Msze na Robloksie. Wirtualna zabawa czy prawdziwa wiara?

Kościół Katolicki traci młodych wiernych, a ci swoje duchowe potrzeby zaczynają realizować w świecie cyfrowym, czyli tam, gdzie czują się swobodnie, mają poczucie kontroli i coś do powiedzenia. Robloksowe msze mogą być dla Kościoła szansą. Tylko czy ten będzie umiał wykorzystać to, że Bóg mówi do wiernych przez Robloksa? Na razie traktuje to jako wirtualną zabawę.

21.07.2023 03.09
Msze na Robloksie. Wirtualna zabawa czy prawdziwa wiara?

– Pan z wami – śpiewa delikatnym głosem ksiądz.

– I z duchem twoim – odpowiadają wierni.

Gotycką katedrę wypełnia melodia organów. Słychać śpiew. Setki wiernych siedzą w ławach. Wypowiadają słowa modlitwy, przekazują sobie znak pokoju, przyjmują komunię świętą. Wreszcie wysłuchują ogłoszeń parafialnych i żegnają się znakiem krzyża.

Brzmi jak skrót nabożeństwa w Kościele Katolickim? Owszem. Tyle że nie jest to msza święta w realnym, lecz wirtualnym świecie gry internetowej Roblox. Odwzorowaną w niemal każdym detalu mszę "odprawiają" nie prawdziwi księża, lecz gracze schowani za awatarami ubranymi w szaty kapłanów. Prawdziwa jest jednak ich wiara w Boga, którą chcą szerzyć w zakamarkach wirtualnego świata.

Czym jest Roblox?

To internetowa platforma, w której użytkownicy mogą samodzielnie tworzyć własne wirtualne gry, przestrzenie, a nawet całe rozległe światy. Roblox, podobnie jak Fortnite czy Minecraft, opiera się na koncepcji metawersum – swobodnie kreowanej przestrzeni, w której użytkowników ogranicza tylko wyobraźnia. Tylko od nich zależy, co w niej zbudują. Nie ma przeszkód, aby odtworzyć piłkarski stadion i zorganizować wielki koncert czy postawić budynek polskiego Sejmu i odgrywać w nim obrady parlamentu. 

Użytkownicy mogą wcielić się, w kogo tylko sobie zamarzą. Mogą zostać gwiazdą rocka, posłem, ale też duchownym. Nie muszą kończyć seminarium duchownego, przyjmować święceń. Wystarczy, że będą mieli dryg do nowych technologii i sporo czasu. Niektórzy ten czas zamieniają na odtworzenie prawdziwych kościołów i katedr, a w nich mszy świętych. Całość odbywa się z pełnym ceremoniałem, ustaloną liturgią i powagą.

Są księża, biskupi i wierni

Wszystko zaczęło się prawdopodobnie w okolicach 2010 roku. Wierzący z różnych krajów stworzyli na Robloksie całą hierarchiczną strukturę na czele z Kurią Rzymską. Około 2014 roku dołączyli do nich Polacy, tworząc "Archidiecezję Gnieźnieńską".

Dziś funkcjonuje kilka polskich archidiecezji. Żadna z nich nie ma nic wspólnego z prawdziwymi strukturami Kościoła Katolickiego, ale widać, że stworzone w nich obiekty starają się odzwierciedlać te rzeczywiste. Stworzone symulacje wnętrz katolickich kościołów, a nawet historycznych katedr ściągają pod swoje wirtualne dachy dziesiątki tysięcy internetowych użytkowników.

To w nich regularnie odbywają się nabożeństwa "odprawiane" przez księży, a nawet biskupów. Do mszy służą ministranci, a wierni zgromadzeni w kościelnych ławach zachowują się – z małymi wyjątkami, o których za chwilę – jak w czasie prawdziwej mszy. Ba, kościelny zbiera nawet na tacę. Każdy użytkownik przybiera formę awatarów. Wszystko odbywa się w czasie rzeczywistym i w formie jest niezwykle bliskie temu, co wielu z nas zna z obecności w kościele.

