Ostrzega przed Trumpem, a Muska ustawia w szeregu. Czy Napoleon epoki cyfrowej podbije Europę?

Samozwańczy europejski cyfrowy "egzekutor", ambasador spraw europejskich, senny koszmar Elona Muska. Thierry Breton kończy pięcioletnią kadencję w Komisji Europejskiej, ale liczy na więcej.

07.02.2024 05.00
Thierry Breton, francuski komisarz ds rynku wewnętrznego

Ze swoją charakterystyczną siwą grzywą i grubymi, okrągłymi, czarnymi okularami na nosie stał się niegasnącą gwiazdą europejskiej polityki. Odważny i zdecydowany Francuz nie bawi się w stolikowe dyskusje, stawia na swoim. Nie ma typowej dla swoich rodaków słabości do Rosjan. W tym przypomina raczej Napoleona: jest zdecydowany. Kluczowe bitwy jeszcze przed nim. Czy zatrzyma się na Austerlitz, czy raczej dojdzie do swojego Waterloo? 

Thierry Breton zamiast kojarzącego się z admiralicją bikornu woli dobrze skrojone garnitury. Nie ogniem i mieczem wojuje, ale słowem i literą prawa.

Był twarzą regulacji wielkich firm technologicznych, stał się głównym rzecznikiem aktów takich jak: DMA, DSA, Data Act i AI Act. Takie projekty jak obowiązkowe złącze USB-C czy inicjatywy na rzecz większych mocy produkcyjnych amunicji także idą na jego konto. Kupował szczepionki na koronawirusa, wołał szefów największych firm technologicznych na świecie na dywanik i egzekwował od nich dostosowanie się do europejskiego prawa. 

– Był skuteczny i "dowiózł tematy", za które był odpowiedzialny, więc to udana kadencja – ocenia europoseł Kosma Złotowski. 

Francuski komisarz europejski ds. rynku wewnętrznego, mówiący o sobie cyfrowy "egzekutor", znany jest z gromienia big techów i uprzykrzania życia Elonowi Muskowi, ale w ramach kompetencji komisarza ds. rynku wewnętrznego ma pod sobą również tematy obronne. 

W styczniu przekazał do publicznej wiadomości, że podczas szczytu w Davos w 2020 roku Donald Trump ostrzegł szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, że Stany Zjednoczone nie przyjdą Unii z pomocą, jeśli zostanie zaatakowana militarnie. 

Thierry Breton
Thierry Breton, fot. European Union, 2024

Breton opowiedział tę anegdotę w Parlamencie Europejskim zaledwie kilka dni przed zgromadzeniem Partii Republikańskiej w Iowa, które było początkiem starań Trumpa o nominację republikanów do startu w wyborach. Bruksela dostaje ciarek na myśl o możliwym powrocie Trumpa do międzynarodowej polityki. 

"Teraz bardziej niż kiedykolwiek wiemy, że jesteśmy zdani na siebie. Jesteśmy członkiem NATO, prawie wszyscy, oczywiście mamy sojuszników, ale nie mamy innego wyjścia jak drastycznie zwiększyć bezpieczeństwo, aby być gotowym na wszystko" – powiedział Breton. 

Wobec rosnącego poparcia dla kandydatury Trumpa w wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych i coraz większych obaw Europy, która, stojąc w obliczu wojny z Rosją, może zostać opuszczona przez największego sojusznika, Thierry Breton wie, jak działać. 

Gdy ogłaszał, że jego zeszłoroczne zobowiązanie do przekazania miliona sztuk amunicji Ukrainie zostanie zrealizowane, nie krył zadowolenia. 

"Jesteśmy dwa miesiące przed deadline’em, jeśli chodzi o naszą zdolność do wyprodukowania większej ilości amunicji w Europie, oczywiście dla Ukrainy, ale także dla naszego własnego bezpieczeństwa" – mówił Breton między spotkaniami ministrów obrony w Brukseli.

Mimo że kadencja francuskiego komisarza kończy się w czerwcu, on ma apetyt na więcej. Thierry Breton nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. 

