Tragiczna wiadomość. Marian Licthman zdruzgotany. "Dziś z żoną pewnie nie zaśniemy"

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Ten zegar naprawdę się zatrzymał. Tadeusz Woźniak, muzyk, kompozytor, człowiek, który śpiewając swój największy przebój "Zegarmistrz światła", czarował publiczność — nie żyje. Marian Lichtman, który wielokrotnie z nim występował, nie potrafi ukryć żalu. — Odszedł za wcześnie, nie tak się umawialiśmy — mówi nam Lichtman.

Tadeusz Woźniak nie żyje. Marian Lichtman, wspomina kolegę ze sceny. Foto: - / Kapif

O śmierci Tadeusza Woźniaka poinformowano na stronie Biblioteki Narodowej.

Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Tadeusza Woźniaka, wybitnego kompozytora i pieśniarza, przyjaciela Biblioteki Narodowe

– napisano. Pieśniarz i kompozytor miał 77 lat.

Tadeusz Woźniak zadebiutował w 1966 roku pod pseudonimem „Daniel Dan” w zespole bigbitowym "Dzikusy", podczas I Radiowej Giełdy Piosenki. Potem występował m.in. z Niebiesko-Czarnymi, Czesławem Niemenem i grupą Czterech, z którą nagrał pierwsze piosenki. W 1967 zadebiutował jako kompozytor, napisał muzykę do wierszy Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Od 1967 występował już jako solista. Grał na gitarze i śpiewał ballady, które publiczność kochała.

Marian Lichtman wspomina Tadeusza Woźniaka

— Tadeusz to wspaniała postać, człowiek do rany przyłóż i znakomity artysta. Nigdy nie brał udziału w tych naszych artystycznych wyścigach, robił po prostu swoje. Piękną muzykę pisał, miał swój styl i to bardzo wyraźny — mówi nam Marian Lichtman i wspomina wspólne występy, gdy na największych polskich scenach występował zespół Trubadurzy

— Pamiętam, jak jeździł z nami w trasy, bo był czasami supportem przed występami Trubadurów. My byliśmy wtedy gwiazdami, ale on swoim występem nas wzmacniał. Wychodził z tą swoją gitarą, taki niewinny i śpiewał "Zegarmistrza" i inne swoje przeboje. Naprawdę publiczność już była szczęśliwa, zdobywał ich serca — wspomina Lichtman i nie kryje żalu, że kolejny przyjaciel ze sceny nie żyje.

— Wielka szkoda, żal i ból, bo to była piękna postać w artystycznym środowisku. On żył pięknie, dbał o siebie, ale są rzeczy, na które wpływu nie mamy. Śpiewał z żoną, z synem, dawał nam przykład jak można rodzinę i pasję połączyć. Do tego nigdy nie plotkował, był lojalny zawsze. Smutno nam. Dziś z żoną pewnie nie zaśniemy i będziemy go wspominać — mówi Lichtman i dodaje.

— Miał piękną duszę artystyczną i ludzką. Wspaniały człowiek. Żal jest okrutny, jest nas coraz mniej. Żegnamy się z kolejną piękną osobą. Bardzo go szanowałem. Odszedł za wcześnie, nie tak się umawialiśmy — kończy Lichtman.

Przyjaciółka Grzegorza Blocha ma prośbę do żałobników. Chodzi o jeden szczegół

Nie żyje znany aktor. Grał w "Świecie według Kiepskich"

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji