Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy zakończyła dziś trwające 18 miesięcy prace nad nowym Kodeksem pracy - informuje Ministerstwo Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przyjęto dwa projekty: Kodeksu pracy i Kodeksu zbiorowego prawa pracy.
Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, podczas konferencji prasowej podkreślił, że wprowadzenie zmian w regulacjach dotyczących prawa pracy jest niezbędne. - Obecnie obowiązujący kodeks pracy ma bowiem ponad 40 lat. Jest dokumentem już archaicznym i krytykowanym - ocenił.
Wynik prac Komisji nie można traktować jak gotowe projekty ustaw. Według ministra "są to propozycje ekspertów prawa pracy".
Wśród jednej ze zmian zaproponowanych przez komisję jest uznanie uniezależnienia długości przysługującego urlopu od stażu pracy. Obecnie zatrudnieni krócej niż 10 lat mają prawo do 20 dni wolnego, 26 dni przysługuje osobom ze stażem pracy wynoszącym co najmniej 10 lat. Ten podział miałby zniknąć.
Zmiany w kodeksie pracy przewidują też wprowadzenie nowych, nieznanych dotąd umów u pracę: umowy o pracę sezonową, umowy o pracę dorywczą i umowy o pracę nieetatową.
Czytaj też: Pracodawcy miażdżą propozycje zmian w Kodeksie pracy.
Ministerstwo podkreśla jednocześnie, że dąży do zmniejszenia liczby osób pracujących na podstawie umowy zlecenia lub umowy o dzieło.
Minister Zieleniecki stwierdził też, że, wbrew obawom niektórych ekspertów, nowy Kodeks pracy nie będzie zabraniał wykonywania pracy na podstawie umowy cywilnoprawnej. Może to oznaczać, że dorabianie do etatu nie będzie wymagało założenia firmy.
Monika Gładoch, wiceprzewodnicząca Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, ekspertka Pracodawców RP, w rozmowie z Next.gazeta.pl skrytykowała wiele proponowanych zmian.
- To jest kodeks, który mnie przeraża jako prawnika. Zawsze wydawało mi się, że wolna Polska od lat 90. i to prawo, które tworzono, szło w kierunku wolności. Jest mi bardzo ciężko pogodzić się z faktem, że tę wolność się ludziom odbiera - mówiła m. in. Gładoch.
Wiceprzewodnicząca Komisji Kodyfikacyjnej, na pytanie czy politycy narzucili ramy takiego kodeksu odpowiedziała: - Nikt niczego nie narzucił. Zespół to zaakceptował, tak samo komisja. Tyle że konsekwencja wprowadzenia tych przepisów w życie byłaby okrutna dla społeczeństwa. To jest bardzo niebezpieczne. To zaprzeczenie państwa demokratycznego. Wracają pojęcia z przeszłego systemu: zak�ad pracy, placówka zatrudnienia. Tego ostatniego nawet w PRL-u nie wymyślono. Duch pracy dla zakładu.
Swoje wątpliwości wyraził też m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.
***