Twardą ręką w splot słoneczny 

Zanim dwie przełomowe unijne ustawy regulujące działalność technologicznych gigantów DSA i DMA weszły w życie, Thierry Breton wybrał się do słonecznej Kalifornii, aby spotkać się z szefami amerykańskich big techów i omówić szczegóły. Komisarz, który jest główną osobą w Unii Europejskiej pracującą nad dostosowaniem firm technologicznych do ustaw, chciał się dowiedzieć, w jakim stopniu giganci technologiczni są przygotowani do usuwania nielegalnych treści, mowy nienawiści i dezinformacji ze swoich platform. Na pierwszy ogień poszedł X, wówczas jeszcze znany jako Twitter. Breton podczas podróży po Kalifornii spotkał się także z Markiem Zuckerbergiem z Mety i Samem Altmanem z Open AI. 

Gdy cztery lata wcześniej Thierry Breton obejmował stanowisko komisarza, największe firmy technologiczne na świecie nie sądziły, że Europa mówi serio o regulowaniu ich działalności. Przez lata myślały, że uda im się skutecznie udaremnić unijny nadzór legislacyjny, co ostatecznie okazało się błędem, bo komisarz Breton zakasał rękawy i twardą ręką uderzył w stół. Więc teraz – jak podkreśla unijny komisarz – muszą poważnie traktować Brukselę.

– Komisarz Breton poczynił śmiałe kroki, szczególnie w dziedzinie cyfrowej – mówi nam Róża Thun. Zgadza się z tym jej polityczny oponent. Kosma Złotowski przyznaje, że porównywanie Bretona z poprzednikami nie będzie uczciwe, bo to, co KE zrobiła w obszarze rynku cyfrowego, nazywa się tutaj tsunami regulacyjnym. 

– Nigdy wcześniej nie uchwalono tak wielu aktów prawnych dotyczących tego rynku i trudno sobie wyobrazić, by szybko się to powtórzyło. Naturalnie sprawia to, że Breton prezentuje się jako znacznie aktywniejszy niż wcześniejsi komisarze odpowiedzialni za te tematy – zaznacza Złotowski. 

– W czasie jego kadencji UE udało się przeprowadzić prawdziwą ofensywę regulacyjną, na którą składa się pięć kompleksowych rozporządzeń: Digital Services Act, Digital Markets Act, AI Act, Data Act i Data Governance Act – wymienia Katarzyna Szymielewicz, prezeska Panoptykonu. 

– W ostrych słowach wypowiadał się o szkodliwym wpływie wielkich platform na konkurencyjność czy stan europejskiej demokracji. I oczekiwał od nich, że uznają swoją społeczną odpowiedzialność – dodaje ekspertka.

Jednak samo wprowadzenie nowych regulacji to jedno, ważniejsze jest egzekwowanie tych zasad, a to zdecydowanie jest jednym z najtrudniejszych wyzwań stojących przed urzędującym jeszcze komisarzem.  

– Z mojej perspektywy komisarz za bardzo uwierzył w magię tak zwanego efektu Brukseli, a więc przyjmowania europejskiego prawa jako globalnego standardu – mówi europoseł Patryk Jaki, studząc entuzjazm Francuza. 

Ale Breton wierzy, że on sam, poprzez swój urok osobisty i zdolności perswazji, jest w stanie przekonać big techy do przestrzegania europejskiego prawa, które tworzy. Zanim Musk kupił Twittera, Breton poleciał do Teksasu i namówił najbogatszego człowieka świata do nakręcenia niezręcznego filmu, w którym zgadza się z pomysłami UE dotyczącymi moderowania treści na platformach społecznościowych. Musk i Breton mieli nawiązać wówczas serdeczną relację, a pomóc miało wspólne zamiłowanie do półprzewodników i satelitów.

"To problematyczne, że (Breton – przyp. red.) uważał, że równowaga sił z Muskiem zostanie ustalona poprzez uścisk dłoni i dżentelmeńską zgodę po dyskusji za zamkniętymi drzwiami" – mówił Bloombergowi Jean Cattan, sekretarz generalny francuskiej Narodowej Rady Cyfrowej.

"To najlepszy sposób, żeby dać się oszukać" – dodał. 

Nie trzeba było długo czekać, żeby Breton gorzko się o tym przekonał.

Fałszywe przyjaźnie, kapryśne sojusze 

W październiku Unia Europejska rozpoczęła wstępne dochodzenie w sprawie rozprzestrzeniania się dezinformacji w związku z wojną Izraela i Palestyny. Komisarz Breton wysłał wówczas listy do X, Mety, TikToka i Alphabetu, przypominając im o obowiązkach wynikających z DSA w zakresie moderowania szkodliwych i nielegalnych treści. O ile wiele platform zareagowało, tłumacząc, jakie kroki podjęły, aby powstrzymać dezinformację u siebie, Musk, znany ze swojego temperamentu, wyraził wyłącznie dezaprobatę wobec zarzutów Bretona. Przyjaźń zgasła. 

Thierry Breton podczas spotkania z Elonem Tuskiem
Thierry Breton podczas spotkania z Elonem Muskiem, fot. European Union, 2024

Wobec takiej reakcji ze strony Elona Muska Komisja Europejska wszczęła postępowanie dotyczące naruszenia prawa unijnego przez platformę X. Grozi za to kara nawet do 6 proc. rocznego przychodu.

Dla Komisji jest to pierwsze działanie w zakresie egzekwowania prawa wynikającego z jej nowego, szeroko rozreklamowanego rozporządzenia. Dlatego X stanowi prawdopodobnie najłatwiejszy cel pokazu siły, ponieważ inne platformy będą uważnie obserwować rozwój sytuacji, aby sprawdzić, czy DSA ma zęby.

– Przepisy DSA obowiązują wobec VLOP-ów (very large online platforms – przyp. red.) już od prawie pół roku, a KE nie wydała nawet wytycznych, czego konkretnie od nich oczekuje, na przykład jeśli chodzi o środki przeciwdziałania tak zwanym systemowym ryzykom. A więc na razie jej tryby mielą powoli. Dużo wolniej niż Breton obwieszcza na Twitterze swoje polityczne sukcesy – mówi gorzko Szymielewicz.

Amour sacré de la patrie! 

Thierry Breton jadł kolację z żoną, gdy zadzwonił telefon. Wieczorny odpoczynek przerwał nie kto inny jak sam Emmanuel Macron.

"Zawsze jestem wzywany, gdy wybucha pożar" – powiedział w rozmowie z Politico Breton, wspominając moment, gdy francuski prezydent poprosił go, aby zrezygnował z funkcji dyrektora generalnego Atosa, jednej z najważniejszych firm technologicznych w kraju, i został komisarzem europejskim.

Thierry Breton i prezydent Francji Emmanuel Macron
Thierry Breton i prezydent Francji Emmanuel Macron, fot. European Union, 2024

Macron rzeczywiście miał do ugaszenia pożar, po tym jak jego pierwsza kandydatka, Sylvie Goulard, została odrzucona przez Parlament Europejski ze względów etycznych. Pałac Elizejski wynegocjował szeroki zakres kompetencji dla swojego komisarza, więc szukał wykwalifikowanego kandydata, który sprostałby niełatwym zadaniom. Obowiązki obejmujące nadzorowanie rynku wewnętrznego UE, polityki przemysłowej i cyfrowej, obronności i przestrzeni kosmicznej były tak szerokie, że Breton poprosił o kilka godzin na przemyślenie propozycji. Rano zadzwonił do prezydenta z decyzją.

"Europa znajduje się na rozdrożu: stoi przed poważnymi wyzwaniami technologicznymi i społecznymi, w tym w zakresie kultury i mediów" – mówił we wspomnianej rozmowie komisarz. 

"Niepokoję się także sytuacją gospodarczą, dlatego powiedziałem >>tak<<" – miał wyznać z typowo francuską manierą liderowania Staremu Kontynentowi. 

64-letni wówczas Francuz nie był typowym eurokratą. Sam Breton opisywał siebie jako inżyniera, naukowca, ekonomistę, przedsiębiorcę, profesora, dyrektora generalnego i polityka. W swojej karierze kierował dużymi firmami technologicznymi i telekomunikacyjnymi, takimi jak Thomson, Atos i France Télécom (obecnie Orange). Był ministrem gospodarki i finansów Francji za prezydentury Jacques'a Chiraca. Wykładał na Harvardzie. 

Po jego nominacji kilku posłów do Parlamentu Europejskiego wyraziło obawy dotyczące potencjalnych konfliktów interesów związanych z doświadczeniem biznesowym Bretona w tym w sektorze cyfrowym, w którym będzie on teraz głównym organem regulacyjnym UE. Wobec tych obaw złożył więc oświadczenie, w którym zobowiązał się trzymać z daleka od decyzji dotyczących bezpośrednio jego byłego pracodawcy, a także unikać konfliktów interesów. 

