Przedstawiając sytuację spółki, Wojewódka przypomniał, że nowa ekipa przejęła kierownictwo pod koniec kwietnia. "Sytuacja jest bardzo trudna. Zastaliśmy zgliszcza, obraz nędzy i rozpaczy, a z każdym tygodniem dowiadujemy się więcej i sytuacja nie wygląda lepiej" - mówił Wojewódka. Zastrzegł, że wielu informacji nie może przedstawić, ponieważ PKP Cargo jest spółką giełdową i obowiązują ją odpowiednie regulacje w przekazywaniu informacji.

Remontowano "tysiące" wagonów, które "stoją dziś w krzakach"

Podkreślał, że o ile oficjalne plany przewozowe na 2024 r. mówią o 80 mln ton ładunków, to dane, których nie może ujawnić, "wskazują co innego". Jak dodał, PKP Cargo było niegdyś warte 2,5 mld zł, a dziś można je kupić za 600 mln. Notowania akcji są na poziomie 14 zł, a wartość księgowa to 68 zł na akcję - dodał, wskazując, że "to jest odpowiedź na pytanie o sytuację spółki". "Przez ostatnie lata została +zajechana+, to kolos na glinianych nogach" - mówił p.o. prezesa. "Mamy przerost zatrudnienia, nie mamy pracy dla takiej liczby zatrudnionych i nie spodziewam się że, docelowo będziemy mieli tyle pracy" - dodał.

Reklama

Wojewódka poinformował, że podejmowane przez ostatnie lata decyzje doprowadziły m.in. do tego, że spółka z Grupy - PKP CargoTabor notowała wysokie zyski, remontując "tysiące" wagonów, które "stoją dziś w krzakach", ponieważ nie ma dla nich zleceń. "Mamy najlepsze wagony, którymi nie ma co wozić" - mówił. Według niego, przewoźnik nie prowadził też prawdziwej polityki sprzedażowej, czego efektem była np. przegrana w przetargu na przewóz węgla dla elektrowni Połaniec, który to przetarg wygrał czeski przewoźnik CD Cargo. Jesienią 2023 r. najlepsze lokomotywy sprzedano w leasingu zwrotnym, a wpływy zamiast pomniejszyć zadłużenie przeznaczono na potrzeby bieżące, np. na podwyżki. "To jest życie na kredyt i gospodarka rabunkowa" - ocenił.

Przedstawiciele zarządu PKP Cargo podkreślili, że działania naprawcze podjęli we wszystkich obszarach, takich jak sponsoring, obsługa prawna, nieruchomości, tabor, handel. Efekty niektórych działań widać od razu, a niektórych, jak np. rozmów handlowych, później - zastrzegli. Zarząd PKP Cargo w ciągu ostatnich tygodni m.in. zdecydował o wysłaniu do 30 proc., czyli maksymalnie 4150 pracowników na roczne tzw. nieświadczenie pracy z zakazem konkurencji i świadczeniem w wysokości 60 proc. zarobków.

Związkowcy zgłosili postulat, aby nieświadczenie pracy miało charakter rotacyjny

Na posiedzeniu podkomisji przedstawiciele strony związkowej zgadzali się z oceną sytuacji spółki. Związki mają świadomość sytuacji i zwracały uwagę na obszary, gdzie można znaleźć oszczędności - mówił wiceszef Sekcji Zawodowej NSZZ „Solidarność” Grupy PKP Cargo Mieczysław Cykman. Z kolei prezydent Związku Zawodowego Maszynistów w Polsce Leszek Miętek podkreślał, że "dzisiaj strajku nie ogłosimy", ponieważ i tak pracownicy nie mają zajęcia. Jak będą protesty, to w innej formie - dodał. Jan Przywoźny z Federacji ZZ Kolejarzy ostrzegał, że w wyniku wysłania na nieświadczenie pracy i przy jednoczesnym zakazie konkurencji ludzie z PKP Cargo odejdą i spółka straci możliwość realizacji przewozów na przyszłość.

Związkowcy zgłosili m.in. postulat, aby nieświadczenie pracy miało charakter rotacyjny, tzw. aby pojedynczy pracownik spędzał na nim maksimum 3 miesiące. Pomysł taki odrzucił p.o. prezesa, oceniając, że 3 miesiące to zbyt krótki okres, aby przekonać instytucje finansowe. Musimy pokazać bankom długoterminowe rozwiązania - zaznaczył Wojewódka. Zadeklarował jednocześnie, że zarząd jest skłonny dyskutować o innym postulacie związkowców, czyli o tym, aby świadczenie, otrzymywane w okresie nieświadczenia pracy nie było niższe niż wynagrodzenie minimalne. Wojewódka oświadczył też, że nie zgodzi się na zniesienie zakazu konkurencji. "Nie możemy płacić 60 proc. i pozwolić maszynistom pracować u konkurencji. Ja się pod tym nie podpiszę" - stwierdził.

Przedstawiciele związków podkreślali zgodnie, że sytuacja, w której stawki dostępu do infrastruktury dla przewoźników drogowych są znacznie niższe niż dla kolejowych to "patologia" i jedna z przyczyn sytuacji PKP Cargo. Stawki dostępu są zaporowe, niezbędna jest interwencja rządu - apelowali. Jak mówili, drogami wozi się 2 mld ton ładunków rocznie, a tylko 1 proc. z tego uratowałby PKP Cargo. "Dlaczego bardziej opłaca się przewieźć 50 kontenerów tirami, a nie jednym pociągiem" - pytali przedstawiciele związków.

Niewesoła sytuacja w PKP Cargo

Zarząd PKP Cargo zaproponował ostatnio stronie społecznej rozwiązanie zakładowego zbiorowego układu pracy i porozumienia ws. wzajemnych zobowiązań stron tego układu, a także wynegocjowanie nowego układu. Wcześniej podjął decyzję o wprowadzeniu 12-miesięcznego nieświadczenia pracy dla wskazanych pracowników - do 30 proc. zatrudnionych. PKP Cargo zatrudnia ok. 14 tys. pracowników, dodatkowe kilka tys. pracuje w spółkach zależnych, w tym ok. 2,5 tys. w CargoTabor. Zarząd rozwiązał też umowy z szeregiem kancelarii prawnych.

PKP Cargo to spółka akcyjna, największy kolejowy przewoźnik towarowy w Polsce. Jako Grupa oferuje usługi logistyczne, łącząc transport kolejowy, samochodowy oraz morski. Świadczy samodzielne przewozy towarowe na terenie Polski oraz: Czech, Słowacji, Niemiec, Austrii, Holandii, Węgier, Litwy i Słowenii. PKP Cargo to spółka akcyjna, największym pojedynczym akcjonariuszem jest PKP, które posiada 33,01 proc. akcji.

W I kwartale 2024 r. przewoźnik zanotował 118 mln zł straty netto, a przychody były na poziomie 1,18 mld zł, o prawie 25 proc. mniej niż przed rokiem.