Na islandzkim półwyspie Reykjanes dochodzi do coraz częstszych trzęsień ziemi. Od 4 lipca naukowcy odnotowali ich już niemal 9 tys. Eksperci nie mają pewności, co się wydarzy, bo z jednej strony częstotliwość wstrząsów spada, ale z drugiej nieustannie dochodzi do deformacji gruntu. To może świadczyć o jednym: magma próbuje się wydostać. Tyle tylko, że nie ma pewności, że to przesądza o zbliżającej się erupcji.
Tylko niewielki ułamek wstrząsów osiągnął znaczącą skalę - tych o magnitudzie większej niż 4 było kilkanaście. Jeden, odnotowany 5 lipca, miał jednak wskaźnik na poziomie 4,8. Jest jednak coś, co naukowców niepokoi.
Wzorzec deformacji związany z obecnym rojem trzęsień ziemi jest bardzo podobny do tego, który zaobserwowano tuż przed rozpoczęciem erupcji w marcu 2021 i sierpniu 2022 roku
- czytamy w komunikacie Islandzkiego Biura Meteorologicznego.
Badacze mają też dane dotyczące ilości magmy, która może zostać wyrzucona. Jest jej prawdopodobnie tyle, co w roku 2022 - ok. 12 mln metrów sześciennych. Wiadomo też, że magma znajduje się zaledwie 500 metrów pod powierzchnią. W poprzednim raporcie eksperci pisali o dystansie 1 km.
Aktualnie szanse na erupcję w najbliższych godzinach są nadal wysokie, a potencjalna erupcja nadal jest uważana za nieuchronną
- oceniają islandzcy eksperci.
Jeśli dojdzie do erupcji, to lawę wyrzuci najprawdopodobniej wulkan Fagradalsfjall.
Jedną z najważniejszych erupcji, do jakich doszło na Islandii w ostatnich latach, była erupcja wulkanu Eyjafjallajökull. Miała miejsce w kwietniu 2010 roku. Wybuch ten spowodował znaczące zakłócenia w ruchu lotniczym na całym kontynencie europejskim ze względu na gęstą chmurę pyłu wulkanicznego, który uniemożliwiał bezpieczne operacje samolotowe. Kolejną znaczącą erupcją była erupcja wulkanu Bardarbunga, która rozpoczęła się w sierpniu 2014 roku i trwała przez kilka miesięcy. Ta erupcja spowodowała powstanie dużej ilości lawy oraz emisję ogromnej ilości pyłu wulkanicznego. Erupcje miały też miejsce w roku 2021 i 2022.