Brama główna Stadionu
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

„Warszawo Ma, patrz w oku mym łza” to wers jednego z Powstańczych utworów. Jednak od lat, również nieliczna część warszawskich kibiców żużla może go zanucić przechadzając się obok Stadionu przy ul. Racławickiej.

 

Żużel w stolicach

Czy „stolice żużlem stoją”? To zależy na który kraj spojrzeć. W Danii co roku o tytuł walczą drużyny z Holsted, Slangerup, Vojens, czy Esbjergu, próżno szukać Kopenhagi. W Szwecji Getingarna Sztokholm jest wciąż liderem w liczbie tytułów ligowych, ale problem w tym, że zniknęła z mapy w 2010 roku. W Wielkiej Brytanii mieliśmy takie londyńskie ekipy jak Wembley, Wimbledon, Hackney czy White City. W Pradze tamtejsza Marketa 27 razy zostawała Mistrzem Czechosłowacji, a 13 razy Mistrzem Czech. W Niemczech 13 lat temu Wolfslake, a więc klub oddalony od stolicy Niemiec o 45 kilometrów (przez wielu mimo wszystko uważany za klub z Berlina) wycofał się z rozgrywek. A jak wygląda to w Polsce?

Nie jest tajemnicą, że Warszawa od zawsze zakochana była w piłce nożnej. Choć jak pisze Robert Noga w książce „Żużel w PRL-u. Sport żużlowy w Polsce w latach 1948-1989” – „historia polskiego dirt tracku datuje swoje początki na przełom lat 20 i 30., kiedy to wieści o nowym sporcie bijącym rekordy popularności, przede wszystkim w Anglii, dotarły nad Wisłę (…). Oczywiście wyścigi motocyklami na zamkniętych torach (…) organizowano w Polsce okazyjnie już wcześniej, między innymi na słynnym torze kolarskim Dynasy w Warszawie”. Jak wiemy przełom lat 20. i 30. to rozkwit dwudziestolecia międzywojennego, a także radość z dopiero co odzyskanej niepodległości.

Radość również objawiała się poprzez sport, który miał okazję rozkwitnąć mimo, iż kluby w stolicy powstały jeszcze przed powrotem Polski na mapę Europy – 1911 Polonia Warszawa (wyrażająca w swojej nazwie tęsknotę do niepodległej Ojczyzny), w 1916 Legia Warszawa (początkowo jako Drużyna Legjonowa w skład której wchodziło wielu żołnierzy z Armii Józefa Piłsudskiego). Jednak prymat piłki nożnej w stolicy był wciąż widoczny, gdyż sekcja żużlowa Legii powstała dopiero 13 lat później po piłkarskiej – 8 grudnia 1929 roku.

Pierwsze rozgrywki w Polsce ruszyły prawie 20 lat później – w 1948 roku. W 18-zespołowych eliminacjach wystartowały aż trzy warszawskie kluby – PKM Warszawa, który wygrał całe eliminacje, OM Tur Okęcie Warszawa, który zajął 9 miejsce  i Legia Warszawa, która była dwunasta. Zasady były proste – 9 pierwszych zespołów w eliminacjach wystartuje w I lidze, 9 ostatnich w II lidze. Tym sposobem, w pierwszych oficjalnych rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski na żużlu znalazły się aż dwa warszawskie kluby.

Warszawskie sukcesy i smutna historia stadionu przy Racławickiej

PKM Warszawa na koniec sezonu został pierwszym Drużynowym Mistrzem Polski i wydawało się, że będzie to motor napędowy do rozsławienia żużla w stolicy. Niestety nic bardziej mylnego. Były to „miłe złego początki”. Już rok później PKM zajął piąte miejsce, a w 1950 – ósme, a w związku z reorganizacją rozgrywek w 1951 roku sekcja została rozwiązana i przeniesiona do Bytomia. I tym samym w stolicy zostały OM Tur Okęcie i Legia występujące wówczas kolejno w pierwszej i drugiej lidze.

Stadion przy Racławickiej 132 powstał z kolei w latach pięćdziesiątych i od 1955 roku był użytkowany przez wielosekcyjną Gwardię. W 1993 bieżnia została przekształcona w tor żużlowy o całkiem sporej długości, bo 383 metrów. Obiekt bardzo dobrze wspomina chociażby… Sławomir Drabik. To właśnie on w 1996 na tym obiekcie wywalczył tytuł indywidualnego mistrza Polski. Miejsca na podium zajęli również Adam Łabędzki oraz Roman Jankowski.

Żużel nie gościł na obiekcie bardzo długo. Ten ligowy fani mogą pamiętać z przełomu wieków i ciągle zmieniających się nazw klubu. Najpierw startowała WSŻ Gwardia, potem WTŻ, a następnie WKM. Sezonu 2003 zespołowi nie udało się dokończyć. Obiekt z kolei wyglądał coraz gorzej i nie przechodził renowacji. W końcu w 2012 zamknięto go w związku z nadzorem budowlanym.

Niszczejący obiekt

To historia, a jak obecnie wygląda miejsce, w którym kiedyś ryczały silniki warszawskich gwiazd? Wybrałem się w piątkowy poranek na spacer po alejach Warszawy. W moich planach popołudniowych na ten dzień był koncert Metalliki, ale nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł chwili i nie wykorzystał okazji na wybranie się do miejsca, z którego już dawno ulotnił się metanol, ale jeszcze wciąż można było dostrzec piętno czarnego sportu.

Zastałem stadion zdewastowany, zaniedbany i zniszczony, z tablicami „zakazu wstępu”. Teren jest obecnie podległy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a prośba o ledwie chwilowe wejście na obiekt spotkała się z kategoryczną odmową przełożonego dowódcy. Co z pewnością przykuło moją uwagę – niska zabudowa wokół obiektu, doskonała komunikacja, bliskość terenów działkowych, a trochę dalej – wille. Teren tak kojarzący się z nieodległym mi wrocławskim Stadionem Olimpijskim. Teren idealny do ponownego zaistnienia tam żużlowych warunków, ale tu wciąż karty rozdaje polityka i pieniądze.

Warszawa i żużel, jeśli jest historią w której miałaby zakiełkować miłość, to jest to szorstkie love story. Dlaczego? Dlatego, że wielu warszawiaków zachwyca się coroczną rundą Grand Prix i jest dumne z bycia gospodarzem tej prestiżowej imprezy. Wielu z nich płaci krocie, aby usłyszeć ryk silników w stolicy, a kiedy dochodzi do próby wskrzeszenia żużla, kolejnej, kolejnej i kolejnej, odzew jest zaledwie ze strony kilku osób. Oczywistym jest, że Warszawskie Towarzystwo Speedwaya powstałe w 2007 roku mające na celu reaktywację żużla, ma w pewnym sensie związane ręce w tym zakresie z racji konfliktu interesów. Jednak takie ośrodki jak Krosno, Lublin czy Grudziądz w ostatnich latach potrafiły mimo rozwiązania klubu siłą współpracy i dialogu, popartą sponsoringiem reaktywować ośrodek.

W Warszawie te usilne starania stowarzyszeń czy kibiców wciąż odbijają się echem, te inicjatywy są niewielkie i na skalę, która nie może przebić się do przestrzeni publicznej. Czy żużel w Stolicy byłby elementem dodanym do kultury miasta? Z pewnością tak. Możliwe, że paradoksalnie właśnie ten element również jest hamulcem żużla – przesyt i mnogość wydarzeń kulturalno-sportowych. Należy mieć nadzieję, że ośrodek, który został pierwszym Drużynowym Mistrzem Polski, znów w przyszłości pokocha „czarny sport”, ale jeśli tak się stanie, to na pewno niestety nieprędko.

PAWEŁ CYRSKI

 

Wejście główne
Dawne wejście do kas Stadionu
Wejście tylne od strony ogrodów działkowych
Brama główna Stadionu