Nie udało mu się jednak uniknąć krytyki, bo podejście Bretona do polityki w Brukseli, miejscu słynącym z biurokracji i ostrożności, wzbudziło kontrowersje. Wielu komentatorów jest zdania, że interes Europy w rozumieniu Bretona zbiega się z poglądami rządu francuskiego. Zarzucano mu wprost realizowanie ambicji swojego kraju i firm znad Loary. 

– Nikt tu nie ma wątpliwości, że komisarz Breton jest rzecznikiem swojego kraju w KE. Jego nieustanne zmagania z amerykańskimi firmami technologicznymi przy przygotowywaniu kolejnych regulacji dla branży cyfrowej też nosiły widoczny ślad francuskiej niechęci do wszystkiego, co pochodzi zza Atlantyku. Dobry przykład to Data Act. Propozycję Komisji można było odczytać jako napisaną tak, by uderzyć w dostawców z USA i promować specyficzny model biznesowy dostawców z Francji – tłumaczy Kosma Złotowski.

Sam Breton jednak upiera się, że wypowiada się w imieniu Europy, a nie tylko Paryża. 

– Breton to najskuteczniejszy ambasador Francji przy UE. Przyniósł francuską wizję i reprezentował ją – mówi Luca Bertuzzi, niezależny dziennikarz technologiczny i dodaje, że sprawy strategicznej autonomii i suwerenności cyfrowej, które pochodzą od niego, przynoszą korzyści nie tylko Paryżowi. 

– On załatwia sprawy, które nam, Polakom, są potrzebne – mówi Róża Thun. Europosłanka przywołuje regulację dotyczącą opóźnionych płatności, którą przeprowadza Breton, a jej zdaniem leży bardziej w interesie polskich małych i średnich przedsiębiorców niż wielkich francuskich firm.

– Tak samo bezpieczeństwo i produkcja amunicji na pewno jest bardzo w naszym interesie. Breton patrzy na Europę jako całość. On, w przeciwieństwie do wielu Francuzów, którzy uważają, że Rosja jest za daleko, by się bać, rozumie, jakie to jest zagrożenie – dodaje Thun. 

Zagrożeniem dla Bretona jest nie tylko Władimir Putin i jego imperialne zapędy, ale własna dość arogancka postawa wobec status quo. Już drugiego dnia urzędowania jako komisarz nieumyślnie zrzucił bombę podczas spotkania ministrów UE na wysokim szczeblu. Zasugerował wtedy przedłożenie nowego wniosku w sprawie zaktualizowania przepisów dotyczących prywatności komunikacji w internecie. Zapowiedź była brawurowa jak na standardy Unii Europejskiej, która działa raczej wedle ustalonych ram. W tym przypadku Rada Ministrów UE pracowała nad regulacją przez trzy lata, a tu nowicjusz chce zaprzepaścić cały ten wysiłek. Kilka godzin później Breton spuścił z tonu, twierdząc, że "wszystkie opcje są nadal rozważane".

Dwie twarze komisarza

Obserwatorzy poczynań Thierry’ego Bretona są zgodni co jednego: jedną z najmocniejszych stron komisarza jest sieć kontaktów biznesowych. W przeciwieństwie do poprzednich osób na tym stanowisku jest insiderem pochodzącym z biznesu, zna najważniejszych graczy w branży. 

Francuski nominat ma dostęp do najważniejszych prezesów firm technologicznych na świecie. Dość powiedzieć, że w czasie pandemii zadzwonił do dyrektora generalnego Netflixa Reeda Hastingsa, aby poprosić o obniżenie rozdzielczości filmów na platformie i w ten sposób zapobiec przeciążeniu europejskich sieci. Innym razem, podczas zeszłorocznego tournée po Dolinie Krzemowej, Breton poprosił CEO Google’a Sundara Pichaia o wsparcie Paktu o Sztucznej Inteligencji. Chociaż Pichai nigdy nie słyszał o tym pomyśle, zgodził się, a Breton tuż po spotkaniu poinformował w mediach społecznościowych, że doszli do porozumienia i Google będzie współpracować z europejskimi legislatorami, żeby dostosować się do regulacji sztucznej inteligencji. 

Sundar Pichai i Thierry Breton
Sundar Pichai i Thierry Breton, fot. European Union, 2024

Breton wierzy, że szefowie dużych technologicznych firm zrobią to, o co poprosi. 

"Znam ten świat. Wywodzę się z niego. Znam tych ludzi" – mówił w wywiadzie dla "Wired" zaznaczając, że prosi ich, aby robili rzeczy, które są wykonalne. "Mówię im, że jeśli chcą dalej prowadzić działalność gospodarczą w Unii Europejskiej, to oni muszą się dostosować, a nie ja" – mówił.

