Według najnowszych zapowiedzi polskie samochody elektryczne marki Izera mają zjechać z taśm produkcyjnych za dwa lata. Najnowszy termin podawany przez przedsiębiorstwo ElectroMobility Poland (EMP) odpowiedzialne za budowę narodowego elektryka to II kwartał 2026 roku. Wcześniej mowa była już o 2023 i 2024 roku, ale na razie wciąż nie ma nawet fabryki, gdzie miałyby powstać te auta. Tymczasem nowy rz�d waha się, czy w ogóle nie porzucić projektu.
Ministerka funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ogłosiła w piątek, że do końca lutego będzie przygotowany pakiet renegocjacyjny Krajowego Planu Odbudowy. Są w nim zapisane fundusze na nieemisyjne środki transportu, natomiast, jak tłumaczyła szefowa resortu, "Izera jako taka nie jest zapisana w KPO". Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała jednak, że do kwietnia ma być podjęta decyzja w sprawie przyszłości produkcji polskiego samochodu elektrycznego. Podzieliła się także wątpliwościami. - Czy inwestujemy w tzw. polski samoch�d elektryczny Izerę, czy inwestujemy w inne możliwości? - mówiła. - Mamy fabryki autobusów np. elektrycznych, czy firmy, które są w stanie produkować elektryczne rowery. Jest możliwość inwestowania w sieci ładowania - wymieniała alternatywy, podkreślając, że polski rząd stoi przed "bardzo ważną decyzją inwestycyjną".
Zdaniem Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, podejmując decyzję w sprawie Izery, trzeba się zmierzyć z kilkoma dylematami. - To jest dylemat, czy chcemy samochód, który jest polski w małym kawałku, a w dużym kawałku to jest technologia chińska, ale jednak mamy fabrykę w Polsce, która jest jakimś impulsem rozwojowym, czy nie chcemy chińskich technologii, bo postrzegamy to jako zagrożenie - tłumaczyła. Istnieje jednocześnie, jak wskazała, pewne ryzyko, że taki pomysł zrealizuje inny kraj unijny i fabryka powstanie gdzie indziej, a to Polacy będą kupować.