Screen z nabożeństwa organizowanego na Robloxie fot. Archidiecezja Gnieźnieńska Roblox @GnieznoRoblox
Fot. Archidiecezja Gnieźnieńska Roblox @GnieznoRoblox

Wyjątki i rozbieżności? Owszem, są. Duchowny prowadzący nabożeństwo może mieć funkcję i wygląd arcybiskupa, ale zdarza się, że kazanie wygłasza głosem co najwyżej nastolatka. Nabożeństwa przypominają te prawdziwe, ale zdarza się, że ksiądz na pogrzebie wyjmuje pistolet i niczym rewolwerowiec strzela w powietrze, oddając – tak się przynajmniej wydaje – hołd zmarłemu. Wreszcie zdarzają się też niepokorni wierni, którzy, zamiast siedzieć w ławach, skaczą, biegają po świątyni z mieczem, a na ogólnodostępnym czacie piszą, co akurat ślina przyniesie im na klawiaturę.

To jednak wyjątki. Organizatorzy mszy na Robloksie zapewniają, że traktują sprawę bardzo poważnie i z należytym szacunkiem. Na każdym kroku podkreślają, że ich wydarzenia nie mają charakteru sakramentalnego ani modlitewnego, ale – co ważne – nie są też czymś, co dziadersi chcący uchodzić za młodzieżowych nazwaliby "beką".

To nie zabawa

Przedstawiciele robloksowych archidiecezji, z którymi udało nam się porozmawiać, przekonywali, że są zaangażowanymi katolikami, a ich działania mają cele ewangelizacyjne. I, co ważne, mają na swoim koncie pierwsze sukcesy, bo według ich relacji msze w Robloksie przyczyniły się nie tylko do wzrostu pobożności członków grupy, ale i nowych powołań kapłańskich.

– Nie stwarzamy zagrożenia dla Kościoła. Naszym celem jest rozpowszechnianie wiary katolickiej. Chcemy ewangelizować innych ludzi, pokazywać im dobre strony wiary. To, co robimy, jest w 100 proc. poważne. Jeśli mielibyśmy traktować to jako żarty, to popełnilibyśmy ciężki grzech – wyjaśnia nam przedstawiciel Archidiecezji Wrocławskiej.

Obecnie tworzy ją ponad 6 tys. członków i ciągle przybywają nowi. Aby dołączyć i zostać wiernym, wystarczy zalogować się na jej Discordzie.

– Aby zostać kapłanem w Robloksie, trzeba napisać podanie, a następnie rozprawkę dotyczącą powołania – wyjaśnia przedstawiciel Archidiecezji Wrocławskiej, w której nie brakuje osób chcących już w rzeczywistym świecie wiązać przyszłość z Kościołem Katolickim. – Wśród nas jest wiele osób, które są już w Seminarium Duchownym, nawet jako diakoni – podkreśla.

Podobnie sytuacja wygląda w robloksowej Archidiecezji Lubelskiej. Aby zostać wiernym, wystarczy dołączyć na serwer w Discordzie. – Do Diecezji może dołączyć każdy katolik, który nie będzie traktował tego "dla beki'' – wyjaśnia robloksowy arcybiskup Oskar Tugal, Metropolita Lubelski. Z kolei czas wyświęceń dla księży to dwa miesiące.

– Jesteśmy szansą dla Kościoła Katolickiego. Mamy cele ewangelizacyjne. Każdy z nas chodzi regularnie do Kościoła, a wielu z nas wiąże z Kościołem przyszłość jako kapłan, kościelny czy organista – dodaje.

Najliczniejsza jest jednak Archidiecezja Gnieźnieńska, która ma blisko 70 tysięcy członków na Discordzie. Jej twórcy od ponad 8 lat zajmują się ewangelizacją młodzieży. Podkreślają, że robią to całkowicie na poważnie z zachowaniem pełnego profesjonalizmu.

"Nie, nie robimy tego dla zabawy. Nie podszywamy się pod prawdziwą archidiecezję gnieźnieńską. Połączył nas wspólny cel, jakim jest ewangelizacja młodych ludzi, a nie zabawa w odprawienie mszy" – piszą o sobie jej przedstawiciele, podkreślając, że wszystkie msze, które się u nich odbywają, nie mają wartości sakramentalnej ani modlitewnej. "Nie udzielamy chrztu, bierzmowania, nie udzielamy ślubów. Nasze msze nie zastąpią prawdziwej Mszy świętej" – dodają.

Fot. Archidiecezja Gnieźnieńska Roblox @GnieznoRoblox

Ten profesjonalizm widoczny jest gołym okiem. Zaprojektowana przez nich przestrzeń jest dopracowana w najmniejszym szczególe. Ogromne wrażenie robi wnętrze stworzonej przez nich katedry, które dostosowywane jest do aktualnych wydarzeń. Przykład? Księża "odprawiający" nabożeństwa noszą szaty liturgiczne we właściwej do okresu barwie. A kiedy pod koniec zeszłego roku zmarł papież Benedykt XVI, to w czasie kolejnej mszy na początku stycznia na sztalugach umieszczono jego portret. 

Wysoki poziom przygotowania dla niektórych bywa na tyle mylący, że niektórzy wierni brali robloksową "Archidiecezję Gnieźnieńską" za inicjatywę prawdziwej archidiecezji. Doszło nawet do tego, że ta druga wydała specjalne oświadczenie, w którym z jednej strony nie kryła zaskoczenia, że taka społeczność w ogóle istnieje, a z drugiej podkreślała, że nie ma z nią nic wspólnego.

– Archidiecezja Gnieźnieńska nie jest twórcą ani nie moderuje społeczności o tej samej nazwie na platformie Roblox – mówił w specjalnym komunikacie rzecznik prasowy archidiecezji gnieźnieńskiej ks. Remigiusz Malewicz, a robloksowe msze nazwał "wirtualną zabawą", które trudno jednoznacznie ocenić.

– Wartościowe jest samo zainteresowanie tematem liturgii, powaga i szacunek, z jakim dzieci do tego podchodzą. Nie ma tu raczej intencji prześmiewczych i działań mających banalizować, karykaturować czy dyskredytować obrzędy sakralne. Niemniej uczynienie z Eucharystii przedmiotu internetowej zabawy wywołuje u wielu mieszane, a nawet negatywne uczucie i to również jest zrozumiałe – mówi ks. Remigiusz Malewicz.

Podobnie sprawę widzi obecny na TikToku jezuita ksiądz Paweł Kowalski. Podkreśla on, że w Kościele Katolickim kluczowe jest uczestnictwo we wspólnocie. Dlatego na to, co się dzieje na Robloksie, patrzy jak na "ewangelizację przez edukacyjną zabawę".

– To jest troszkę jak oglądanie streama na Twitchu człowieka, który gra w grę. Jako widz, owszem, coś oglądam, ale nie uczestniczę. Musimy zrozumieć różnicę. W Mszy Świętej nie chodzi o to, żeby ją tylko oglądać, ważne jest uczestnictwo we wspólnocie. Również przez obecność fizyczną – mówi w rozmowie z SW+.

Ale podkreśla jednocześnie, że nie ocenia negatywnie działalności ludzi, którzy tworzą robloksowe archidiecezje. Przekonuje go to, że są to zaangażowani katolicy, którzy mają dobre intencje.

– Chcą ewangelizować, promować wiarę, dają kolejną okazję do katechezy, a więc robią coś bardzo dobrego. Fajnie by było, żeby wykonali "kolejny krok". Żeby już nie tylko bawili się w Mszę Świętą, lecz i stworzyli dodatkową przestrzeń do dyskusji, rozmowy o Słowie Bożym. Pomocą może być wsparcie asystenta kościelnego czy kierownictwa duchowego. Z tego, co wiem, to pewne działania już podejmują. Proponowałem im organizację wspólnych rekolekcji, co się udało. Oferowałem im też kontakt do duchownego, który mógłby tę ich inicjatywę wesprzeć, ale nie wiem, czy z niej skorzystali. Ważne jest, żeby mieli poczucie, że ze strony duchownych mają wsparcie na tyle, na ile będą chcieli z niego skorzystać – mówi ks. Kowalski.

