To si� dzieje na ca�ym �wiecie. Finowie g�owi� si� i nie potrafi� rozwi�za� zagadki

Jeszcze 20 lat temu wydawa�o si�, �e Finlandia ma wszystko w tym zakresie. Tymczasem okaza�o si�, �e wska�nik urodzin spad� tam od 2010 roku o ponad jedn� trzeci�. Finowie zachodz� teraz w g�ow�, co si� dzieje.

W Finlandii nastąpił mocny spadek wskaźnika urodzin. To o tyle dziwne, że kraj uważany jest za wzorcowy, aby było kompletnie odwrotnie. Eksperci i decydenci z całego świata przyjeżdżali tam, aby edukować się z wprowadzania państwa przyjaznego rodzinom i parom z dziećmi. Chodziło o światowej klasy opiekę położniczą, hojny urlop rodzicielski, czy prawo do opieki nad dzieckiem w wieku przedszkolnym - podaje "Financial Times"

Zobacz wideo Piotr Szukalski: 3/4 gmin w Polsce się wyludnia i jest to proces już długotrwały

Fińska zagadka. Dlaczego rodzi się tak mało dzieci?

Pomimo dużego wsparcia dla rodziców ze strony państwa, w Finlandii trwa od ponad dekady zjazd, jeśli chodzi o liczbę urodzeń. Dwa lata temu na świat przyszło najmniej dzieci od 150 lat. W 2022 r. w Finlandii urodziło się 44 933 dzieci - to o 9,4 proc. mniej niż w 2021 r., - tak wynika z danych Statistics Finland. Wskaźnik dzietności na jedną kobietę jest na poziome 1,32.

Dlaczego tak się dzieje? Głowi się nad tym między innymi Anna Rotkirch z fińskiego Instytutu Badań nad Populacją. Ekspertka zajmuje się między innymi badaniami nad tym, jak młodzi ludzie postrzegają posiadanie dzieci. W latach 2020-2021 doradzała ówczesnej premier Finlandii Sannie Marin w sprawie ożywienia wskaźnika urodzeń w kraju. "Na całym świecie dzietność spada w bardzo różnych społeczeństwach - konserwatywnych i liberalnych, w dużych i małych państwach, gospodarkach rozwijających się i tych, które znajdują się w stagnacji. Nawet Indie - znane ze stale rosnącej populacji - mają obecnie mniejszy wskaźnik urodzeń na kobietę niż teoretyczny współczynnik zastępowalności pokoleń wynoszący 2,1 - podkreśla "Financial Times".

Millenialsi nie chcą dzieci?

- Nikt tak naprawdę nie wie, co się dzieje. Nie bardzo wiadomo, jak reagować. Ta sytuacja nie jest  napędzana głównie przez czynniki ekonomiczne, czy politykę rodzinną. To coś kulturowego, psychologicznego, biologicznego i poznawczego - ocenia Anna Rotkirch. Jej badania wskazują m.in., że "dzieci nie pasują do planów życiowych wielu millenialsów". "Kiedyś nieposiadanie dzieci było poświęceniem; teraz założenie rodziny oznacza poświęcenie niezależności" - czytamy na łamach "FT". 

Rotkirch podejrzewa również, że pewną rolę odgrywają w tym negatywnym procesie media społecznościowe, między innymi poprzez podsycanie polaryzacji politycznej, samotności i problemów ze zdrowiem psychicznym, które to zmniejszają płodność. Badania pokazały, że wśród Finów urodzonych na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku mniej niż jedna na dwadzieścia osób w wieku 25 lat stwierdziła, że nie chce mieć dzieci. Wśród osób urodzonych pod koniec lat 80. i na początku 90. odsetek ten wzrósł do prawie jednej czwartej.

A jak jest w Polsce?

21 tys. - tyle dzieci urodziło się w listopadzie 2023 r. w Polsce, według najnowszych danych GUS. To jeden z najniższych wyników w całej historii. Niewiele mniej dzieci przyszło na świat w Polsce tylko w jednym miesiącu - w kwietniu 2023 r. (20,8 tys.). 

Listopadowe, fatalne dane sprawiły, że w dół poleciała też suma urodzeń za ostatnich dwanaście miesięcy, za które znamy już dane (tj. od początku grudnia 2022 r. do listopada 2023 r. włącznie). W tym czasie urodziło się w Polsce 275,4 tys. dzieci. Ta liczba też bardzo dynamicznie spada - np. jeszcze w marcu ub.r. przekraczała 300 tys. (wyniosła 302 tys.), a np. w 2021 r. sięgała ponad 331 tys. Nie wspominamy już np. o 2017 r., gdy liczba urodzeń wyskoczyła chwilowo nawet ponad 400 tys. Danych o urodzeniach w grudniu jeszcze GUS nie podał, ale jest w zasadzie pewne, że cały 2023 r. zakończyliśmy wynikiem niższym niż 280 tys. (a niewykluczone, że nawet poniżej 275 tys.). To będzie oczywiście wynik najniższy w historii.

Programy "Rolnik szuka żony" i "Chłopaki do wzięcia" nie wzięły się z powietrza

- Jeśli patrzymy na peryferyjne obszary, widzimy ewidentną nadwyżkę młodych mężczyzn. Programy "Rolnik szuka żony" i "Chłopaki do wzięcia" nie wzięły się z powietrza. To jest odzwierciedlenie realnego problemu - powiedział wczoraj w "Porannej rozmowie Gazeta.pl" prof. Piotr Szukalski z Katedry Socjologii Struktur Zmian Społecznych. Ekspert tłumaczył, że liczba urodzeń zależy głównie od dwóch czynników - od liczby kobiet w wieku 25-35 lat oraz gotowości do posiadania potomstwa. - Mamy do czynienia z silnym oddziaływaniem ideału życia. Niemniej jednak kluczowym czynnikiem, który wpływa długofalowo jest liczba urodzeń sprzed 30 lat - mówił. - W polskich realiach ważna jest relacja młodych kobiet i młodych mężczyzn. Rodzi się trochę więcej chłopców. Dopiero w wieku 50 lat wyrównuje nam się liczba mężczyzn i kobiet. Teoretycznie każda kobieta mogłaby znaleźć partnera, ale występuje olbrzymie zróżnicowane przestrzenne - dodał. 

Wi�cej o: