Ekspert: Las ju� nie chroni Bielska-Bia�ej. Ogromne wycinki od 20 lat

- Lasy wok� Bielska-Bia�ej straci�y swoj� funkcj� ochronn�. Nie s� ju� jak g�bka. Le�nicy zbudowali autostrady do wyci�gania drewna, kt�re w trakcie ulewy zamieniaj� si� w rw�ce potoki. Przesun�li te� ogromne ilo�ci mas ziemi - m�wi Rados�aw �lusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot w rozmowie z Gazeta.pl.

Dominik Szczepański: Czy coś oprócz potężnego deszczu zadecydowało o zalaniu Bielska-Białej i okolic? Pytam, bo siedziba państwa stowarzyszenia znajduje się w Bystrej obok Bielska.

Radosław Ślusarczyk, Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot: Powinniśmy się bliżej przyjrzeć temu, co dzieje się w Dolinie Wapienicy, bo to szkło powiększające, przez które można spojrzeć dokładniej na resztę okolicy. Pewne jest jedno: lasy wokół Bielska-Białej straciły swoją funkcję ochronną. W momencie potężnego deszczu nie potrafią już zatrzymywać wody. Umiały to wcześniej, ale wytyczane przez Lasy Państwowe gęste i potężne szlaki zrywkowe sprawiły, że nasze lasy nie radzą sobie z gwałtownym deszczem. Przestały być gąbką, która zatrzymywała wodę w lesie i ratowała nas przed powodziami.  

Wspomniał pan o Dolinie Wapienicy. Co się tam dzieje? 

To niezwykle cenne przyrodniczo miejsce, obszar Natura 2000. Las nad Wapienicą porastają piękne buki. Leśnicy od 20 lat prowadzą tam ogromne wycinki. Na ogół, gdy coś takiego dzieje się u nas w Beskidach, to Lasy Państwowe tłumaczą to koniecznością przebudowy drzewostanu. Mianowicie, chodzi o świerka, który z uwagi na zmiany klimatyczne, w tutejszych lasach zamiera. Ale nad Wapienicą rosły buki, a nie świerki. Niektóre były olbrzymie i mogłyby zostać pomnikami przyrody. Żeby je ściąć i wywieźć, leśnicy zbudowali drogi zrywkowe. Te buki, cały ten las, przez dekady zatrzymywał wodę. Bez zwartego drzewostanu, poorany drogami zrywkowymi las stracił swoją funkcję ochronną. Po ostatniej ulewie woda bardzo szybko spłynęła do Wapienicy i zalała okolicę.  

Takich potoków jak Wapienica jest więcej - choćby rzeka Biała. Nietrudno połączyć ich wysokie stany z tym, co dzieje się na 18 wzgórzach otaczających Bielsko-Białą.  

Zobacz wideo Polska dostanie nowego europosła. Wszystko dzięki Brexitowi

Chodzi o wycinki? 

Na tych wzgórzach prowadzono gospodarkę leśną od pokoleń, ale w ostatnich latach wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia, obserwując, jaki rozmiar mają inwestycje drogowe Lasów Państwowych. W dodatku prowadzono jest w bardzo inwazyjny sposób.  

Co ma pan na myśli? 

Doszło tam do przesuwania ogromnych ilości mas ziemi. W ostatnich latach Nadleśnictwo Bielsko zbudowało autostrady - bo trudno nazwać to drogami  - w okolicach Szyndzielni (1028 m n.p.m.), Klimczoka (1117 m n.p.m.) i Magury (1109 m.p.m.). Autostrady w takim sensie, że to już nie są malutkie dróżki, którymi kiedyś wyciągano ścięte drzewa za pomocą konia, tylko szerokie drogi, na których minąć się może bez problemu ciężki sprzęt. Te drogi prowadzą na szczyty gór. A żeby powstały, trzeba przesunąć ogromne masy ziemi. Ciężki sprzęt kopał, podcinał zbocza i wywoził ziemię. W ten sposób leśnicy zmieniali specyfikę wodonośności tych obszarów. Mówię tu tylko o głównych drogach zrywkowych. Dookoła stworzona została sieć mniejszych szlaków, którymi dowozi się do głównych dróg ścięte drewno. 

Te wielkie drogi to suche rzeki. Suche, kiedy świeci słońce, bo gdy zaczyna padać, stają się potokami. Kiedy natomiast dochodzi do prawdziwej ulewy, autostrady zrywkowe zamieniają się rwące rzeki. I tak się właśnie teraz stało. Gdyby w tym miejscu rósł zwarty las, wchłonąłby znaczną ilość tej wody.  

Trzeba też jasno powiedzieć, że las w Beskidach jest w fatalnym stanie.  

Dlaczego? 

To złożony temat, bo dotyczy problemów wygenerowanych w czasach, gdy zaborcy masowo sadzili tutaj świerka. Ten świerk teraz zamiera z uwagi na ocieplenie klimatu i niedobór wody. Lasy Państwowe próbują coś z tym zrobić, nazywają to "przebudową". Ścinają stare świerki i sadzą takie drzewa, które mają sobie poradzić w zmieniającym się klimacie.

To źle? 