Z drugiej strony częste spotkania komisarza z dyrektorami generalnymi big techów i jego poufałe stosunki z nimi także spotkały się ze stanowczą krytyką. Bretonowi zarzucano, że te relacje służą raczej jego własnej korzyści niż europejskim regulacjom. Inni uważają, że polityk jest zbyt blisko osób, na których firmy wpływają regulacje. Dla przykładu Pat Gelsinger, dyrektor generalny Intela i dotychczas największy beneficjent unijnego Chip Actu, jest wieloletnim przyjacielem Bretona. 

Pat Gelsinger i Thierry Breton
Prezes Intela Pat Gelsinger i Thierry Breton, fot. European Union, 2024

"To stawia w centrum uwagi dwie, czasem sprzeczne, strony osobowości Bretona: asertywnego regulatora, który lubi tweetować z prowokacyjnymi ostrzeżeniami do osób takich jak Elon Musk, oraz byłego dyrektora generalnego, który chce utrzymywać przyjacielskie stosunki z tymi samymi gigantami technologicznymi" – oceniła dziennikarka technologiczna Bloomberga Jillian Deutch.

Salonowiec, gawędziarz, celebryta

Okna biura Thierry’ego Bretona w budynku Berlaymont na Rue de la Loi w Brukseli wychodzą na główny plac przed budynkiem Komisji Europejskiej, gdzie powiewa 27 europejskich flag. Sam komisarz też ma symbol wspólnoty w swoim biurze. Stoi tuż za jego biurkiem obok wysokiego regału, na którym wystawił kolekcję zdjęć z największymi osobowościami polityki. Ma tam zdjęcie m.in. z były francuskim prezydentem Jakiem Chirakiem czy byłą kanclerz Niemiec Angelą Merkel. W swoim biurze, które zawsze tętni życiem, ma kolekcję meteorytów, o których z wielką pasją opowiada gościom. 

Thierry Breton w swoim biurze
Thierry Breton w swoim biurze, fot. European Union, 2024

– Breton ma bardzo dobry kontakt z parlamentarzystami. Od początku kadencji potrafi po prostu przyjść do mojego biura, żeby obgadać jakąś ważną sprawę. Często bywa na posiedzeniach komisji – mówi Róża Thun. – Zdarzało się, że przychodziłam do jego biura, aby omówić coś z jego współpracownikami. Nawet jak nie miał czasu, bo jest niewiarygodnie zajętym człowiekiem, chociaż na chwilę wpadał, żeby się przywitać – dodaje europosłanka. 

O ile europosłowie mogą czuć się zaopiekowani, dziennikarze niekoniecznie, a przynajmniej nie wszyscy. 

– Dostęp do Bretona zależy od tego, w jakim medium pracujesz. On ma swoich ulubieńców, którym sprzedaje newsy. Są to m.in. francuska gazeta finansowa "Les Echos", wiele informacji dał na wyłączność także brytyjskiemu "Financial Timesowi" – mówi nam dziennikarz z Brukseli, który chce zachować anonimowość.

Zdaniem dziennikarza Breton był jednym z tych, którzy naprawdę przenieśli obecność komisarzy w mediach na wyższy poziom. – Dla niego obecność w mediach jest priorytetem. Bardzo często publikuje informacje jeszcze przed biurem prasowym Komisji, bo chce być pierwszym, który ogłasza sukcesy światu – opowiada dziennikarz. 

Thierry Breton wywiad
Thierry Breton, fot. European Union, 2024

A oprócz tych politycznych i biznesowych może się pochwalić sukcesami literackimi. W latach 80. Breton wydał powieści science fiction "Softwar", w której osią fabuły jest amerykański cyberatak na sowieckie komputery. Ten technologiczny thriller powstał z potrzeby chwili, bo jako młody przedsiębiorca sprzedający oprogramowanie w tamtym czasie w Nowym Jorku, Breton miał trudności z przekonaniem informatyków o znaczeniu ochrony systemów przed złośliwym oprogramowaniem. "Powiedzieli, że przesadzam" – mówi Breton w rozmowie z "Wired".

"Softwar", którą napisał wraz Denisem Baldwinem-Beneichem, stała się bestsellerem we Francji i została przetłumaczona na kilkanaście języków.

