Jak Kinga Rusin znalazła księcia z bajki? Historia miłości dziennikarki i adwokata Marka Kujawy

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Zawsze kochała podróże, ale z wielką miłością u boku, mają one jeszcze lepszy smak. Kinga Rusin nie zagrzewa nigdzie miejsca na długo. Od dwóch lat jest w ciągłym ruchu, odwiedza kraje, które zawsze były na liście jej marzeń i przełamuje własne lęki. A to wszystko razem z Markiem Kujawą, którego bez wahania nazywa swoim... księciem. Jak stanął na jej drodze i co okazało się najlepszą receptą na związek niczym z romantycznego filmu?

Kinga Rusin Foto: Brunner / newspix.pl

Kinga Rusin urodziła się w 1971 roku w Warszawie. Gdy miała zaledwie cztery lata, jej rodzice się rozwiedli. Mocno to przeżyła, tym bardziej że rówieśnicy nie szczędzili jej z tego powodu przykrych słów. Rusin od małego zaczęła wyróżniać się więc dużą wolą walki. Poszła na studia italianistyczne, ale już na początku lat 90. dostała pracę w TVP. To telewizja była bowiem jej największym marzeniem. Najpierw pracowała za kulisami, aż wreszcie awansowała na spikerkę i prezenterkę. W 1994 roku została nagrodzona statuetką Wiktora w kategorii telewizyjne odkrycie roku. W Telewizji Polskiej Kinga nie tylko rozwijała się zawodowo, ale poznała też przyszłego męża Tomasza Lisa. Na kilka lat wyjechała z nim do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie Rusin dostała swój pierwszy program – „Wizjer” w stacji TVN. Osiem lat później została zaś prowadzącą pasma śniadaniowego „Dzień dobry TVN”. Jej małżeństwo z Tomaszem nie przetrwało. W 2006 roku para wzięła rozwód.

Wielka miłość Kingi Rusin i Marka Kujawy

W 2010 roku jej życie znów przewróciło się do góry nogami. Podczas wakacji na greckiej wyspie Rodos Kinga poznała znanego warszawskiego adwokata Marka Kujawę. W drodze powrotnej para znów się spotkała, tym razem na lotnisku. I tak zaczęła się wielka miłość. Po dziesięciu latach związku Rusin zrezygnowała z roli prowadzącej „Dzień dobry TVN”, zajęła się własnym kosmetycznym biznesem, który prowadziła już od kilku lat i ruszyła z Kujawą w niekończącą się podróż. Zjeździli Europę, wracając kilkukrotnie do swojej ukochanej Grecji i Włoch, następnie zamieszkali na Malediwach. W międzyczasie zwiedzili kilka maleńkich wysepek na Oceanie Indyjskim, Sri Lankę, Kenię, Namibię, Tanzanię, Kostarykę, Ugandę, aż wreszcie dotarli do Australii, gdzie cieszą się sielankowym życiem. To na Antypodach Kinga i Marek świętowali jego urodziny, a dziennikarka postanowiła podzielić się ze światem ważną refleksją.

– „Mareczku, za Twoje zdrowie! I żeby nadal było tak pięknie! Wspaniale zorganizowałeś nam życie! Jesteś moim księciem z bajki!” – napisała na Instagramie. To u boku ukochanego, Kinga postanowiła również kilka dni później przezwyciężyć swój największy strach. Wypłynęła z nim na rafę koralową, choć w pamięci miała traumatyczne przeżycia. – „Noc na Wielkiej Rafie Koralowej była magiczna, a następnego dnia spełniłam marzenie i pokonałam traumę, pływając z płaszczką. 10 lat temu zostałam na Zanzibarze zaatakowana przez płaszczkę, kiedy szłam po płytkiej wodzie. Wbiła mi kolec jadowy w nogę. Mogło się to wtedy źle skończyć, bo nieprawidłowo udzielono mi pomocy i jad zaczął mnie paraliżować. To był koszmar i straszna trauma dla moich córek, które były tego świadkami” – napisała dziennikarka. – „Od tamtej pory trzymałam się daleko od miejsc, w których można spotkać w wodzie te stworzenia. Aż do teraz. Pokusa zobaczenia z bliska największej i najpiękniejszej rafy koralowej świata zwyciężyła” – dodała z wielką dumą. MJM

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji