Morderstwo w ambasadzie. Wielki problem dla ksi�cia-reformatora i Trumpa

Znikni�cie dziennikarza Jamala Khashoggiego i jego prawdopodobne morderstwo w saudyjskiej ambasadzie w Stambule mo�e wiele zmieni� w �wiatowej polityce i gospodarce. Nie wszyscy chc� robi� interesy z bezwzgl�dnym rz�dem, kt�ry by� mo�e ma krew na r�kach.

To historia jak z filmu. Dziennikarz krytykujący władze i zmuszony przez nie do opuszczenia własnego kraju odwiedza jego konsulat, by uzyskać dokument poświadczający, że rozwiódł się ze swoją byłą żoną, pozwalający mu teraz poślubić nową ukochaną. Ta czeka na niego przed konsulatem. Czeka 11 godzin, narzeczony nie wychodzi, w końcu zgłasza sprawę policji.

Jej funkcjonariusze szybko wstępnie ustalają, że dziennikarz został zabity w konsulacie, a wcześniej go tam torturowano. Policja nie może tego oficjalnie potwierdzić, bo niezręcznie jest przyznać, że podsłuchiwana była – nieważne w jakiej formie – placówka dyplomatyczna obcego państwa. Daje więc przeciek do prasy. Ten jest natychmiast odrzucany przez obce państwo i nazwany stekiem obraźliwych kłamstw. Dziennikarz przecież – wg pracowników konsulatu – załatwił szybko sprawę i wyszedł na zewnątrz. Co prawda nie potwierdzają tego żadne z kamer dookoła ambasady, ale to zapewne tylko jakiś błąd techniczny…

Tak w największym skrócie wygląda tajemnicze zniknięcie 2 października w Stambule Jamala Khashoggiego, saudyjskiego dziennikarza od dawna krytykującego władze Arabii Saudyjskiej i mieszkającego w USA – tam też pisze do „Washington Post”. To naprawdę historia łamiąca serce – prosta, zrozumiała, łatwa do opowiedzenia i nade wszystko konkretna. To nie to samo, co np. mimo wszystko abstrakcyjny news o jakiś rakietach Saudów, które zabiły dzieci, gdzieś na końcu świata w Jemenie w wojnie, która być może jest „tylko” mniejszym złem.

Co gorsza, ta historia żyje dalej. Media piszą, że w dniu kiedy zniknął Khashoggi w konsulacie Arabii Saudyjskiej pojawiła się liczna grupa smutnych panów z królewskich służb specjalnych. Przylecieli na kilka godzin do Stambułu i prawdopodobnie wrócili do siebie z poćwiartowanymi zwłokami zaginionego dziennikarza.

Pierwsze reakcje

Trump na początku chciał zignorować problem. Zaznaczył, że Khashoggi nie był obywatelem USA, poza tym nie chce mocno karać Saudów – zakładając oczywiście, że faktycznie to oni zabili dziennikarza, co przecież nie zostało jeszcze potwierdzone – bo wtedy miliardy dolar�w z Arabii Saudyjskiej zamiast do Stanów popłyną do Chin i Rosji.

Ale nie mógł długo utrzymać tego podejścia, bo media bardzo nagłośniły problem i problem zaczął mocno interesować część amerykańskich kongresmenów. Ich dość liczba grupa (ponad 20 osób), w której znalazł się między innymi wpływowy republikański senator Lindsey Graham z Południowej Karoliny, zażądał rozpoczęcia śledztwa przez Biały Dom w kwestii zaginięcia Khashoggiego.

Graham powiedział, że są chwile – takie jak ta, kiedy musimy przypomnieć sobie o wyznawanych wartościach. Tego nauczył nas, jego zdaniem, niedawno zmarły senator John McCain. I jeżeli śledztwo wykaże, że Khashoggi faktycznie został zabity przez Saudów, to powinni zostać ukarani. Wszystkie opcje powinny być rozważane. W tym anulowanie gigantycznych kontraktów zbrojeniowych o wartości liczonej w dziesiątkach miliardów dolarów.

Głos zabierają biznesmeni, Trump zmienia zdanie

Część amerykańskich mediów już nie chce mieć wiele wspólnego z Saudami. New York Times I CNBC wycofały się z pomocy przy wielkiej konferencji Future Investment Initiative rozpoczynającej się 23 października, o której mówiono, że to Davos na pustyni.

Nie wybiera się też tam – co już ogłosił – szef Ubera Dara Khosrowshahi.

Ponadto za Saudami nie chce robić już interesów Richard Branson. Zawiesił rozmowy z przedstawicielami rządu Arabii Saudyjskiej odnośnie inwestycji około 1 mld dol. w kosmiczne projekty, który realizuje twórca Virgin Group.

To wszystko zmusiło Donalda Trumpa do pewnej zmiany retoryki. W sobotę w wywiadzie dla CBS powiedział, że Arabia Saudyjska zostanie poważnie ukarana, jeżeli potwierdzą się zarzuty, że jej ludzie zabili Khashoggiego.

Scenariusze na przyszłość

Jednym słowem wali się mimo wszystko neutralny, jeżeli nie odrobinę pozytywny, obraz Arabii Saudyjskiej w USA. To dotyczy również księcia Mohammeda Bin Salman, który dotąd był przedstawiany jako oświecony reformator. Trudno tak mówić dalej, skoro „Washington Post” napisał, że to właśnie on wydał rozkaz zabicia krytykującego go dziennikarza.

Na wykreowanie pozytywnego obrazu swojego kraju i władców w USA, Saudowie wydają od lat krocie. Dość powiedzieć, że tylko od ubiegłego roku zapłacili legalnie działającym lobbystom w Waszyngtonie 23 miliony dolarów.

I tu już też pojawił się pierwszy problem. Harbour Group, jedna z najbardziej znanych amerykańskich firm zajmujących się lobbowaniem na zlecenie i kreowaniem wizerunku publicznego firm, państw i instytucji zawiesiła swój miesięczny kontrakt z Arabią Saudyjską o wartości 80 tys. dol.

Wątpliwe, by temat zniknięcia saudyjskiego dziennikarza szybko zniknął z mediów. Już ciąży, a może jeszcze bardziej Saudom. Królestwo ma do rozwiązania potężny problem wizerunkowy. Jeżeli potwierdzi się, że jego agenci, faktycznie zabili Khashoggiego, to prowadzenie interesów przez Saudów na Zachodzie będzie trudniejsze. Za tym może pójść faktycznie pewne ocieplenie relacji Arabii Saudyjskiej z Pekinem i Moskwą. A to z kolei oznacza, że mapa polityczno-gospodarcza na Bliskim Wchodzie może zostać znacząco przerysowana.

Wi�cej o: