Alex Jones, bokser amerykańskiej alt-prawicy, pada pod gradem ciosów

Zbanował go Facebook, YouTube i Twitter. Ale i tak Alex Jones od lat ma wierne grono wyznawców. Tyle że odszkodowanie za wieloletnie głoszenie, iż masakra w szkole Sandy Hook była tylko mistyfikacją, może go konkretnie zaboleć. A jeszcze bardziej bolesne może być pociągnięcie za współudział w rozdmuchaniu protestów, które skończyły się atakiem na Kapitol. Czyżby szykował się nokaut twórcy InfoWars?

12.08.2022 06.05
Jak upada Alex Jones, bohater alt-prawicy w USA

To był bardzo rzadki widok. Alex Jones, zawsze głośny, zawsze gotowy do ataku, na sali sądowej wyglądał na całkowicie pokonanego. 50 mln dolarów, jakie ma zapłacić rodzicom dzieci zabitych w 2012 roku w Sandy Hook, to silne uderzenie. Nie tylko finansowe, ale także wizerunkowe. A przecież wizerunek niepokornego i niepokonanego głosiciela "prawdy" dla tego Teksańczyka jest źródłem jego największych sukcesów.

Już pod koniec XX wieku doskonale wyczuł, jaka potęga może stać za mediami emocjonalnymi, wyrazistymi i flirtującymi nie tylko ze skrajną prawicą, ale przede wszystkim z wszelkiej maści zwolennikami teorii spiskowych. Założona przez niego w 1999 roku strona InfoWars bardzo szybko odnalazła się w medialnym krajobrazie Stanów Zjednoczonych. Szczególnie, że nie brakowało Jonesowi kolejnych dramatycznych wydarzeń do podważania i budowania wokół nich swojej rozpoznawalności i zasięgów. Od rozprzestrzeniania (jak byśmy kiedyś powiedzieli) plotek, a dziś raczej fake newsów o tym, że zamach z 11 września miał być inscenizacją, po podważanie masakry w 2012 r. w szkole podstawowej Sandy Hook w Newtown w stanie Connecticut.

Na takiej tematyce Jones zrobił z InfoWars istną maszynkę do zgarniania i zainteresowania i pieniędzy od wszystkich, którzy uważali, że media i rząd kłamią. Do tego stopnia, że w szczycie swojej popularności portal ten miał przeszło 10 mln odbiorców, czyli zasięgi większe niż taki Newsweek czy The Economist. 

Jones jest niewątpliwie medialnym zwierzęciem. Ba, to wręcz bokser wagi ciężkiej na medialnym ringu, przez lata udanie atakujący i broniący się przed ciosami. Ciągle w ofensywie, ciągle z podniesioną gardą. Teraz jednak został zapędzony w narożnik. Ciosem, który może całkiem pogrzebać jego imperium, jest proces, jaki właśnie po czterech latach od złożenia pozwu przegrywa z rodzicami uczniów ze wspomnianej strzelaniny w Sandy Hook.

Czyżby oznaczało to definitywny koniec InfoWars, które od niemal ćwierćwiecza było głosem skrajnej amerykańskiej prawicy?

Pogrążony przez smartfona

Największym zwrotem akcji podczas tego jednego z najbardziej medialnych procesów ostatnich lat było odkrycie, że obrona Jonesa – wielokrotnie wymieniana przez niego w czasie toczącej się sprawy – przekazała oskarżycielom całą zawartość jego telefonu. Mimo iż zostali o tym poinformowani przez adwokatów powodów, nie zawnioskowali jednak o zwrot tych ujawnionych przez przypadek (?) danych. Po 10 dniach prawnicy oskarżających Jonesa rodziców mogli więc zgodnie z amerykańskim prawem procesowym rozpakować ten niespodziewany prezent.

Od tego momentu zawartość telefonu Alexa Jonesa stała się najgorętszym towarem w Stanach Zjednoczonych. O jego udostępnienie natychmiast zawnioskowała senacka komisja zajmująca się sprawą zamieszek na Kapitolu z 6 stycznia zeszłego roku. Opinia publiczna czeka na kolejne rewelacje. Wszyscy chcą dowiedzieć się, co w tych newralgicznych momentach robił i pisał człowiek, który tak głośno krzyczał o wyborczym fałszerstwie, jakie miało pozbawić Donalda Trumpa drugiej kadencji.

Także pierwsza żona Jonesa – Kelly, z którą zbudował markę InfoWars i dorobił się trójki dzieci, a która później nazywała go "niestabilnym", już zapowiedziała, że również wystąpi o dostęp do danych z jego telefonu. Spodziewać możemy się zatem nie tylko politycznej, ale również osobistej telenoweli. Już teraz wyszło na jaw, że Jones wysyłał do Rogera Stone'a – owianego złą sławą prawicowego lobbysty i dumnego swingersa – nagie zdjęcie swojej drugiej żony, choć nie ma żadnych dowodów, by ta wyraziła na to zgodę. W powietrzu wisi więc historia o kolejnym amerykańskim konserwatyście, który niekoniecznie żyje według konserwatywnych zasad.

Jednak roztrząsanie jego życia prywatnego zdaje się być teraz najmniejszym z problemów Jonesa. Finansowy cios, jaki zadała mu ława przysięgłych, sprawił, że znalazł się na linach i musi walczyć o przetrwanie. Będzie ciężko, bo tak bolesna porażka może być sygnałem dla innych, aby wreszcie pociągnąć Jonesa do odpowiedzialności za słowa. Scarlett Lewis i Neil Heslin – rodzice 6-letniego Jessego, który zginął w czasie strzelaniny w Sandy Hook – wspominali w czasie procesu, jak przez lata byli atakowani przez zwolenników Jonesa, który konsekwentnie negował prawdę o tej tragedii. Dopiero w czasie trwania procesu, mając przed sobą widmo porażki, zaczął wycofywać się z własnych stwierdzeń i bronił się, że to internet miał wiele pytań, a sam Jones je tylko zadawał.

Alex Jones ze swoją drugą żoną Ericką Wulff Jones podczas manifestacji w kwietniu 2020 r. w Teksasie. Fot. Belltreephotography / Shutterstock.com

Ale dlaczego właśnie masakra w Sandy Hook? Dlaczego twórca InfoWars wziął sobie na cel jej ofiary i ich rodziców, których nazywał m.in. aktorami na usługach rządu? Jones od początku swojej działalności był fanatykiem prawa do posiadania broni, które w jego mniemaniu obok wolności słowa jest najważniejszym z amerykańskich praw. Kolejne strzelaniny w szkołach miały jego zdaniem być przeprowadzane lub chociaż inspirowane przez rząd, który chciał w ten sposób doprowadzić do zwiększenia kontroli nad bronią. Cierpienie rodziców zamordowanych dzieci nie miało żadnego znaczenia – Jones prowadził swoją krucjatę. Wygląda na to, że teraz twórcę InfoWars pogrąży temat, dzięki któremu wypłynął do mainstreamu. 

Wolność i spluwa

"Nie wyobrażam sobie lepszej reklamy dla kontroli dostępu do broni niż Alex Jones" – powiedział Piers Morgan w styczniu 2013 r., dzień po spotkaniu z Jonesem w swoim programie na antenie CNN.

Można powiedzieć, że to Morgan przedstawił go szerszej, znajdującej się poza skrajnie prawicową bańką, widowni. Gdy Brytyjczyk zaczął głośno wzywać do ograniczenia dostępu do broni w Stanach Zjednoczonych, Jones uruchomił na stronie Białego Domu petycję, aby deportować Morgana z USA. To zapoczątkowało prawdziwą lawinę – Morgan zaprosił Jonesa do swojego programu, by porozmawiać o petycji oraz samej kwestii dostępu do broni.

Jednak to, co zobaczyli widzowie, trudno nazwać rozmową. Przez kilkanaście minut Jones wygłaszał głośną, agresywną tyradę. Nie zwracając większej uwagi na prowadzącego, groził wybuchem rewolucji, jeśli ktoś będzie próbował ograniczyć Amerykanom prawo do posiadania broni i przyznawał, że posiada jej ponad 50 sztuk. Piers Morgan, który sam nie stroni od kontrowersji, wyglądał przy swoim gościu niczym ostoja zdrowego rozsądku.

Wizyta Jonesa na antenie CNN odbija się szerokim echem. Komentują go media, wyśmiewa Conan O’Brien. Na YouTube, pod wideo z jego występem, przeważająca część komentarzy utrzymana jest w prześmiewczym tonie, ale można znaleźć i takie: "Im więcej osób nazywa go kłamcą, tym bardziej mu wierzę", "Gdy pierwszy zobaczyłem to wideo, pomyślałem, że Alex Jones jest szalony. Osiem lat później okazuje się, że miał rację w niepokojąco wielu kwestiach". Komentarzy w podobnym tonie można znaleźć znacznie więcej, ale większość internautów traktuje go jako ciekawostkę, o której zaraz zapomną.

Jednak Jones nie pozwolił o sobie zapomnieć, a z ciekawostki zmienił się w jeden z najważniejszych, a na pewno najbardziej doniosłych głosów w świecie amerykańskiej prawicy. Występ na antenie CNN można określić jako preludium do budowy prawdziwego imperium wśród "mediów alternatywnych", ale jego droga do prawicowego mainstreamu zaczęła się znacznie wcześniej.

Alt-Netflix

Swoją karierę w mediach zaczął w połowie lat 90. – najpierw w niewielkiej teksańskiej kablówce prowadził program, do którego ze swoimi opiniami dzwonili widzowie. Niedługo później przeniósł się do radia, gdzie coraz częściej wygłaszał teorie o "nowym porządku świata". To jedna z najpopularniejszych teorii spiskowych, według której zakonspirowane elity chcą przejąć władzę, tworząc autorytarny światowy rząd, jaki miałby zastąpić państwa. Choć jego program odwiedzają także znane osobistości – częstym gościem w trakcie wyborów do Kongresu jest Ron Paul, republikański polityk o libertariańskich poglądach – kontrowersyjne poglądy coraz bardziej radykalizującego się Jonesa zaczynają być problemem dla jego szefostwa. Głoszone przez niego tezy odstraszały reklamodawców, dlatego w końcu musiało dojść do pożegnania. 

Mimo zwolnienia Jones nie zamierzał żegnać się z mediami i już w 1999 roku założył – wraz ze swoją ówczesną żoną – InfoWars. Można powiedzieć, że przeszli, choć oczywiście w innej skali, drogę podobną do Netfliksa – od dystrybuowania treści za pomocą poczty. Tyle że streamingowy gigant wysyłał do amerykańskich domów najpopularniejsze filmowe hity, podczas gdy Jones wideo promujące kolejne spiskowe teorie. A tych na przestrzeni lat promował i wygłosił wyjątkowo dużo. W dniu zamachu na World Trade Center i Pentagon potrzebował zaledwie kilku godzin, by stwierdzić, że było to wydarzenie, za które odpowiada amerykański rząd. Później tylko utwierdzał swoich odbiorców w przekonaniu, że za wszystkim stoi administracja George’a W. Busha.

fot. Jarretera / Shutterstock.com

To właśnie teorie spiskowe, które teraz mogą go pogrążyć, wyniosły Jonesa na szczyty w świecie amerykańskiej alt-prawicy. Nowy porządek świata, pizzagate, chemtrails, teorie antyszczepionkowe – to tylko wycinek z alternatywnej rzeczywistości, jaką stworzył w swoich mediach. W wygłaszaniu coraz bardziej pokręconych opowieści nie zważał na konsekwencje. Przynajmniej dopóki na horyzoncie nie pojawiało się zagrożenie w postaci procesu. Bo Jones zna i potrafi korzystać ze słowa "przepraszam", jednak zwykle dopiero wtedy, gdy jest do tego zmuszony. 

Tak było np. w 2017 roku, kiedy doszło do ugody między nim a firmą Chobani – producentem jogurtu, którego Jones oskarżył o sprowadzanie do Stanów Zjednoczonych "imigranckich gwałcicieli", przez co w mieście Twin Falls miała pojawić się gruźlica. 

Nie wszyscy jednak chcieli iść z nim na ugodę, o czym boleśnie przekonał się teraz, gdy z powodu swoich kłamstw na temat masakry w szkole Sandy Hook jego budżet uszczupli się o bagatela 50 milionów dolarów. Jest jednak możliwość, że ta kwota (jeśli nie dojdzie do kolejnych przegranych procesów i uda się wypracować ugodę) wcale go nie pogrąży. W końcu przecież wartość jego biznesów została wyceniona na 135-270 milionów dolarów.

Ideolog czy sprytny biznesmen? 

Bo Jones ma równie duże wyczucie tak w mediach, jak i w biznesie. W końcu ze swojego nazwiska i marki InfoWars uczynił prawdziwą maszynkę do zarabiania pieniędzy, tworząc przy tym istnego dezinformacyjnego kolosa. Najnowszy proces z udziałem Jonesa, nad którego finansami wciąż unosi się mgiełka tajemniczości, ujawnił, że między wrześniem 2015 a grudniem 2018 roku InfoWars notowało rocznie średnio 53 miliony dolarów przychodów. W 2021 roku, mimo kolejnych banów, przekroczyły one 64 miliony. Nic dziwnego więc, że Jones wypłacał sobie ok. 6 milionów dolarów pensji rocznie.

Nie dziwi też to, jak zażarcie Jones walczy, by jego finanse pozostały nietknięte. W tym celu Free Speech Systems, spółka-matka InfoWars, zaledwie tydzień przed rozpoczęciem procesu złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości. To oczywiście nie zostało i być może nigdy nie zostanie ogłoszone, jednak ten drobny fakt nie przeszkodził Jonesowi w nazwaniu się – w czasie procesu i pod przysięgą – bankrutem, za co został upomniany przez prowadzącą sprawę sędzię. 

Sieć powiązań między kolejnymi spółkami – w których centralną postacią pozostaje Alex przelewający sobie pieniądze z jednego konta na drugie – wyraźnie pokazuje, że mamy do czynienia z cynicznym graczem. Jones to świetny sprzedawca, który osiągnął sukces, bo wmówił wielu ludziom, iż potrzebują jego usług. – Fakt, że sprzedaje rozwiązania, powinien zmienić wasze rozumienie prezentowanych przez niego problemów – powiedział o nim John Oliver, który w 2017 roku poświęcił Jonesowi duży segment swojego programu emitowanego na antenie HBO.

Ten cytat Olivera doskonale oddaje specyfikę działania Jonesa. Gdy mówi, że do wody dodawane są specjalne chemikalia feminizujące społeczeństwo, aby w konsekwencji zmniejszyć populację, od razu oferuje "najlepsze na rynku" filtry do wody. Gdy straszy przenoszącymi choroby uchodźcami, ma w zanadrzu zestaw witamin i suplementów, dzięki którym kupujący nabędą tak potrzebną odporność. W tym wszystkim często podpiera się wątpliwymi, delikatnie rzecz ujmując, "autorytetami" medycznymi, które mają uwiarygadniać reklamowane produkty w oczach widzów. I tylko czasem podczas ich zachwalania wyraźnie kluczy, by (o, ironio) nie narazić się na ewentualny pozew.

W przebraniu satanisty

Taki biznesowy sukces nie byłby możliwy, gdyby nie umiejętność dotarcia do umysłów swoich odbiorców i przekonania ich, że tylko dzięki ich wpłatom i zakupom InfoWars będzie w stanie dalej funkcjonować. Z Rolexem (jednym z kilku, jakie posiada) na nadgarstku Jones przekonywał, że być może będzie musiał sprzedać własny dom, by zapewnić finansową płynność swoim mediom, wyrażał też nadzieję, że uda się uzyskać fundusze, które pozwolą jego firmie przetrwać do końca miesiąca. U widzów i słuchaczy doskonale potrafi stworzyć syndrom oblężonej twierdzy. Z powodu zmasowanych ataków wroga (a tych Jones miał zawsze pod dostatkiem) musi liczyć na ich pomoc, najlepiej w postaci zakupów w sklepie lub bezpośrednich dotacji.

