Seniorzy przyklejeni do ekranów. Scrollują telefon, zamiast pobawić się z wnuczką

Walcząc z samotnością i brakiem rozrywek, spędzają godziny przyklejeni do swoich smartfonów. Nie mogąc przestać patrzeć w ekran, nie zauważają, że tracą szansę na zbudowanie realnych więzi i wspólnych wspomnień z bliskimi. Nastolatki? Nie. Boomerzy!

10.11.2023 07.57
Seniorzy uzależnieni od internetu i smartfona

Spędzanie zbyt wielu godzin przed ekranem smartfona czy tabletu kojarzy się z dziećmi i nastolatkami. Dorośli lubią narzekać, że oto młodzi nie robią nic innego, tylko scrollują TikToka, oglądają filmiki na YouTube czy grają w gry, zamiast – jak dawniej – wyjść z domu i na osiedlu grać w klasy czy wisieć na trzepaku głową do dołu. Tyle że coraz częściej... sami przywierają do ekranów.

– Brak higieny cyfrowej nie ma wiekowej metryki. A osoby dojrzałe są narażone na problematyczne używanie smartfonów w pewnym sensie podobnie do dzieci, bo brakuje im doświadczeń, które zebrali już młodzi dorośli i ludzie w średnim wieku – mówi Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa i autorka książki "Wychowanie przy ekranie".

Właśnie to spostrzegła kilka miesięcy temu u swoich rodziców Edyta, mama dwuletniej Marysi. Jej rodzice należą do najmłodszej warstwy pokolenia baby boomerów, czyli osób urodzonych w latach 1946-1964. Ci, którzy przyszli na świat w końcówce tego okresu, mają dziś około 60 lat i więcej. Właśnie przeszli albo niedługo przejdą na emeryturę. Często mają już albo chcieliby mieć wnuki.

fot. shutterstock/Julia Zavalishina
fot. Julia Zavalishina / Shutterstock.com

Edyta ma 33 lata i mieszka w Warszawie, ale wychowała się w małym miasteczku na Warmii. Tam wciąż mieszka jej rodzina, dlatego regularnie zagląda w rodzinne strony. Od kiedy została mamą, u swoich rodziców stara bywać się chociaż dwa razy w miesiącu, choć oznacza to kilkugodzinną podróż autem, co z małym dzieckiem na pokładzie bywa nie lada wyprawą. Nie są to jednak łatwe wizyty.

Wnuczka przegrywa z ekranem

– Rodzice mojego męża mieszkają pod Warszawą, więc odwiedzają nas regularnie. Chciałabym, aby Marysia miała równie dobry kontakt z drugimi dziadkami. Szczególnie że od niedawna oboje są już na emeryturze i mają więcej czasu. Kiedy jesteśmy u siebie, piszą, że tęsknią, nie mogą się nas doczekać. Ale kiedy przyjeżdżamy do nich, to często są nieobecni, małomówni, jakby niezainteresowani nami czy wnuczką. Są tak bardzo zanurzeni w swoich smartfonach, że odnosimy wrażenie, iż moglibyśmy wyjść i nie zauważyliby naszej nieobecności – opowiada Edyta.

To przyklejenie do ekranu utrudnia im, a czasem wręcz uniemożliwia wspólne spędzanie czasu z rodziną czy wnuczką. Przykład? Rodzinny obiad. – Owszem, moja mama stara się wspaniale nas ugościć. Szykuje kilkudaniowy posiłek z deserem. Ale kiedy siedzimy przy stole, szybko wyjmuje telefon i scrolluje Facebooka. Niby jednym uchem nas słucha, ale patrzy w ekran. Boję się sprawdzić, czy rejestruje to, o czym jej opowiadam – mówi Edyta.