Różnicę widać choćby w rezerwacie "Romanka", w którym nie prowadzi się gospodarki leśnej. Tam ta przebudowa jest naturalna, ponieważ kierują nią procesy przyrodnicze, a las jest stabilny na zaburzenia i zachowuje swoje walory wodo- i glebochronne. Natomiast w lasach gospodarczych widać gołym okiem duże połacie pustego lasu, wyciętego i zwiezionego drogami zrywkowymi. Te ogromne luki są porastane przez nieraz bardzo młode drzewa, które nie radzą sobie z zatrzymywaniem wody. Bo to nie jest las, ale zaledwie drzewostan.  

Skąd pan wie, że sobie nie radzą?

Siedziba naszego stowarzyszenia znajduje się w okolicy, spędzamy tu mnóstwo czasu i rozmawiamy z tutejszymi mieszkańcami. Powstają także oddolne inicjatywy mieszkańców Bielska i okolic jak np. Las wokół miast. Działamy więc wspólnie, by ograniczyć skalę wycinek wokół Bielska-Białej. 

Mieszkańcy dokumentują, co dzieje się na Kołowrocie (798 m n.p.m), gdzie nowa droga zamienia się w potok. Po małym deszczu błoto płynie potokiem Gościnnej Doliny, bo przetrzebiony las powyżej nie jest w stanie utrzymać ani wody, ani warstw gleby. 

Najprościej to zobrazować jako błędne koło. Opowiedzieć? 

Woda płynąca szerokimi szlakami zrywkowymi w lasach obok Bielska-BiałejWoda płynąca szerokimi szlakami zrywkowymi w lasach obok Bielska-Białej fot. Las wokół miast

Proszę. 

Im mniej wody w górach, tym słabsze drzewa. Im są słabsze, tym bardziej stają się podatne na tzw. szkodniki, np. korniki. Im więcej szkodników, tym szybciej leśnicy budują coraz więcej dróg, próbując naprawić przyrodę. Im więcej budują tych dróg, tym szybciej woda odpływa z lasu i tym mniej jej tam zostaje. Więc drzewa robią się słabsze. Pętla się domyka, las górski eroduje, woda zabiera ze sobą masy błota i niesie je rzekami i potokami rzeki, które się wypłycają i po ulewie szybko wychodzą z brzegów. Tak jak teraz w Bielsku i okolicach. 

Sytuacja, w której ekstremalne zjawiska pogodowe występują coraz częściej, staje się faktem. To nie jest domniemana, enigmatyczna zmiana klimatu, która nadciąga w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu planety. Ona właśnie tutaj jest. 

Co powinni zrobić leśnicy? 

Wszyscy musimy zacząć się adaptować do zmian klimatu i próbować im przeciwdziałać. Lasy Państwowe jakby o tym zapomniały, narażając mieszkańców Bielska-Białej i okolic na ekstremalny spływ wody. Po tym, co się stało, Nadleśnictwo Bielsko powinno podjąć decyzję o likwidacji jak największej liczby dróg leśnych i sprawić, żeby jak najwięcej wody zostało w górach.

Leśnicy powinni zmienić podejście do gospodarki w Beskidach i wyłączyć nasze lasy z produkcji, obejmując jej formą ochrony znaną jako lasy społeczne. Nie trzeba w kółko wycinać zamierającego świerka. W jego miejscu wyrosną spontanicznie nowe drzewa. Na razie nie będzie tam zielonego lasu, ale za 10-15 lat przyroda sobie z tym poradzi. Warto na to poczekać, przy okazji zabezpieczając się, że kolejne drogi zrywkowe nie zgotują nam powtórki z tegorocznej powodzi.  

Dlaczego leśnicy tego nie robią? 

To rodzi pytanie - co jest ważniejsze: gospodarka leśna i zysk, czy bezpieczeństwo mieszkańców Beskidów? Z tym zyskiem to też zresztą nieprawda. Z danych ogłoszonych przez same Lasy Państwowe wynika, że wiele polskich nadleśnictw jest deficytowych. A już w szczególności straty przynoszą nadleśnictwa, które próbują prowadzić wycinki w górach, która jest trudna i kosztowna.

LP dopłacają do swojego funkcjonowania z wycinki naszych lasów, przecież to nie ma żadnego sensu. Nie tylko w górach dzieją się rzeczy kuriozalne. Wystarczy opowiedzieć, jaki jest stan nadleśnictw: Białowieża, Browsk i Hajnówka, w których od 2019 r. nie pozyskuje się drewna, a jest tam zatrudnionych ponad 120 osób. W 2023 dopłaty do nadleśnictw wyniosły 44,1 mln zł, a od 2014 r. - ponad 200 mln.  Te osoby nie mają praktycznie nic do roboty. Nie ma tam planów na przyszłość, bo kwestia Puszczy Białowieskiej i wyroku TSUE nie została do końca załatwiona. Łącznie to już ponad 200 mln straty!  

Co pana zdaniem powinno się teraz zadziać? 

Nie ma już żadnych wątpliwości, że obecny model "wielofunkcyjnej gospodarki leśnej" jest nastawiony na eksploatację polskich lasów. I że ten model się nie sprawdził. Musimy zreformować zarządzanie lasami publicznymi i dostosować je do różnych funkcji i potrzeb. Skoro, jak zapewnia rząd, trwa reforma Lasów Państwowych i całego systemu ochrony przyrody, to może jest to odpowiedni moment, aby zastanowić się, czy takie lasy jak np. w okolicach Bielska-Białej nie powinny zostać wyłączone z pozyskiwania drewna i zamiast tego pełnić funkcję wodochronną? Musimy zmienić sposób myślenia o lasach - nie wszędzie da się ciąć, nie da się połączyć ognia z wodą. 

Wi�cej o: