdżać do komendy dopiero w sobotę po godzinie siódmej rano, czyli kilka godzin po tragedii. Ale to nie koniec.

Czytaj dalej o przebiegu akcji poszukiwawczej w pierwszych godzinach po koszmarnej zbrodni. Nasze źródło szczegółowo opisuje, co zrobił wtedy ówczesny komendant częstochowskiej policji i zastępująca go "pani kalkulator".