Bez szufladkowania

W ocenie nie zgadza się z nim dr Marta Kołodziejska, socjolożka z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego badająca relacje między korzystaniem z nowych mediów a przemianami religii i duchowości.

– Można byłoby powiedzieć, że to zabawa, gdyby nie tak wysoki poziom zaawansowania tych inscenizacji. Gdyby to był po prostu żart, to po co wkładać w to aż taki wysiłek? Można byłoby to zrobić szybciej i mniejszym kosztem – twierdzi Kołodziejska. Zwraca uwagę, że organizatorzy wprost mówią o poważnym podejściu do sprawy, a przez to, że to głównie osoby młode, łatwo szybko zaszufladkować ich działania w kategorii żartu. Według niej Kościół Katolicki z automatu traktuje niezależną od siebie inicjatywę lekceważąco, umniejszając jej znaczenie, bo nie ma tam swoich prawdziwych przedstawicieli.

Fot. Archidiecezja Wrocławska Roblox

– Jesteśmy przyzwyczajeni, że religijność transmituje się przez rodzinę, kulturę, przestrzeń publiczną, ale wraz z rozwojem internetu to się zmienia. Przestrzenie internetowe są miejscem, gdzie religijność i duchowość żyją i Kościół nie powinien się oburzać, oceniać tego jako świętokradztwo, lecz cieszyć, że Bóg mówi do wiernych przez Robloksa i umiejętnie to wykorzystać. Po prostu być tam, gdzie są wierni, skoro już przynosi to dobre skutki w postaci ewangelizacji i wzrostu wiary – dodaje.

Szansa czy zagrożenie?

Obecność w tej cyfrowej przestrzeni mogłaby być szansą dla Kościoła Katolickiego na dotarcie do nowych grup wiernych. A to szczególnie ważne, kiedy spojrzymy na badania. Według najnowszego badania CBOS-u tylko nieco ponad połowa młodych osób (do 24. roku życia) określa się mianem wierzących. To spadek aż o 9 punktów procentowych od 2018 roku. Jednocześnie – co nie jest bez znaczenia – przybywa też wątpiących i niewierzących.

Marta Kołodziejska stwierdza, że Kościół powinien się zastanowić, dlaczego to na wirtualnych mszach są tysiące ludzi, a nie w fizycznych kościołach. I wskazuje, że być może kluczowe jest to, że wierni tylko w tym pierwszym przypadku mają poczucie autonomii, sprawczości i władzy nad sytuacją.

– W Robloksie to od nich zależy, jak wygląda ich świątynia, co recytują, co śpiewają, jakie kazanie mówią. Oczywiście wszystko odbywa się według tradycyjnego porządku, ale tam mają większą swobodę i oddolną kontrolę, niż ma to miejsce na prawdziwej mszy – mówi dr Kołodziejska. Mocno dziwi ją, dlaczego mimo upływu lat od pojawienia się mszy w Robloksie, w tej przestrzeni nie ma instytucjonalnego Kościoła Katolickiego. – Nie wiem, dlaczego Kościół nie widzi, jaka to wspaniała możliwość ewangelizacyjno-popularyzacyjna i traktuje tę przestrzeń z ostrożnością, jakby była dla niego zagrożeniem – rozkłada ręce dr Kołodziejska.

– Nie jest to ani alternatywa, ani zagrożenie dla Kościoła – mówi zaś Marta Łysek, dziennikarka, teolog i autorka książki "Ciało i krew". Jej zdaniem organizatorzy mszy na Robloksie są wyraźnie zaangażowani w Kościół i chcą ten Kościół innym młodym ludziom przybliżyć, a jednocześnie wprost mówią, że to atrapa. Ale dzięki niej można zobaczyć, jak w ogóle wygląda msza.

Podkreśla, że faktycznie z jednej strony Kościół może cieszyć się, że jest taka inicjatywa, bo pokazuje, że są na tyle zaangażowani ludzie, by poświęcać tysiące godzin na zbudowanie kopii jednej katedry. – To jest imponujące. Z drugiej jednak strony to jest zjawisko niszowe. Raczej nie przyniesie wielu realnych nawróceń wśród młodych – mówi Łysek. W jej ocenie nawet "przejęcie" tego trendu przez Kościół i zwiększenie jego skali nie jest najlepszym pomysłem. 