Niewiele lepiej zachowuje się dziadek Marysi. Smartfon ma cały czas przy sobie, a do tego bardzo głośno ustawione powiadomienia. Kiedy ktoś do niego napisze albo aplikacja mu o sobie przypomni, słyszą to wszyscy. – A on, zamiast wyciszyć dźwięki i go odłożyć, wydaje się nie przejmować naszą obecnością, tylko sprawdza telefon. Bywa, że rozmawiamy o czymś, a on zaczyna sprawdzać coś w wyszukiwarce albo na głos czytać jakieś clickbaitowe tytuły wiadomości – dodaje.

Edytę najbardziej boli jednak to, że dziadkowie nie potrafią już spędzać czasu z nią, jej mężem ani z wnuczką, za którą podobno tak bardzo tęsknią. Znów najlepiej zobrazować to na przykładzie. W letni weekend Edyta z córeczką odwiedziła rodziców. Była wspaniała pogoda. Wszyscy spędzali czas w ogrodzie. Marysia ciągle podchodziła do dziadków. Zaczepiała, ciągnęła za rękę, nawet zaczynała ich wołać.

– Chciała się bawić, ale nie mogła oderwać ich od ekranów, bo chwilę wcześniej zrobili sobie z nią selfie, a teraz sprawdzali, czy ich znajomi to zdjęcie. Woleli scrollować telefon, zamiast pobawić się z wnuczką. To nie trwało chwilę, ale łącznie kilka godzin. Ocknęli się wreszcie, kiedy mała zaczęła być marudna, bo chciała iść spać. Tylko na zabawę z nią było już za późno – mówi Edyta.

W Magazynie Spider’s Web+ sporo piszemy o tym, jak wpływają na nas aplikacje:

Wtedy kobieta zwróciła rodzicom uwagę. Powiedziała, że ona przyjeżdża z daleka, a oni wydają się niezainteresowani wnuczką. Powiedziała im, że tylko siedzą w telefonach. – Zbagatelizowali sprawę. Mówili, że przecież wcale tak dużo nie korzystają, a poza tym przecież ciągle są przy Marysi. Są, ale jakby ich nie było. Ciałem, a nie umysłem. Nie czuję, aby miała ich uwagę, miłość. Tak się nie buduje relacji – mówi Edyta, która kazała rodzicom sprawdzić, jak wygląda ich "Równowaga cyfrowa", czyli wbudowana systemowo aplikacja, która monitoruje czas spędzony na korzystaniu ze smartfonu.

– U mamy było to 7, a u taty 8 godzin. Większość czasu to media społecznościowe. Byłam przerażona, bo w poprzednich dniach statystyki pokazywały nierzadko nawet 10 czy 11 godzin. Kiedy o to spytałam, to tłumaczyli, że to niemożliwe, bo zwykle tyle nie korzystają. Ale statystyki nie kłamią, tylko pokazują, ile korzystali z telefonu – dodaje.

Gify z kawusią dodają sił

Aleksandra Laudańska, prezeska agencji Silver Content Hub i redaktorka naczelna miesięcznika dla seniorów "#Pokolenia", która zawodowo przygląda się zwyczajom cyfrowym osób 50+, przyznaje, że nadmierne korzystanie ze smartfonów może wpłynąć negatywnie na relacje rodzinne. Zaznacza jednak, że "uciekanie w ekran" jest częściej następstwem kiepskich relacji aniżeli ich przyczyną.

– Jeśli babcia czy dziadek odpływają w telefon, zamiast skupić się na bliskich, to jest to rodzaj manifestacji. Brutalnie mówiąc, pokazanie "mam was gdzieś". Jak widać, ważniejsze dla nich rzeczy dzieją się w smartfonie – mówi Laudańska. Dodaje, że mobilne urządzenia mogą wciągać, bo pozwalają realizować np. potrzebę kontaktu z innymi: – Może babcia siedzi na Facebooku godzinami, bo tam jest zauważana, doceniana, wysłuchana. 

fot. De Visu / Shutterstock.com

Jej zdaniem wystarczy przyjrzeć się zachowaniom osób dojrzałych w mediach społecznościowych, które mogą wydawać się wręcz infantylne. Chodzi o informowanie o niemal każdej aktywności. Wzajemne lajkowanie sobie zdjęć. Komentowanie postów słynnymi już gifami z kwiatami czy smaczną kawusią. Pisanie w nich, jacy to adresaci są wspaniali, świetnie i młodo wyglądają. To dawanie uwagi, ale też liczenie, że zostanie odwzajemniona. Takie osoby zbierają potem plon w postaci lepszego nastroju, większej pewności siebie, poczucia bycia potrzebnym.

– To forma nawiązywania i utrzymywania kontaktów, która pozwala szybciej i łatwiej uzyskać gratyfikację. Ale to często też rozpaczliwy krzyk pokazujący samotność tych osób w rzeczywistym życiu i nieumiejętność budowania prawdziwej relacji w rzeczywistym świecie, gdzie nie jest to takie proste jak naciśnięcie serduszka – tłumaczy Aleksandra Laudańska. 

Nowe lądy

Rodzice Edyty to nie wyjątki. Problematyczne użytkowanie smartfonów może dotykać w podobny sposób ludzi dojrzałych, a także seniorów. Dziś wielu z nich trudno nazwać seniorami, bo choć często są już na emeryturze czy doczekali się wnucząt, to nie czują się tak, jakby byli u jesieni życia. Wręcz przeciwnie – dopiero teraz uczą się na nowo z niego korzystać. Niektórzy odkrywają nieznane dla siebie lądy. Choć wielu z nich jest obeznanych z nowymi technologiami, to wciąż nie są świadomi związanych z nimi zagrożeń, także tych dotyczących codziennych nawyków.

– Lubimy upupiać seniorów. Myślimy, że jak ktoś jest na emeryturze, to jest już babulką w chustce czy dziadziusiem w sweterku, co całe dnie zajmuje się głaskaniem kota. Tymczasem wiek senioralny mocno się przesunął. Dziś nikt, kto ma 60 czy 65 lat, nie powie o sobie, że jest seniorem. My tak chcemy te osoby widzieć, ale tak naprawdę one często są jeszcze aktywne zawodowo, a nawet jeśli nie, to przeżywają drugą czy trzecią młodość – mówi Magdalena Bigaj. Dodaje, że takim osobom internet i smartfony służą w podobny sposób jak młodszym, czyli do codziennych spraw: kontaktów z bliskimi, robienia zakupów, płacenia rachunków czy czytania wiadomości i rozrywki. – Takich osób jest coraz więcej. Do grupy w wieku około 60-65 lat wchodzą ludzie, którzy potrafią obsługiwać smartfon i mają kompetencje cyfrowe, bo nauczyli się tego w średnim wieku – zauważa Bigaj.

Przełomowym wydarzeniem była też pandemia, która przyśpieszyła adaptację technologii wśród osób dojrzałych i starszych. Przed erą COVID-19 wielu nie uważało umiejętności korzystania z internetu czy smartfona za niezbędną. Większość potrzeb takich jak zakupy, spotkania ze znajomymi czy wizyty u lekarza i w urzędzie byli w stanie zaspokoić w tradycyjny sposób. Wraz z lockdownem wiele osób zostało zmuszonych do tego, aby nauczyć się korzystać ze smartfonów, wykonywać połączenia wideo czy oglądać filmy w serwisach streamingowych.

Badania Krajowego Instytutu Mediów pokazują, że w 2022 roku aż w 89 proc. gospodarstw domowych, w których żyją osób w wieku 55-64 lata, posiadało telefon komórkowy z dotykowym ekranem. Odsetek ten wyraźnie spadał u osób po 65. roku życia, ale nadal wynosił prawie 54 proc. Podobnie z korzystaniem z tych urządzeń. W pierwszej grupie korzystało z nich aż 78,6 proc. osób, w drugiej – 37,4 proc.

Te wyniki robią wrażenie, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że jeszcze niecałą dekadę temu w 2014 roku smartfon posiadało tylko 7 proc. osób z pierwszej grupy i raptem 3 proc. z grupy drugiej.

