Tanie zachwyty nad AI mnie nie kręcą, czyli dlaczego nie gadam z chatbotami

Tanie zachwyty nad AI mnie nie kręcą. I przestrzegam przed tym artystów. Najgłębsza ludzka refleksja, czy to Szekspira, Borgesa, Boba Dylana czy chociażby Miley Cyrus to dla Sama Altmana, Elona Muska i innych technies content na poziomie lorem ipsum. 

28.06.2024 06.17
sztuczna inteligencja

Stosunek większości artystów i artystek do sztucznej inteligencji jest bardzo krytyczny. Są jednak takie, które malują robotami, jak Agnieszka Pilat – z którą ostatnio rozmawialiśmy na tych łamach – i tacy jak Iwan Wyrypajew, który “aktorów jak zaprogramowane maszyny” widziałby na scenie. 

26 czerwca w warszawskim Teatrze Dramatycznym odbyła się polska premiera jego spektaklu "Mahamaya Electronic Devices". Pochodzący z Rosji, ale na Kremlu wyklęty, reżyser od jakiegoś czasu eksperymentuje z formą.��

– Na scenie będzie czworo aktorów. To dość dziwne przedstawienie. Trwa godzinę. Aktorzy zadają pytania i dostają odpowiedzi na każde z nich. Każde pytanie prowadzi nas do jednego, do pytania o sens życia – mówił w radiowej Czwórce Iwan Wyrypajew. 

Ten muzyczno-słowny show – dialogi występujących na scenie (dwie aktorki i dwóch aktorów) – miał być czymś na kształt eseju scenicznego. Skojarzył mi się jednak z rozmową z dzieckiem. Znacie to: gdy mówicie dziecku, że czegoś nie można, to ono pyta dlaczego. Gdy odpowiadacie, że takie są granice życia społecznego, dziecko pyta, kto je ustalał. I tak w kółko.

– Pracując nad wystawieniem spektaklu "Mahamaya", myśleliśmy o współczesnym, progresywnym widzu, dla którego codziennością jest ekran komputera lub klimat szklanego biurowca, ale też poszukiwanie odpowiedzi na pytania o świat, w którym żyje i który współtworzy – mówił we wspomnianej rozmowie reżyser Iwan Wyrypajew, dodając, że "teatr to miejsce, gdzie można zapytać o wszystko, a my żyjemy w świecie, w którym wszyscy się boją. Także zadawania pytań".

Uważaj, kogo pytasz!

Wyrypajew zdaje się twierdzić, że metoda platońska (zadawanie pytań jako forma filozofowania) może nas doprowadzić do prawdy - albo o sobie, albo o świecie. Pytania o wszystko ludzie zadają w internecie, w szczególności w mediach społecznościowych, a od niedawna w rozwiązaniach takich jak ChatGPT.

Tyle że często, szukając prawdy, dostajemy jej trzecią wersję Tischnerowską. Doświadczenia z ChatemGPT pokazują, że chociaż ten ma coraz większą wiedzę, to brakuje mu zwyczajnej refleksji i wyobraźni. Mówi się, że ChatGPT jest na poziomie 8-latka. To porównanie nie ma jednak sensu. 

Jeśli chodzi o programowanie, znajomość języków, obliczenia matematyczne i ogólną wiedzę o świecie, AI bije na głowę każdego dzieciaka na świecie. Z drugiej strony, ChatGPT-3.5 nie poradził sobie z kultową zagadką-rymowanką o tym, "jak bociana dziobał szpak". Dla tych, którzy nie pamiętają, brzmi ona następująco: "A było to tak: / Bociana dziobał szpak, / A potem była zmiana / I szpak dziobał bociana. / Były trzy takie zmiany. / Ile razy był szpak dziobany?".

Według narzędzia OpenAI szpak był dziobany 3 razy. Gdy zwróciłem mu uwagę, że to błąd, poprawił się. Napisał, że szpak był dziobany 6 razy. Po kilkunastu zapytaniach i zwróceniu uwagi, że nie powinien skupiać się na wyrażeniu “była zmiana”, ale na treści, załapał. Czy faktycznie ChatGPT coś zrozumiał, czy raczej w wyniku zero-jedynkowej analizy podał właściwą odpowiedź? Zgodnie z zasadą: zgaduj, aż zgadniesz. 

Ostatnio dr Aleksandra Przegalińska wyśmiała na LinkedInie pustą narrację technoentuzjastów, którzy porównują, z braku wyobraźni albo z racji marketingowych ciągot, ChatGPT do dziecka.

“Jak się zaczęło półtora roku temu porównanie AI do rozwoju dzieci, już wiedziałam, że to jest ścieżka donikąd (zresztą wielu psychologów poznawczych wyrażało sceptycyzm). Pytanie, skoro GPT-5 to doktorant(ka), to czy GPT-6 to już doktor(ka), GPT-7 profesor(ka), a GPT8 - szalony/a profesor(ka)?” – napisała badaczka.

Nadawanie tytułów profesorskich sztucznej inteligencji, ba uczłowieczanie jej na siłę, to przejaw uwiądu intelektualnego porównujących. 

28 maja Paul Krugman, ekonomista i laureat Nagrody Nobla z ekonomii z 2008 roku, napisał na X, że z powodu sztucznej inteligencji Google staje się coraz mniej użyteczny. Zdaniem profesora AI prowadzi do degeneracji wiedzy. Kiepskie treści wypierają te lepsze, a szukanie tych wartościowych to grzebanie za igłą (wiedzą) w stogu siana (gówno contentu).

ChatGPT nie jest ani “jak dziecko”, ani “jak profesor”, a zautomatyzowany dialog nie jest rozmową. Prompty pozbawione są gestów, kontekstów, czyli tego wszystkiego, co czyni rozmowę. Niby oczywistość, ale warto o tym przypomnieć. 

Tak jak wiedza nie równa się mądrości, tak samo posiadanie informacji nie sprawia, że rozumiemy dane kwestie, problemy, zagadnienia. 

Diabeł tkwi w szczegółach, a człowieczeństwo w duszy 

Ostatnio na zamkniętej grupie facebookowej (grupy to jedyna wartościowa rzecz na Fejsie) Artists Against Generative AI anonimowy członek, przedstawiający się jako dyrektor artystyczny w dużym studiu, opowiedział, jak wygląda jego współpraca z “artystami AI”, czyli takimi, którzy zamiast tworzyć promptują, 

Prompterzy są szalenie wydajni, tworzą grafiki, banery nieporównywalnie szybciej niż ludzcy konkurenci. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Jak możemy przeczytać w poście, problem pojawia się, gdy trzeba wprowadzić poprawki. Na prośbę o usunięcie ludzi ze zdjęć cyfrowi wytwórcy zamiast ich usunąć, wstawiają w ich miejsce trawę. Gdy prosi się o usunięcie trawy, wstawiają… drzewka. I tak dalej. W efekcie obrazki, które wymagały lekkich korekt, stają się coraz gorsze.

O tym, że treści tworzone przez AI wyglądają jak kopia kopii i finalne rezultaty mogą być coraz gorsze, pisaliśmy już, m.in. w tekście Marka Szymaniaka "Pakt z diabłem. Tak wydawcy sprzedają duszę".

Sztuczna inteligencja, niezależnie czy chodzi o sztukę wizualną, czy odpowiedzi na pytania natury filozoficznej, sobie nie radzi. Pozornie stworzona na wzór człowieka jest daleka od człowieka. Od jego refleksyjnej natury i białkowego postrzegania świata. 

A wracając do teatru - reżyser "Mahamaya Electronic Devices" powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że… chce grać dla Elona Muska czy Sama Altmana. Czyli osób, które sztukę traktują jako zbiór danych. Dla nich najgłębsza ludzka refleksja, czy to Szekspira, Borgesa, Boba Dylana czy Miley Cyrus to content na poziomie lorem ipsum. 

Tych ciągot i pragnień Wyrypajewa nie rozumiem. Wizji, jak to "awatary AI prowadzą ze sobą bezosobowy dialog prześwietlający najróżniejsze aspekty ludzkiej egzystencji", nie kupuję.

Czy to nieco boomerski zachwyt twórcy filmu “Euforia” nad technologią czy raczej mój konserwatyzm i brak otwartości na eksperymenty? Nie wiem, ale jako współczesny luddysta zalecam ostrożność.