– Po pierwsze, już teraz w Kościele jest za dużo roboty, a za mało rąk do pracy. Wejście w Robloksa oznaczałoby dodatkowe obowiązki, z których pożytek mógłby nie być warty włożonego wysiłku. Po drugie, to byłoby po prostu trudne, bo robloksową rzeczywistość rozumieją biegli cyfrowo ludzie, głównie ludzie młodzi. A niestety nie jest to pokolenie, które w tym momencie aktywnie tworzy Kościół. A po trzecie, istotą Kościoła jest spotkanie na żywo i budowanie relacji, wspólnoty w świecie rzeczywistym. W świecie wirtualnym te relacje są dużo płytsze, powierzchowne. To nie pomaga w budowaniu żywej i prawdziwej wspólnoty. Dlatego wejście w Robloksa na dużą skalę nie jest Kościołowi potrzebne – mówi Marta Łysek.

Teolożka zauważa, że Kościół jest przecież obecny na wielu innych platformach i tam próbuje "łowić" wiernych i przyciągać ich do fizycznej wspólnoty wierzących.

– Jest obecny na Facebooku, Instagramie, YouTubie, TikToku. Są grupy online, które spotykają się, aby razem czytać Pismo Święte. Te platformy pozwalają nawiązać bezpośredni kontakt, budować relacje, które przenoszone są potem do rzeczywistego świata. Łączy je to, że widzimy swoje prawdziwe postacie, a nie awatary przebrane w pikselowe stroje. Na Robloksie nie wiemy, kogo oglądamy, słuchamy, z kim mamy do czynienia. To nie służy budowaniu relacji – podkreśla.

Medialny szum

A czy bez tego wsparcia instytucjonalnego Kościoła Katolickiego robloksowe msze przetrwają? Zapewne tak. W końcu istniały na długo przed medialnym szumem, który spotkał je w ostatnich miesiącach. Być może będzie o nich nieco ciszej. Prawdopodobnie wykruszą się ci, którzy zajrzeli na nie z ciekawości. Zapewne nowych wiernych będzie tam przybywało wolniej, ale za to będą to osoby szukające cyfrowej przestrzeni dla swojej duchowości i wiary.

Na wpływ tego medialnego szumu zwrócili uwagę przedstawiciele Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Kiedy zrobiło się o niej głośno, ich serwer przeżywał oblężenie, a nowi wierni pojawiali się tysiącami. Skutki? Poza wiernymi pojawiły się też trolle. Osoby, które przychodziły na nabożeństwa, aby sobie pożartować lub po prostu je zakłócić. Dochodziło też do tzw. raidowania, czyli np. atakowania uczestników wyzwiskami, z którego powstawały potem tiktoki, budujące fałszywy wizerunek całego ruchu.

– Dużo osób wierzy w to, co zobaczy na TikToku i ma nas potem za nieobliczalnych. Takie manipulacje są dość powszechne – pisali przedstawiciele Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Dostrzegli też pozytywy: przypływ wartościowych osób, chętnych do pogłębiania wiary czy nawrócenia, a nawet uważających, że msze w Robloksie to jedyny sposób zachęcający do Kościoła Katolickiego.

– Religia cały czas się zmienia, a technologie otwierają jej nowe wymiary. Nie twierdzę, że nagle wszyscy przeniosą się z wiarą na Robloksa, ale będą szukać nowych miejsc, gdzie będą ją praktykować, co już się dzieje – mówi Marta Kołodziejska.

W końcu robloksowe msze podobno już dziś skutkują kapłańskimi powołaniami. Niewykluczone więc, że w przyszłości doczekamy się nowego pokolenia księży, dla których obecność na tej platformie będzie chlebem powszednim.

Zdjęcie ilustracyjne: Fot. materiały Archidiecezja Gnieźnieńska ROBLOX

Data publikacji: 21.07.2023