Fanka InfoWars na manifestacji. Fot. Vic Hinterlang / Shutterstock.com

Te apele działają. Podczas zakończonego przed chwilą procesu ujawniono, że w pewnym momencie 2018 roku InfoWars osiągało przychody rzędu 800 tys. dolarów dziennie. Jones tłumaczył, że to tylko odchylenie od reguły, które miało miejsce przy okazji CPAC – dorocznej konferencji amerykańskich konserwatystów. Nie był jednak w stanie zaprzeczać, że jego finanse w okresie prezydentury Donalda Trumpa miały się świetnie. Musieli to zauważać także jego widzowie, bo aby rozwiać ich ewentualne wątpliwości, zapewniał, że dobre koszule, modne marynarki i zegarki, które zakłada, służą tylko temu, by zinfiltrować wroga. "Ubieram się jak satanista (sic!), by wejść do ich świata i pokazać wam, że to się nie liczy" – powiedział podczas jednego z programów i nie ma wątpliwości, że wiele osób takie tłumaczenie przekonało.

Wspomniany Donald Trump okazał się darem z niebios dla Jonesa, który przed wyborami w 2016 roku w swoich wystąpieniach atakował zarówno demokratów, jak i republikanów, nawet jeśli do tych drugich było mu jednak bliżej w kwestiach światopoglądowych. Niespodziewany wyborczy sukces Trumpa, który był gościem w jego programie już w 2015 roku, wyniósł Jonesa na wcześniej nieznaną wysokość.

Na plecach Trumpa

– To surrealistyczne, gdy mówisz o czymś na antenie, a dwa dni później słyszysz, jak Trump powtarza twoje słowa – opowiadał Jones w swoim programie. Z najbardziej kontrowersyjnym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych szybko złapał odpowiedni feeling. Trump swoją kampanię wyborczą oparł na wygłaszaniu polaryzujących opinii, które już na starcie odstraszyły wielu wyborców. Dodatkowo zapowiadał, że osuszy "waszyngtońskie bagno", co musiało spodobać się Jonesowi, podobnie jak i komplementy od miliardera. – Masz niesamowitą reputację – zachwalał Alexa Trump podczas rozmowy w 2015 roku.

Alex Jones podczas Kongresu Partii Republikańskiej w lipcu 2019 roku. Fot. Belltreephotography / Shutterstock.com

Między nimi wywiązała się relacja, którą można byłoby określić jako błędne koło. Trump lubił Jonesa, ponieważ ten przedstawiał odpowiadającą mu wizję rzeczywistości. Jones popierał Trumpa, bo ten korzystał z tej wizji i "pchał" ją dalej w świat. Jones, do tej pory znajdujący się na marginesie poważnych mediów, w czasie tej prezydentury stał się jednym z najważniejszych głosów na amerykańskiej prawicy. A wraz ze wzrostem prestiżu rosły także dochody. Nie dziwne zatem, że zażarcie bronił Trumpa po jego porażce z Joe Bidenem i głośno krzyczał o wyborczym fałszerstwie.

Ale nie tylko Trump odpowiada za jego wzrost popularności. Medialny mainstream, choć krytykował Jonesa przy każdej możliwej okazji, zyskał dzięki niemu rozpalający opinię publiczną temat. Skorzystała z tego chociażby Megyn Kelly, która w 2017 roku przeprowadziła z nim rozmowę w swoim programie na antenie NBC News. Choć trudno było zarzucić jej pobłażliwość wobec swojego gościa to i tak została skrytykowana za zaproszenie do programu tak kontrowersyjnej osoby. John Oliver zażartował, że była to desperacka próba ratowania spadających ratingów, a magazyn "Rolling Stone" wypomniał jej, że w ten sposób tylko dalej promuje autora InfoWars.

Jones z tego korzystał i coraz silniej promował siebie niczym teleewangelistę. A gdy doszły do tego media społecznościowe – zaprojektowane pod takie treści, w jakich królował Jones – niespodziewanie stał się więcej niż tylko kontrowersyjną postacią medialną. Wyrósł do istnego idola wszelkich ruchów skupionych wokół QAnon. Zyskały one oto swojego medialnego bohatera, który głośno i niemal w mainstreamie głosi ich poglądy.