– To człowiek o silnej osobowości. Jest bardzo charyzmatyczny. Podczas wystąpień, utrzymuje zaangażowanie publiczności, świetnie opowiada dowcipy. Jest typem faceta, który bardziej lubi mówić niż słuchać. A to potrafi być zgubne – mówi Luca Bertuzzi. 

Ambitny Plan B

Kiedy Thierry Breton po raz pierwszy wpadł na pomysł zostania przewodniczącym Komisji Europejskiej, sam chyba nie traktował tej myśli poważnie. Jednak w miarę jak zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego, plan, by wziąć udział w wyścigu o fotel szefa Komisji Europejskiej, staje się coraz bardziej prawdopodobny.

"Przez całe życie byłem informowany o mojej następnej potencjalnej pracy 15 minut wcześniej. Odpowiadając na twoje pytanie: być może będę w stanie rozważyć nowe zadanie w ramach planu B, jeśli jestem planem B" – powiedział Breton na gali Politico, na której ogłaszano najbardziej wpływowych ludzi w Europie, w gronie których się znalazł. Nawiązał przy tym do tego, że nie był pierwszym wyborem na komisarza Emmanuela Macrona, czym rozśmieszył salę.

I chociaż Ursula von der Leyen pozostaje najbardziej prawdopodobnym "planem A" na stanowisko przewodniczącej Komisji, rosnąca niepewność co do jej zamiarów oznacza otwarcie pola dla innych pretendentów, w tym Bretona. O ile jego sukcesy jako komisarza są niezaprzeczalne, nie gwarantują awansu. Breton potrzebowałby wsparcia wszystkich przywódców Europy oraz potwierdzenia ze strony parlamentu, a o polityczne poparcie może być trudno. 

Thierry Breton i Ursula von der Leyen
Thierry Breton i Ursula von der Leyen, fot. European Union, 2024

– Breton wyskakuje poza układy partyjne. Nie jest człowiekiem jednej partii, a bardziej niż na rozgrywkach politycznych skupia się na załatwianiu spraw. Co dla politycznej pozycji jest słabością, ale dla uczestników naszego wspólnego rynku jest korzyścią – mówi Róża Thun. 

Jednak nie wszyscy widzą te korzyści, wskazując, że większa władza Bretona w Unii to zabetonowanie francuskich ambicji we wspólnocie. 

– Łatwo zauważyć, że w obszarach, w które Breton inwestował więcej energii, takich jak technologia czy zbrojenia, znalazło się sporo akcentów profrancuskich. Zasadniczo te przepisy często były profrancuskie, ale również antyamerykańskie. Łatwo znaleźć tu analogię do polityki Macrona, który chce emancypacji Europy od USA – mówi Patryk Jaki.

A ta emancypacja, do której dąży Francja, może również wywołać niepokój w Waszyngtonie.

W przeciwieństwie do von der Leyen Breton prezentuje znacznie mniej transatlantycki profil. 

Dochodzące z Brukseli głosy sugerują, że prawdopodobieństwo, że Breton zostanie szefem Komisji, jest niewielkie. A to dlatego, że szefową Europejskiego Banku Centralnego jest Francuzka Christine Lagarde, a wspólnota stara się pilnować, aby wysokie stanowiska nie były obsadzanie osobami z tych samych krajów. Jednak nawet jeśli Breton nie obejmie najwyższego stanowiska w Komisji, Politico twierdzi, że w następnej kadencji nadal może on dążyć do objęcia wzmocnionej roli wiceprzewodniczącego Komisji, nadzorującej egzekwowanie unijnych przepisów technologicznych, które sam wprowadzał. 

– Prawo ostatecznie jest warte tyle, ile jego egzekucja. Dlatego przede wszystkim Komisja w nowej kadencji powinna dokończyć to, co zaczęła w poprzedniej, czyli skutecznie i konsekwentnie egzekwować regulacje dotyczące wielkich platform internetowych. Oczekujemy między innymi tego, że nowa Komisja jasno określi, które praktyki stosowane przez wielkie platformy internetowe (np. w projektowaniu interfejsu użytkownika czy optymalizowaniu algorytmów rekomendujących treści) są dobre, a które złe. I w ten sposób przyspieszy ich dostosowanie do DSA – mówi prezeska Panoptykonu. 

A do tego potrzebna będzie twarda ręka, której Bretonowi odmówić nie można. Kampania Francuza dopiero się rozpoczyna. Historia pokazuje, że ambitni Francuzi lubią namieszać.