0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Dzień na żywo. Ostry protest w sprawie aborcji pod Sejmem

Na żywo

Zebrani wytykają władzy hipokryzję, a PSL-owi koalicję z PiS i Konfederacją. Tymczasem w USA Kamala Harris ma już mieć wystarczającą liczbę głosów delegatów, pobiła też rekord w gromadzeniu funduszy

Google News

10:36 08-07-2024

Prawa autorskie: Fot. Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych UkrainyFot. Państwowa Służb...

Zmasowany rosyjski atak rakietowy na Ukrainę. Nie żyje ponad 20 osób

Armia rosyjska wystrzeliła ponad 40 rakiet na terytorium Ukrainy. Celem był m.in. Kijów. Jeden z pocisków trafił w największy szpital dziecięcy w kraju. Pod gruzami wciąż są ludzie. Liczba ofiar rośnie

W poniedziałek rano 8 lipca 2024 roku wybuchy było słychać w kilku obwodach – kirowohradzkim, czerkaskim, czernihowskim, żytomierskim, sumskim oraz w Kijowie. Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy ponad 40 rakiet.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podaje, że w porannych atakach zginęło ok. 20 osób, ponad 50 zostało rannych. Trwają akcje ratownicze. Służby oraz cywile rozbierają gruzy. Pod nimi wciąż są ludzie. Liczba ofiar może wzrosnąć.

W Kijowie rakieta trafiła w szpital dziecięcy „Ochmadyt”. Jest to największa tego typu placówka w kraju. Jak podał minister zdrowia Wiktor Liaszko, największym zniszczeniom uległ oddział, w którym leczono dzieci z niewydolnością nerek. „Był tam oddział intensywnej terapii, dzieci ze sztuczną nerką miały tam ostatnią szansę na ratunek, poddawano je zabiegom dializy” – mówił Liaszko. Jak dowiedził się portal hromadske w momencie ataku dzieci przebywały w schronie. Ranna została m.in. pielęgniarka. Personel szpitalu pozostał na korytarzach. Mer stolicy Witalij Kłyczko oświadczył, że pacjenci są ewakuowani.

Według kijowskiej administracji wojskowej w mieście zginęło dziś siedem osób. 25 osób odniosło obrażenia, 8 z nich trafiło do szpitala.

Według ostatnich informacji Kłyczki, dwóch mężczyzn rannych w dzisiejszym ataku wroga, którzy zostali hospitalizowani, zmarło w kijowskim szpitalu. Więc liczba ofiar w stolicy zwiększyła się do 9 osób.

„Rosja nie może nie wiedzieć, gdzie lecą jej rakiety i musi zostać pociągnięta do pełnej odpowiedzialności za wszystkie swoje zbrodnie: przeciwko ludziom, przeciwko dzieciom, przeciwko całej ludzkości” – napisał prezydent Zełenski w mediach społecznościowych.

W Krzywym Rogu, mieście w obwodzi dniepropetrowskim, rosyjskie wojska uderzyły w budynek administracyjny przedsiębiorstwa przemysłowego. Zginęło 10 osób, a 31 zostało rannych. 10 spośród nich jest w stanie ciężkim.

W Pokrowsku na doniecczyźnie zginęły co najmniej trzy osoby.

„Cały świat musi wykorzystać swoją determinację, aby ostatecznie położyć kres rosyjskim atakom. Zabijanie jest tym, o co chodzi Putinowi. Tylko razem możemy zapewnić prawdziwy pokój i bezpieczeństwo” – skomentował atak prezydent Zełenski.

09:36 08-07-2024

Prawa autorskie: Justin Sullivan / Getty Images / AFPJustin Sullivan / Ge...

Klimat w czerwcu. Nic nowego pod (gorącym) słońcem – padają kolejne rekordy

Najnowsze miesięczne dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus potwierdzają, że za nami najcieplejszy czerwiec w historii pomiarów. Rekordowa seria trwa nieprzerwanie od 13 miesięcy

Pierwszy letni miesiąc tego roku był najcieplejszy w liczącej ok. 250 lat serii pomiarowej. Średnia temperatura powierzchni Ziemi w czerwcu 2024 roku wyniosła 0,67°C powyżej średniej dla czerwca z lat 1991-2020 oraz o 1,5°C powyżej średniej dla tego samego miesiąca z okresu przedindustrialnego (czasy sprzed znaczącego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900. Ta anomalia, przekraczająca 1,5°C względem lat 1850-1900, utrzymuje się dwunasty miesiąc z rzędu. W odniesieniu do tego okresu wyznaczone zostały progi wzrostu temperatury, których nie powinniśmy przekroczyć do roku 2100. Rok 2100 może wydawać się odległy, ale nastąpi już za życia dzieci (nie wnuków ani prawnuków!) wielu czytelników i czytelniczek OKO.press. Spodziewana przeciętna długość życia dziewczynki urodzonej w latach 20. XXI wieku to ponad 80 lat.