Choć już w 2018 roku Jones został zbanowany przez niemal wszystkie najważniejsze platformy cyfrowe – YouTube, Twitter, Facebook, Spotify – to nie przeszkodziło mu to w dalszym działaniu. Co więcej, Amazon wciąż pozwala mu na sprzedawanie takich produktów jak krople "Super Male Vitality" czy tabletki "Prostaguard". Można powiedzieć, że mainstream, który w dużej mierze wykarmił potwora – a przynajmniej sprawił, że ten bardzo urósł – zareagował dopiero wtedy, gdy doszło do wydarzeń, które naprawdę wstrząsnęły amerykańską demokracją.

Na deskach 

6 stycznia 2021 roku tłumy posłuchały Jonesa, który od tygodni głośno krzyczał o wyborczym fałszerstwie. Zresztą krzyczał o nim także w ten styczniowy dzień w samym Waszyngtonie. Dzień wcześniej przemawiał podczas "marszu w obronie Ameryki", nazwał Joe Bidena "sługą szatana" i zarzekał się, że cokolwiek się nie stanie w ciągu kolejnych dwóch tygodni, to Trump pozostanie prawowitym prezydentem. Następnego dnia, który zapewne na zawsze zmienił amerykańską politykę, Jones opublikował wideo, w którym mówił "Musimy zrozumieć, że jesteśmy atakowani", jednocześnie apelując o pokojowy protest. Ten jednak zakończył się wdarciem tłumów na Kapitol. Tygodnie snucia spiskowych teorii o wyborczym fałszerstwie zapłodniły tak silnie umysły ludzi, że doszło rozruchów, w wyniku których śmierć poniosło 5 osób, a co najmniej 138 policjantów zostało rannych.

Jones niewątpliwie dołożył swoją cegiełkę do tego, co wydarzyło się na Kapitolu. Nie dziwi zatem, że specjalna komisja śledcza zajmująca się wydarzeniami z tego dnia wezwała go do złożenia zeznań. Jones jednak nie był zbyt rozmowny i przy każdym pytaniu powoływał się na piątą poprawkę do amerykańskiej konstytucji, która zezwala na nieskładanie zeznań, gdyby te miały obciążyć zeznającego. Być może jednak to, czego nie udało dowiedzieć się komisji z zeznań Jonesa, uda się wydobyć na światło dzienne dzięki SMS-om wydobytym ze smartfona, który jakże przypadkowo przekazali adwokaci samego Jonesa podczas procesu o odszkodowanie w związku z Sandy Hook.

Demokraci mają nadzieję, że dane z tego telefonu dostarczą kolejnych dowodów przeciwko organizatorom marszu, a może nawet samemu Trumpowi.

Ostatnie wydarzenia sprowadziły Alexa Jonesa do narożnika. Spadają na niego kolejne ciosy i dosyć rozpaczliwie próbuje się przed nimi bronić. – Jest jasne, że jego czas na amerykańskiej scenie się kończy – powiedział Mark Bankston, prawnik reprezentujący Scarlett Lewis i Neila Heslina. Wydaje się, że mogą być to prorocze słowa, a ewentualny nokaut założyciela InfoWars zatrzymać mógłby tylko wyborczy sukces Trumpa.

Do wyborów w 2024 roku wciąż jednak daleko, a czas do nich może być dla Jonesa najtrudniejszym okresem w całej karierze. Bokser alt-prawicy walczy o przetrwanie i dziś być może chętnie wróciłby do czasów, gdy przez mainstream był traktowany jedynie jako ciekawostka, nie jak niebezpieczny przeciwnik.

Nikodem Pankowiak – od ponad dekady recenzuje seriale dla serwisu Serialowa.pl. Przez dwa lata pełnił funkcję redaktora naczelnego branżowego "Poradnika Handlowca". W wolnych chwilach pochłania literaturę faktu, zwłaszcza tę kręcącą się wokół światowej polityki, spraw społecznych oraz krajów skandynawskich.

Zdjęcie tytułowe: Vic Hinterlang / Shutterstock.com
DATA: 12.08.2022