Fot. shutterstock.com/ Twin Design
Fot. Twin Design / Shutterstock.com

Co dziś przedstawiciele tych grup robią, użytkując smartfony? Z obserwacji Aleksandry Laudańskiej wynika, że korzystają z tych urządzeń niemal tak samo jak nastolatkowie. – Nagrywają filmiki, robią zdjęcia, wysyłają memy czy scrollują media społecznościowe, bo te dziś są oknem na świat, dają dostęp do wiadomości, ale i towarzystwa. I tak jak nastolatkom, zdarza im się niemal dosłownie przykleić do ekranu – mówi Aleksandra Laudańska. Wspomina, że niedawno brała udział w ważnym zebraniu, gdzie większość sali konferencyjnej stanowiły osoby 70+. Trzy czwarte z nich było zanurzonych w telefonie. – Uzależniamy się przecież nie od smartfonów, ale od tego, co one nam dają. A dają ogromne możliwości. Kiedy się je pozna, oswoi, trudno z nich zrezygnować, nawet jeśli gdzieś czyhają zagrożenia – mówi Laudańska. I dodaje: – Osoby starsze nie traktują jednak smartfonów tylko rozrywkowo, coraz częściej korzystają też z aplikacji bankowych, uczą się języków i sprawdzają liczbę zrobionych w ciągu dnia kroków.

Mamy więc sporą grupę osób, w których życiu smartfony pojawiły się co prawda późno, ale szybko się w nie wpasowały. Często tak mocno, że bez nich trudno im już wyobrazić sobie codzienność. A u niektórych z nich można wręcz – co pokazują badania – zaobserwować problematyczne korzystanie z sieci. Takie, które odbija się na relacjach rodzinnych czy spadku funkcji poznawczych, czyli umiejętności umożliwiających choćby przyswajanie wiedzy i krytyczne poznawanie rzeczywistości.

Uzależnieni i naiwni

Problem z tym drugim u swojego 60-letniego ojca zauważył 35-letni Tomek, grafik w wydawnictwie prasowym. Z każdą wizytą i spotkaniem dziwiło go, że powtarzał różnego rodzaju "foliarskie" treści i teorie spiskowe, których nie brakuje w internecie. Po kryjomu przejrzał wtedy jego telefon. Okazało się, że ojciec ma konto m.in. na Wykopie i Twitterze, który dziś nosi nazwę X.com. Tomek sam używa tego drugiego serwisu, więc zaczął czytać, co publikuje jego rodzic.

– Byłem osłupiały. Okazało się, że nie tylko podaje i wypisuje niewiarygodne bzdury na temat tego, kto rządzi światem, ale co gorsza, jest zwykłym szurem i hejterem. Każdego, kto się z nim nie zgadza, wyzywał od najgorszych. A najbardziej jego złość aktywowali ci, którzy politycznie byli po drugiej stronie jego barykady. Nie mogłem uwierzyć, że wszystkie te rzeczy pisze ten sam miły pan i ciepły człowiek, który jest dla mnie całkiem dobrym ojcem – opowiada Tomek. Próbował nawet podpowiadać ojcu, skąd czerpać rzetelne informacje, ale tylko się pokłócili. – Zamiast się zbliżyć i rozwiązać problem, oddaliśmy się od siebie. Widzę, jak teraz próbuje ukryć to, że korzysta ze smartfona i jak kompulsywnie sprawdza Twittera. Czuję się na tyle bezradny, że rozważam zgłoszenie jego wpisów jako fake newsów. Może go zablokują? Tylko czy to rozwiąże, czy pogorszy problem? Bo ojciec poczuje się prześladowany i zacznie walczyć z systemem jak w PRL-u – rozkłada ręce 35-latek.

Ta sytuacja nie dziwi Magdaleny Bigaj, która podkreśla, że część dojrzałych i starszych użytkowników internetu może być podatna na rozmaite teorie spiskowe. Niektórym z nich trudno rozróżnić dobre źródła informacji od tych, wobec których należy zachować ostrożność. A problem pogłębiają media społecznościowe, które żerują na budowaniu emocji i polaryzacji społeczeństwa.

– Internet pełen jest króliczych nor wypełnionych teoriami spiskowymi czy fake newsami. A osoby starsze łatwo w nie wpadają, bo nie są przyzwyczajone do tego, że nieograniczony dostęp informacji ma swoje ryzyka. Brakuje im krytycznego aparatu, który pozwoliłby im odróżnić wartościowe źródło informacji od wątpliwego. To zresztą trudne nawet dla świadomych użytkowników sieci. W efekcie, podobnie jak wielu internautów, żyją w informacyjnej bańce i utwierdzają się w posiadanych już przekonaniach – mówi Magda Bigaj.

Ten problem – jej zdaniem – napędzają serwisy społecznościowe, które są z jednej strony niezwykle proste w odbiorze, a z drugiej wciągające. Jest tak, bo dostarczają w krótkiej formie rozrywkę i informację. – A nasz mózg jest leniwy. Chce dostać coś najprzyjemniejszego jak najmniejszym kosztem. Do tego ma potrzebę dowiadywania się, utwierdzania w przekonaniu, że mamy rację, bo to daje nam poczucie bezpieczeństwa. Dlatego tak łatwo sięgać nam po smartfon i scrollować kolejne rolki na TikToku czy Instagramie – mówi Magdalena Bigaj.

I dodaje, że szczególnie algorytm TikToka jest pod tym względem perfekcyjnie zaprojektowany. Dostajemy krótki filmik, który nas zaciekawia i natychmiast nagradza w postaci rozwiązania, puenty, wszystko jest podane w atrakcyjnej formie, często z podkładem muzycznym. – To szalenie wciągające, jakbyśmy uczestniczyli w festiwalu dopaminy. W porównaniu z pustym domem, brakiem bliskich, samotnością to coś wspaniałego – mówi Bigaj.

Fot. didesign021/shutterstock.com
Fot. didesign021 / Shutterstock.com

A na tym lista zagrożeń związana z problematycznym używaniem internetu i smartfonów się nie kończy. Jeśli dziadkowie wiele godzin dziennie spędzają na scrollowaniu ekranu telefonu, to stają się też kiepskim wzorcem dla otoczenia, w tym dla wnuków, które często zostają pod ich opieką. A niewyposażeni w potrzebną wiedzę z zakresu bezpieczeństwa mogą stać się łatwym łupem dla cyberprzestępców. Z jednej strony mogą to być oszuści wyłudzający dostęp do konta bankowego. Z drugiej choćby rzekomi amanci, którzy najpierw oczarowują ofiarę, zasypują komplementami, budują z nią więź, żerując na jej samotności, a kiedy to się uda, wyciągają z nich ostatni grosz.

Ofiarą takiego cyberamanta o mały włos nie padła 70-letnia matka Aleksandry Laudańskiej. Zaczęło się niewinnie od wymiany wiadomości z obcym mężczyzną, który podawał się za lekarza i mieszkał za granicą. – Moja mama poczuła się zauważona, zauroczyła się do tego stopnia, że jak nastolatka pisała z nim do godz. 3 nad ranem. Kiedy oznajmiła, że chce się do niego przeprowadzić, sprawdziłam jego zdjęcia. Okazało się, że były już kilka lat wcześniej wykorzystywane do oszustw. Musiałam złamać jej serce, ale prędzej czy później to i tak skończyłoby się w ten sposób, bo ten, z kim rozmawiała, zaczynał już prosić ją o pieniądze, gdyż rzekomo uległ wypadkowi – opowiada Aleksandra Laudańska. – Niestety takich historii jest sporo. Gdyby nie to, że mam dobrą relację z mamą, więc podzieliła się ze mną tą znajomością, to być może nie udałoby się jej ostrzec na czas – dodaje. 

Gry mogą być sprzymierzeńcem

Nie jest w końcu tak, że korzystanie ze smartfona ma tylko ciemne strony. Używany z głową i umiarem może być wspaniałym narzędziem choćby do łączenia się z innymi ludźmi. A brak towarzystwa i samotność to jedna z plag, która spotyka wielu seniorów. Potwierdzają to badania. 20 proc. starszych Polaków czuje się samotnych. A, jak pokazały badania Johna T. Cacioppio z Uniwersytetu w Chicago, poczucie samotności zwiększa śmiertelność o 26 proc. i może być tak samo szkodliwe dla zdrowia jak wypalenie 15 papierosów dziennie.

W idealnym świecie smartfony mogłyby być więc narzędziem do utrzymywania bliskich kontaktów z rodziną, nawet jeśli ta mieszka w innym mieście czy poznawania nowych osób. A to mogłoby mocno przyczynić się do zmniejszania poczucia samotności i izolacji, które coraz mocniej doskwiera z wiekiem. Kiedy bowiem przybywa nam lat, to jednocześnie budowana z mozołem i przez dekady sieć społeczna ogranicza się. Bliscy wyjeżdżają, przyjaciele i bliscy odchodzą, a i nasze zdrowie często nie pozwala utrzymywać tak intensywnych relacji społecznych jak dawniej.

Takim nieoczywistym miejscem do poznawania nowych osób są gry. Zaletą wirtualnej społeczności jest to, że wszyscy bez względu na wiek mogą poczuć się tam równi. Anonimowość minimalizuje nie tylko bariery wejścia, ale i obawy. W końcu inni gracze nie wiedzą, ile kto ma lat, jak wygląda, kim jest. Liczy się rozgrywka, a ta może przynieść nowe znajomości, które mogą przenieść się nie tylko poza świat samej gry, ale i do świata rzeczywistego. Co więcej, pokonywanie przeszkód i odnoszenie sukcesów w grze może poprawić satysfakcję z życia, bo człowiek lepiej czuje się, gdy coś mu wychodzi.

fot. shutterstock/Andrii Iemelianenko
fot. Andrii Iemelianenko / Shutterstock.com

Jak tłumaczy dr Damian Gałuszka, socjolog z AGH w Krakowie i badacz gier, a także specjalista w zakresie silver gamingu, zaangażowanie w wirtualne zmagania przez osoby dojrzałe może ograniczać ich poczucie osamotnienia. Jest tak, bo grając w grę wieloosobową, człowiek wchodzi w relacje z innymi ludźmi, a więź po zakończeniu rozgrywki może przenosić się np. na fora dyskusyjne. To miejsca, gdzie spotykają się gracze, dyskutują czy żartują.

– Wspólne granie może skutkować nawiązywaniem nowych kontaktów, ale też podtrzymywaniem i wzmacnianiem relacji z krewnymi np. wnukami. Jeśli gra będzie wspólną pasją dziadka i wnuka, to zyskają oni przestrzeń komunikacji, która może ich zbliżyć. Może być sposobem na integrację, dzielenie się czymś dla siebie ważnym. Jeśli jednak gry nie będą tą dzieloną pasją, okazją do wspólnego spędzania czasu, to efekt będzie odwrotny. Ekran z grą może potęgować alienację – mówi dr Damian Gałuszka, autor nadchodzącej książki "Wirtualna jesień życia".

Dodaje, że gry mogą pozytywnie wpływać na zdrowie i leczenie osób starszych. Na rynku jest sporo gier, które mogą ograniczać negatywne konsekwencje starzenia się. To wszystkie gry logiczne, do nauki języków, ruchowe czy ćwiczące pamięć, ale też popularne serie gier AAA – wymienia.

Jest tak, bo niektóre gry motywują też do aktywności fizycznej. Jeśli zainstalujemy choćby Pokémon GO, to, aby zdobywać punkty w grze, czyli łapać nowe stworki, będziemy musieli wychodzić na liczne spacery. Niewykluczone, że w czasie takich wypraw poznamy innych graczy. A jeśli nie chcemy ruszać się z domu, to możemy wybrać jedną z gier ruchowych. Po godzinnej rozgrywce z kontrolerami w dłoniach będziemy czuć się jak po intensywnych zajęciach z zumby.