Globalna średnia temperatura za ostatnie 12 miesięcy (od lipca 2023 do czerwca 2024) jest najwyższa w historii, wynosząc 0,76°C powyżej średniej z lat 1991-2020 i 1,64°C powyżej średniej z lat 1850-1900, podaje Copernicus.

W Polsce czerwiec ciepły i suchy

Pierwszy z tych progów – 1,5°C – właśnie przekraczamy, a drugi, wynoszący 2°C – przekroczymy z dużym prawdopodobieństwem, biorąc pod uwagę obecną trajektorię wzrostu emisji gazów cieplarnianych ze spalania węgla, gazu i ropy. Emisje co prawda rosną nieco wolniej, niemniej wciąż rosną, zamiast spadać.

Na dodatek obecne ocieplenie jest skutkiem niekontrolowanych emisji z przeszłości, ponieważ ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Co oznacza, że nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro, miną lata, zanim klimat na ten spadek zareaguje.

Według wstępnych danych IMGW także w Polsce czerwiec okazał się wyraźnie cieplejszy od średniej z lat 1991-2020 – dodatnia anomalia temperatury wahała się od 0,8°C w Resku (zachodniopomorskie) do 2,4°C w Kętrzynie i Rzeszowie. Było też sucho – suma opadu przekroczyła średnią wieloletnią tylko w ok. połowie stacji pomiarowych.

La Niña zastąpi El Niño

Jak pisaliśmy przy okazji publikacji danych Copernicusa za maj, najbliższe miesiące mogą przynieść lekkie osłabienie wzrostu temperatury na skutek kończącego się efektu El Niño, który dodatkowo podgrzewa atmosferę. Po El Niño z reguły następuje zjawisko chłodzące znane jako La Niña.

Należy więc spodziewać się końca serii rekordów, aczkolwiek naukowcy oceniają, że jest mniej więcej 50 proc. szans na to, że 2024 ostatecznie zostanie najcieplejszym rokiem w historii obserwacji, bijąc poprzedniego rekordzistę, czyli rok 2023.

08:51 08-07-2024

Prawa autorskie: fot. Kuba Ociepa / Agencja Wyborcza.plfot. Kuba Ociepa / A...

Newsweek: Fikcyjna posada dla brata Ziobry, miliony z Alior Banku dla swoich

Alior Bank miał być dla prawicy małym Funduszem Sprawiedliwości – informuje Newsweek. W banku pod zmienionym nazwiskiem zatrudniony był brat Zbigniewa Ziobro. A do okręgów wyborczych działaczy prawicy płynęły miliony. Sprawą zajmie się prokuratura

Brat Zbigniewa Ziobry, Witold, za rok pracy dla państwowego Alior Banku, wliczając dodatki na samochód i odprawę, miał zarobić 700 tys. złotych – podaje Newsweek. Według portalu jego stanowisko mogło być fikcyjne. Jako ekspert od cyberbezpieczeństwa do firmowego systemu informatycznego Witold logował się zaledwie kilkanaście razy. Miesięcznie zarabiał niecałe 20 tys. złotych plus dodatki (4 tys. zł). A wiosną 2023, po odejściu z firmy, dostał ok. 350 tys. złotych odprawy.

Ziobro vel Kornicki (w bazie firmy funkcjonował pod zmienionym nazwiskiem) pracę w upaństwowionym banku zawdzięczał Michałowi Krupińskiemu. Krupiński w wieku 25 lat został szefem resortu skarbu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. A potem etatowym prezesem najcenniejszych spółek skarbu państwa – najpierw PZU, potem Pekao SA.

Przeczytaj także:

To nie jedyne nieprawidłowości. 13 maja 2022 roku Alior założył bankową fundację, która miała dotować wszystkie społecznie ważne inicjatywy: od edukacji finansowej przez pomoc społeczną po działania na rzecz ochrony zwierząt, kultury czy wspierania start-upów. Ale pieniądze płynęły szerokim strumieniem do ludzi prawicy. Dotacje dostały m.in. Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej (podpięte pod Kasy Stefczyka), Lokalna Organizacja Turystyczna Inte-Gra (powiązany z PiS beneficjent Willi Plus), czy Fundacja Świętego Benedykta (jej prezesem jest Bogusław Kiernicki, niegdyś współzałożyciel Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka, komentator „Przewodnika Katolickiego”). W sumie w niecałe półtora roku fundacja rozdała 7 mln złotych.

„Fundacja Aliora okazała się małym Funduszem Sprawiedliwości. Sposób działania był ten sam, pieniądze miały iść do swoich i zjednywać ludzi, pomagać robić kampanie” – mówiła „Newsweekowi” osoba z resortu aktywów państwowych.

4 lipca grupa PZU potwierdziła, że w sprawie podejrzenia niegospodarności w Fundacji Aliora zostało złożone zawiadomienie do prokuratury. Przygotowywane są kolejne.

07:37 08-07-2024

Prawa autorskie: Fot. AFP/Biuro Premier Ministra WęgierFot. AFP/Biuro Premi...

Wizyta Orbána w Chinach. Węgierska „misja pokojowa 3.0”

Premier Węgier Viktor Orbán spotka się z przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Polityk rozpoczął „węgierską misję pokojową” wraz z początkiem prezydencji Budapesztu w Parlamencie Europejskim. Chce odgrywać rolę mediatora w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie

W poniedziałek, 8 lipca 2024 roku premier Węgier Viktor Orbán przybył z wizytą do Pekinu. Poinformował o tym na portalu X.

„Misja pokojowa 3.0”

– podpisał zdjęcie węgierski premier.

Swoją ofensywę dyplomatyczną Viktor Orbán rozpoczął po objęciu półrocznej prezydencji Węgier w Parlamencie Europejskim.

2 lipca węgierski premier przybył z niespodziewaną wizytą do Kijowa, gdzie spotkał się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. To była pierwsza wizyta Orbána w Ukrainie od czasu pełnoskalowej agresji rosyjskiej na ten kraj.

Kilka dni później Orbán poleciał do Moskwy na spotkanie z Władimirem Putinem, co spotkało się z ostrą krytyką liderów Unii Europejskiej.

Wszyscy podkreślali, że ta wizyta nie odbywa się w imieniu UE.

Putin mówił o ultimatum dla Kijowa, które przewiduje m.in. wycofanie ukraińskich wojsk z terenów okupowanych przez Rosję oraz rezygnację Ukrainy z przystąpienia do NATO. Dla Kijowa te warunki są nie do akceptacji. Putin ogłosił je dzień przed Szczytem Pokoju, który Ukraina zorganizowała razem ze Szwajcarią w połowie czerwca 2024 roku.

Po spotkaniu w Moskwie Orbán stwierdził, że „pozycje [ Kijowa i Moskwy – red.] są bardzo daleko od siebie”. I obiecał więcej „nieoczekiwanych spotkań”.

Orbán próbuje przejąć rolę mediatora w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Dzisiejsza wizyta do Chin, które wspierają Rosję w wojnie przeciwko Ukrainie, jest kolejnym tego potwierdzeniem.

„Chiny są kluczową siłą w tworzeniu warunków dla pokoju w wojnie rosyjsko-ukraińskiej” – utrzymuje Orbán.

06:44 08-07-2024

Prawa autorskie: Fot. Konrad Kozlowski / Agencja Wyborcza.plFot. Konrad Kozlowsk...

Barbara Nowak jednak nie rezygnuje z mandatu małopolskiej radnej?

Jeszcze dwa dni temu, uzasadniając złożenie mandatu radnej sejmiku małopolskiego, pisała, że „honor nie ma ceny”. Dziś Barbara Nowak przekonuje, że jej wyborcy życzą sobie realizacji wyborczych zobowiązań, a ona „jest jedną wielką rozterką”

„Głosowałam, jak potrzebował PiS, ale nagrodzeni dziś zostali zdrajcy” – stwierdziła Barbara Nowak po czwartkowym głosowaniu nad wyborem marszałka małopolski. Nowak wspierała frakcję Ryszarda Terleckiego: chciała, żeby z namaszczenia prezesa Jarosława Kaczyńskiego stery w Małopolsce przejął Łukasz Kmita. Pięć razy buntownicy z PiS zablokowali kandydaturę Kmity, a zwaśnione frakcje pogodził dopiero Łukasz Smółka.

Przeczytaj także:

Nowak, choć głosowała z linią partii, szybko stwierdziła, że taki układ jej nie pasuje. W mediach społecznościowych pisała, że to nie jest „ucieczka z pola walki”. „Wyszłam, bo pamiętam, co obiecałam moim wyborcom i nie sprzeniewierzę się ślubowaniu radnego. Honor nie ma ceny” – tłumaczyła Nowak w piątek, 5 lipca.

Ale już w niedzielę po południu zmieniła kurs. „Nadal jestem w oku cyklonu” – napisała na platformie X była kuratorka oświaty. „Moi wyborcy życzą sobie realizacji wyborczych zobowiązań. Trzeci dzień słyszę nakaz powrotu”. Dodała, że jest „jedną wielką rozterką”, a głosy ludzi są dla niej ważne.