Nie zgadzam się. Przecież ludzie, którzy będą jeździć z Lublina do Wrocławia lub Szczecina czy z Białegostoku do Poznania po drodze też będą korzystać z szybkiego igreka i dzięki temu ich podróż też się wyraźnie skróci. Igrek, czyli szybka trasa ze stolicy przez Łódź do Wrocławia i Poznania, to brakujące ogniwo, które ma służyć całej Polsce. Teraz kończone są modernizacje torów z Warszawy do Białegostoku i Lublina, które pozwolą pociągom osiągać przyzwoitą prędkość 160 km/h. Na wschodzie nie ma zaś wielu większych ośrodków miejskich, a gęstość zaludnienia nie jest ogromna. W efekcie potoki podróżnych nie są gigantyczne. Mamy ograniczoną pulę pieniędzy. Powinno się je wydawać tam, gdzie liczba pasażerów jest największa i efekt z inwestycji posłuży jak największej ich liczbie. A ludzie chcą jeździć między największymi miastami.
W tym kierunku rzeczywiście przydałoby się usprawnienie. Trzeba by się zastanowić, czy potrzebna jest nowa linia, czy budowa kilku skrótów, łączników, które znacznie przyspieszą podróż na Podkarpacie. Istniejące tory z północy kraju do Rzeszowa to raczej lokalne linie, które często prowadzą krętymi trasami. To jeden z elementów do uzupełnienia, tylko zamiast dwóch „szprych” wystarczy jedna linia.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