Ale i tu jest haczyk. Gry i rywalizacja są wciągające, a to może prowadzić do sytuacji, jaka spotkała Weronikę z Lublina. Pewnego razu zaprosiła ona swoich rodziców na 10. urodziny synka, a ich wnuczka. Dziadkowie przyjechali jednak na imprezę mocno spóźnieni, bo babcia wpadła w panikę, kiedy okazało się, że zostawiła telefon w domu. Powrót po zapomniany smartfon stał się koniecznością, bo zarówno babcia, jak i dziadek są zapalonymi graczami. – Kiedy już przyjechali na przyjęcie, to wręczyli prezent, a chwilę później, zamiast spędzić czas z rodziną, wyszli "się przewietrzyć". Niby chcieli rozruszać kości po podróży, ale tak naprawdę szukali Pokemonów w okolicy – wspomina Weronika.

Fot. Shutterstock.com

Kiedy dziadkowie wrócili, kobieta zwróciła im uwagę, żeby odłożyli telefony. W końcu przyjechali tu dla wnuka, a nie dla gry. To jednak spotkało się z wrogą reakcją. – Zrobili mi awanturę, że sama im kiedyś zachwalałam, jak fajny może być smartfon. A teraz kiedy z niego korzystają, to im zabraniam. Nie chciałam się kłócić, więc odpuściłam, ale było mi przykro, że są tak bardzo skupieni na telefonach, że zapominają cieszyć się tym, czego doświadczają. Zamiast spędzać czas z rodziną, to ograbiają siebie i swoich bliskich ze wspomnień. Tego nie da się cofnąć. Pod koniec życia nikt nie mówi, że żałuje, że nie spędził więcej czasu ze swoim telefonem – opowiada Weronika.

Co robić?

Jeśli zauważymy, że używanie smartfona przez naszych bliskich negatywnie wpływa na ich życie, relacje czy zdrowie, nie bójmy się interweniować. Magda Bigaj podpowiada, że możemy podsyłać bliskim filmy czy podcasty tłumaczące problem nadużywania internetu i pułapek z tym związanych. Wtedy unikniemy stawiania siebie w roli autorytetu, który coś znowu tłumaczy zagubionemu w sieci seniorowi. – Nikt nie lubi być traktowany jak dziecko z góry. Dlatego lepiej wysłać rodzicom link do filmu czy podcastu i potem swobodnie porozmawiać o tym, co myślą na ten temat. Może w ten sposób zrozumieją, że być może dzieje się z nimi coś niewłaściwego, a my po prostu się o nich martwimy – mówi Magda Bigaj.

Jednak, aby do tego zrozumienia doszło, konieczne są dobre relacje. – W innym przypadku może się to skończyć kłótnią czy konfliktem – mówi Aleksandra Laudańska i wyjaśnia, że obecnie wielu młodych dorosłych traktuje swoich rodziców, którzy wchodzą w wiek senioralny, jak przechowalnię dla wnuków. – Wcale nie dziwię się, że tacy dziadkowie mówią w końcu "dość". Uciekają w smartfony, bo czują się samotni w ich towarzystwie. Kiedy jednak to staje się problemem, powinniśmy stwarzać ciekawsze niż telefon alternatywy: wspólne wyjście do kina czy teatru, aktywność fizyczną, grę w planszówkę. Kiedy relacje się poprawią, to na pewno odciągniemy bliskich od telefonów – dodaje.

Należy więc dbać o dobre, szczere relacje. Wtedy łatwiej rozmawiać nawet na trudne tematy. Tłumaczyć, że wspólny czas jest niezwykle cenny, a do tego nie jest nieograniczony. Warto zapytać, komu chcą go oddać: bliskim czy urządzeniom?

Imiona bohaterów reportażu i niektóre znaki szczególne umożliwiające ich identyfikację na ich prośbę zostały zmienione.

Ilustracja okładkowa: fot. Hananeko_Studio/Shutterstock
Data publikacji: 10.11.2023