Ju� oficjalnie. Deszcz unijnych pieni�dzy zaleje Polsk�. Ekspert: Jest inny wa�ny instrument

Przewodnicz�ca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowa�a w Warszawie, �e w przysz�ym tygodniu zapadn� dwie decyzje w sprawie funduszy europejskich, kt�re by�y dla Polski zablokowane. Chodzi o 137 miliard�w euro z funduszu Next Generation oraz funduszy sp�jno�ci. Ekonomista przypomina, �e rz�dz�cy maj� pod r�k� jeszcze jeden wa�ny instrument, o kt�rym zdaj� si� zapomina�.

Wiadomo, że Bruksela ma zaakceptować "na pierwszy ogień" polski wniosek z KPO na wypłatę 6,3 mld euro. Ta pierwsza transza unijnych środków powinna trafić do naszego kraju w kwietniu. Do Komisji Europejskiej wpłyną w tym roku jeszcze cztery wnioski dotyczące reszty środków z funduszy UE.

Zobacz wideo Projekty inwestycji w ramach KPO czeka poważna rewizja

- Mamy to. To jest bardzo ważny dzień. Wspólnie się napracowaliśmy - mówił w piątek m.in. premier Donald Tusk podczas wspólnej konferencji z szefową KE Ursulą von der Leyen i premierem Belgii Alexander de Croo. "Zapowiedziana decyzja o odblokowaniu 137 mld euro funduszy europejskich dla Polski to duży impuls pro-wzrostowy dla gospodarki. W budżecie środków europejskich już w tym roku założono wydatki na poziomie 121 mld zł tj. wzrost o 61 proc. r/r (wykonanie w 2023 r. wyniosło 75,1 mld zł)" - oceniają na platformie X specjaliści z BNP Paribas. 

Ekonomista: Polacy nie mają atrakcyjnych form inwestowania

Czy pierwsza transza w wysokości 6,3 mld euro, która wpłynie do Polski w najbliższym czasie, może spowodować jakieś głębsze ruchy w polskiej gospodarce? - W zeszłym roku Narodowy Bank Polski podał informację, że na kontach polskich obywateli i przedsiębiorców znajdowało się 2 biliony złotych. Sektor bankowy miał bodajże ponad pół biliona zł nadpłynności. Stąd kwota dwudziestu kilku miliardów złotych, przy tak już znaczącym kapitale, który jest zgromadzony w Polsce, jest nader skromna. Nie należy fetyszyzować tych miliardów z Unii mając na miejscu znacznie poważniejsze środki - komentuje dla Next.gazeta.pl Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

- Jeżeli rząd zmieni przepisy związane z procesem inwestycyjnym w Polsce, który jest bardzo czasochłonny, skomplikowany i ryzykowny, to własne kapitały odegrają kluczową rolę w inwestycjach. Przy pogarszaniu warunków dla inwestycji nic dziwnego, że w ostatnich latach, za poprzedniego rządu, nastąpił zauważalny i szokująco spory spadek inwestycji, i publicznych, i prywatnych - dodaje. Zdaniem Sadowskiego Polacy nie mają w tej chwili atrakcyjnych form inwestowania. "Trzymają" pieniądze w banku, "albo niestety powierzają je bardzo często różnym piramidom finansowym, które w Polsce ciągle mają się dobrze". 

- Dlatego, gdyby stworzono warunki na zainwestowanie środków, które są w dyspozycji przedsiębiorców i obywateli, to te 20 kilka miliardów z KPO byłoby przysłowiową wisienką, a nie kwotą, którą politycy uważają za jakiegoś gamechangera w polskiej gospodarce. To ma w tej chwili bardziej znaczenie symboliczne, a nie realne. Politycy uczynili z tego symbol zmiany, natomiast jeżeli mówimy o realnych procesach gospodarczych, które mogą uruchomić, to mają kapitał - uważa ekonomista. 

Ekspert wskazuje na publiczny list zastawny

Zdaniem ekonomisty, jeśli rządzący myślą realnie o zmianie, to mogą ją zapoczątkować poprzez uruchomienie odpowiednich warunków. Tak, by kapitał, który został wypracowany w Polsce przez ostatnie trzy dekady, został przeznaczony na  m.in. w inwestycje infrastrukturalne. - Instrumentem, który jest pod ręką rządzących i który pokazujemy kolejnemu już rządowi od 20 lat, jest publiczny list zastawny - mówi Andrzej Sadowski.

Dwie dekady temu przyjęto ustawę, podobnie jak w II Rzeczpospolitej, w której kiedy zabrakło publicznych pieniędzy na budowę portu w Gdyni, to jej ukończenie sfinansowane zostało z emisji listu zastawnego. Wodociągi miejskie w Warszawie, jeszcze w XIX wieku, również zostały sfinansowane z listu zastawnego

- tłumaczy. Podkreśla, że to nie jest obligacja, którą rząd wypuszcza i może przeznaczyć na konsumpcję - musi przeznaczyć list na inwestycję przychodową. - Publiczny list zastawny jest to niespekulacyjny papier wartościowy, który znakomicie ochroniłby oszczędności polskich obywateli, bo jest odporny na spekulacyjne krachy na gie�dach. Rząd mając pod ręką publiczny list zastawny oraz biliony złotych może bez oglądania się na dotacje i pożyczki z Unii przeprowadzić konieczne inwestycje przychodowe, które w dodatku polskim obywatelom, a nie zewnętrznym instytucjom, przyniosą wymierne korzyści - wyjaśnia. 

 Publiczny list zastawny jest popularny na Zachodzie. 

Jak tłumaczy Forum Polskiej Gospodarki, list zastawny to "maksymalnie bezpieczny, bo podwójnie zabezpieczony papier wartościowy". Listy zastawne mogą kupować zarówno instytucje, jak i firmy, które chcą zabezpieczyć wartość swoich pasywów, oraz przez osoby prywatne broniące w ten sposób swoich pieni�dzy przed inflacją. Po krachu finansowym w latach 2007-2009 listy zastawne szczególnie mocno "rozkwitły" w Niemczech, Austrii, Czechach, Danii czy Francji. Ten papier wartościowy zyskał także na znaczeniu w krajach Beneluksu, Włoszech, Hiszpanii i Portugalii.

Wi�cej o: