Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Polski Donald Tusk podpisali polsko-ukraińską umowę dotyczącą bezpieczeństwa. - Każde słowo w tym porozumieniu traktujemy jako wzajemne zobowiązania, a nie puste obietnice - mówił Donald Tusk 8 lipca w Warszawie. Umowa zakłada, że Polska będzie udzielać Ukrainie wsparcia przez kolejne 10 lat. Prezesa Rady Ministrów zapytano, czy zakłada ona także przekazanie kolejnych myśliwców MiG-29 na front.
Premier Donald Tusk nie powiedział "nie", ale przedstawił jeden bardzo ważny warunek. Otóż Polska może rozważyć przekazanie kolejnych myśliwców Ukrainie, tylko jeśli NATO zobowiąże się zastąpić je w polskim wojsku innymi maszynami. - To nie może być z uszczerbkiem dla bezpieczeństwa Polski. Niestety, po Ukrainie jesteśmy w sytuacji najbardziej wymagającej. Dlatego tak ostrożnie deklarujemy to, co jesteśmy gotowi zrobić - mówił na konferencji prasowej Tusk.
Premier zapewnił, że serio traktuje te zapowiedzi, ale obecnie nie jest w stanie zadeklarować ani terminu, ani liczby samolotów MiG-29, które mogłyby trafić do Ukrainy. Donald Tusk obiecał jednak, że gdy NATO zgodzi się przekazać Polsce w zamian inne samoloty, to będzie namawiał polskich dowódców, żeby oddać Ukrainie nasze myśliwce. Przewiduje się bowiem, że samoloty MiG-29 mają służyć w Wojsku Polskim jeszcze do 2027 roku.
Temat MiG-ów wraca jak bumerang. Tylko w ubiegłym roku Polska oficjalnie przekazała Ukrainie 10 takich myśliwców. W kwietniu poprzedniego roku, gdy Andrzej Duda spotkał się z prezydentem Ukrainy, również padł ten temat. Polski prezydent złożył wtedy podobną deklarację jak teraz Donald Tusk. - MiG-i będą nam jeszcze potrzebne, ale w momencie, w którym będą one stopniowo "luzowane" poprzez nowe samoloty FA-50 i F-35, sądzę, że w przyszłości będziemy mogli przekazać całą naszą pozostałą flotę MiG-29 Ukrainie, jeśli będzie taka potrzeba - mówił Duda.