Chiny mimo wojny handlowej z USA, którą rozpoczął jeszcze Donald Trump, zadziwiły w 2023 r. świat, kiedy to Huawei wprowadził na rynek swój smartfon Mate 60. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poza łącznością 5G wyposażony on był w chip wyprodukowany przy użyciu technologii 7 nm. Dostarczył go chiński producent półprzewodników – firma SMIC. Zdziwienie budził fakt, że tego rodzaju rozwiązaniem dysponowały dotychczas jedynie Tajwan, USA oraz Korea Południowa. Eksperci uważali, że odcięcie od technologii świata zachodniego sprawi, że doganianie konkurencji zajmie Chińczykom przynajmniej dekadę. Tymczasem inżynierowie Państwa Środka opracowali swoje rozwiązanie najprawdopodobniej przy użyciu starszego sprzętu (dostarczanie najnowocześniejszego sprzętu, w tym maszyn litograficznych, zostało objęte sankcjami).

Mały chip – wielki przełom

Technologia 7 nm jest nowoczesna, chociaż nie najnowocześniejsza. Konkurencja z Tajwanu, Korei Południowej i USA dysponuje obecnie rozwiązaniami 5 nm, a nawet 3 nm. Liczba nanometrów oddaje liczbę tranzystorów umieszczonych na układzie scalonym. Im są one mniejsze, tym więcej można ich ulokować, a to z kolei wpływa na wydajność układu.

Reklama

Jak informował „Financial Times”, SMIC uruchomi wkrótce linie produkcyjne do budowy chipów technologią 5 nm. Jeżeli doniesienia te znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości, będzie to oznaczać, że sankcje amerykańskie nie były w stanie zatrzymać chińskiego postępu technologicznego. FT pisze, że nowy procesor ma pojawić się jeszcze w 2024 r. Dwa źródła zbliżone do chińskiego producenta wskazywały, że nowe linie powstają w Szanghaju i będą na nich powstawać chipy Kirin. Zaprojektować je miała jednostka Huawei – firma HiSilicon. Źródła FT wskazywały jednak, że produkcja chipów 7 nm i 5 nm była o 40 – 5 0 proc. droższa, niż w przypadku tajwańskiego TSMC.

Chiny mają także zastąpić procesory AI firmy Nvidia chipami Huawei Ascend 910b.

Chiny zyskują na konkurencyjności

Z raportu australijskiego think tanku Australian Strategic Policy Institute wynika, że w wyścigu technologicznym Chiny prześcignęły już Stany Zjednoczone. Zdaniem analityków prowadzą w 37 spośród 44 technologii śledzonych w projekcie. W raporcie napisano nawet, że azjatycki gigant może utworzyć monopol w niektórych dziedzinach. Chiny prowadzą w takich kategoriach jak baterie elektryczne, rozwiązania hipersoniczne, a także komunikacja radiowa czy sieć 5G i 6G. Z kolei USA wiodą prym w szczepionkach, komputerach kwantowych i systemach startowych dla lotów kosmicznych.

Badanie przeprowadzono na podstawie analizy publikacji naukowych na temat nowych technologii, które mogą mieć duży wpływ na obecne funkcjonowanie ludzkości. Pod uwagę brano jedynie najbardziej prestiżowe czasopisma naukowe i wskaźnik cytowań.

„Zachodnie demokracje przegrywają globalną konkurencję technologiczną, w tym wyścig o przełomy naukowo-badawcze, a także zdolność do zatrzymywania globalnych talentów – kluczowych składników leżących u podstaw rozwoju i kontroli najważniejszych technologii na świecie, w tym tych, które jeszcze nie istnieją. Nasze badanie pokazuje, że Chiny zbudowały podstawy, aby zająć pozycję wiodącej superpotęgi w dziedzinie nauki i technologii, ustanawiając czasami oszałamiającą przewagę w badaniach o dużym wpływie w większości krytycznych i powstających dziedzin technologii” – czytamy w komentarzu do badania.

Eksperci ASPI wskazują ponadto, że w przypadku niektórych technologii wszystkie z dziesięciu wiodących instytucji badawczych na świecie mają swoje siedziby w Chinach. Łącznie generują one dziewięć razy więcej artykułów naukowych o dużym wpływie niż kraj znajdujący się na drugim miejscu (najczęściej jest to USA). Ponadto w badaniu wykazano, że Chińska Akademia Nauk zajmuje wysokie miejsca w wielu z 44 technologii uwzględnionych w badaniu technologii krytycznych.

„W dłuższej perspektywie wiodąca pozycja badawcza Chin oznacza, że mogą one przodować nie tylko w bieżącym rozwoju technologicznym w prawie wszystkich sektorach, ale także w przyszłych technologiach, które jeszcze nie istnieją. Niekontrolowane mogą spowodować przeniesienie nie tylko rozwoju i kontroli technologicznej, ale także globalnej władzy oraz wpływów do państwa autorytarnego, w którym rozwój, testowanie i stosowanie nowych, krytycznych, a także wojskowych technologii nie jest otwarte i przejrzyste oraz gdzie nie może być kontrolowane przez niezależne społeczeństwo obywatelskie i media” – podsumowują eksperci ASPI.

Transformacja technologiczna Chin

Dane Banku Światowego wskazują, że wartość eksportu wysokiej klasy technologii z Chin wyniosła w 2022 r. 767,9 mld dol. Rok wcześniej było to jeszcze 942,3 mld dol. Dla porównania jeszcze w 2010 r. wartość eksportu opiewała na 474,3 mld dol. Eurostat wylicza z kolei, że Unia Europejska w 2022 r. importowała produkty wysokich technologii z krajów spoza UE o łącznej wartości 482 mld euro. Ponad połowa pochodziła z Chin (38 proc. o wartości 183 mld euro) i Stanów Zjednoczonych (19 proc. o wartości 91 mld euro). Najważniejszą kategorią produktów była elektronika – telekomunikacja (202 mld euro). Stanowiła ona aż 55 proc. importu wysokich technologii z tego kraju. Wartość tej kategorii opiewa na 101 mld euro.

Obecnie mamy do czynienia z zupełnie innym rodzajem eksportu chińskiej technologii. Asian Development Bank Institute pisze, że w 1995 r. wartość wysokich technologii wysyłanych z Chin na cały świat sięgała 10,1 mld dol. i odpowiadała za około 6,8 proc. ogólnej wartości eksportu tamtejszej produkcji. Do 2010 r. udział ten wzrósł do poziomu ponad 30 proc., znacznie szybciej niż wzrost ogólnego eksportu. Wówczas to Chiny zajmowały się głównie handlem przetwórczym technologii, czyli wysyłką tego, co zagraniczne firmy zbudowały na tamtejszym terenie. W 2003 r. tego typu produkty miały sięgnąć poziomu nawet 90 proc., jeśli chodzi o kategorię wysokich technologii kierowanych na eksport.

Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Chiny mają swoich globalnych czempionów i światowe marki. Warto tutaj przytoczyć producenta dronów, czyli firmę DJI. To właśnie do niej należy 70 proc. globalnego rynku dronów komercyjnych. Spośród 14 tys. zatrudnionych w firmie osób, 25 proc. pracuje w dziale rozwoju.

Ramzat Abdikarov z Uniwersytetu Satbayev w Kazachstanie w swojej pracy opublikowanej w naukowym czasopiśmie Eurasian Research Journal jesienią 2023 r. pisze, że jeszcze w 1991 r. Chiny w badania i rozwój inwestowały zaledwie 0,7 proc. swojego PKB. Pekin konkurował wówczas na światowych rynkach przewagą taniej siły roboczej, a budowanie konkurencyjności technologicznej nie było jego priorytetem. W artykule czytamy, że w 1996 r. w Chinach na jeden milion osób przypadało 443 badaczy. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Korei Południowej liczba ta wynosiła odpowiednio 3122, 4947 i 2211 w przeliczeniu na milion mieszkańców.

„Tymczasem do 2020 r. w Chinach nastąpiły znaczące zmiany w inwestycjach na badania i rozwój. W tymże roku wskaźnik inwestycji kraju wyniósł 2,4 proc. PKB. Podczas gdy Chiny pozostają w tyle za globalnymi liderami, szybko nadrabiają zaległości. Chociaż są za krajami takimi jak Niemcy, Japonia, Korea Południowa i Stany Zjednoczone, wyprzedzają Rosję, która nie wykazała żadnych zauważalnych postępów w wydatkach na badania i rozwój. Warto zauważyć, że Korea Południowa zajmuje pozycję globalnego lidera, a jej wskaźnik przekracza 4,8 proc. PKB” – czytamy.

Liczba osób zaangażowanych w badania i rozwój w Chinach wzrosła z 539 w 2000 r. do 1585 na milion osób w 2020 r. Tylko w ciągu dekady liczba ta niemalże się podwoiła, bowiem jeszcze w 2010 r było to 885 badaczy na milion osób.

Ramzat Abdikarov wylicza, że podczas gdy w Chinach liczba naukowców wzrosła ponad 2,9 razy, w tym samym czasie w Niemczech przyrost ten był na poziomie 1,7, a w Japonii – 1,07. W Korei Południowej wzrost był na poziomie 3,8 razy, zaś w USA – 1,38.

Naukowiec wskazuje, że sukces Chin jest powiązany w dużej mierze ze wzrostem wydatków na badania i rozwój. Realizowane są one dwutorowo. Inwestuje rząd, ale także i chińskie firmy. W 2022 r. inwestycje korporacyjne w badania sięgnęły poziomu 93,8 mld dol. Chiny bardzo ściśle łączą współpracę biznesu ze środowiskiem akademickim. Pod tym względem zajmują drugą pozycję na świecie, a to z kolei sprawia, że w 2022 r. w rankingu QS World University awansowały z 11. pozycji w 2015 r. na trzecią lokatę. Abdikarov podaje, że tylko w czasie ostatnich dziesięciu lat liczba przedsiębiorstw wysokich technologii w Chinach wzrosła z poniżej 40 tys. do 400 tys., a w 2022 r. inwestycje w przemysł wysokich technologii w Chinach wzrosły o 18,9 proc. rok do roku.

Zdaniem autora za sukcesem Państwa Środka stoi ewolucja całej gospodarki, a także budowanie klastrów technologicznych. W latach 50. XX w. Chiny sprowadzały technologię ze Związku Sowieckiego, ale po napięciach na linii Moskwa-Pekin, do gry weszła Japonia i kraje zachodnie. Polityka otwartych drzwi stopniowo przyciągała inwestorów, a Chiny mogły liczyć na pozyskanie na swoim terenie zaawansowanego sprzętu produkcyjnego i zająć się koprodukcją. W latach 80. XX w. Chiny zdały jednak sobie sprawę z konieczności rozwoju własnych kadr i położenia większego nacisku na naukę. Lata 90. XX w. przyniosły liczne zachęty dla zagranicznych firm chcących tworzyć swoje centra badawcze, co w połączeniu z tanią siłą roboczą wywołało napływ prawdziwy inwestycji.

Przełomowym okazał się jednak 2006 r., kiedy Pekin jasno wskazał, że innowacje są strategicznym priorytetem Chin. Położono wówczas większy nacisk na rozwój wewnętrznych rozwiązań, pojawiły się nawet plany przejmowania zagranicznych firm. Ośrodki badawcze ruszyły z zakładaniem niezależnych spółek. Chiny bardzo szybko zdobywały kolejne kompetencje. W 2007 r., kiedy Apple rozpoczął tam produkcję swoich iPhone’ów, wkład Chin w produkcję stanowił mniej niż 4 proc. kosztów dodanych. W 2018 r. udział chińskich firm technologicznych w kosztach dodanych przekroczył 25 proc.

„Made in China 2025”

Kluczowym projektem w rozwoju technologicznym Państwa Środka był ogłoszony w 2015 r. plan „Made in China 2025”. Jest to szeroki zestaw działań mających na celu zwiększenie konkurencyjności poprzez poprawę pozycji tego kraju w globalnym łańcuchu wartości produkcyjnej, a także „skok” w kierunku nowych technologii. Plan zakładał również zmniejszenie zależności od firm zagranicznych. „Made in China” położył ponadto nacisk na tworzenie „krajowych” innowacji. Zwiększono także znacznie elastyczność firm w zakresie prowadzenia działalności zagranicznej.

Ujęto w nim także realizację przełomów technologicznych w dziesięciu sektorach, a także nakreślono zadanie zdobycia pozycji dominującej w każdej części łańcucha wartości. W przypadku półprzewodników obejmuje to projektowanie, tworzenie systemów operacyjnych, a także ich produkcję. W dużym skrócie Chiny mają stać się krajem, który nie tylko produkuje, ale także wymyśla produkty, które produkuje.

Chiny do 2025 r. chcą skupić się na zwiększaniu jakości swojej produkcji, a także innowacyjności i wydajności pracy. Chcą także ograniczyć zużycie energii i zasobów oraz budować firmy globalne. Dzięki tej strategii mają m.in. rozwinąć przede wszystkim kompetencje w technologiach informacyjnych, automatyce przemysłowej, przemyśle kosmicznym, a także w transporcie opartym na odnawialnych źródłach energii. W tym ostatnim wydaje się, że plan został już wykonany.

Ekspansja chińskich aut elektrycznych

Z początkiem stycznia 2024 r. globalne media obiegła informacja, że Tesla przestała już być największym na świecie producentem samochodów elektrycznych. Przegrała rywalizację z chińskim gigantem BYD. W czwartym kwartale 2023 r. firma ta dostarczyła 526 409 samochodów elektrycznych. Wynik Tesli był na poziomie 484 507 pojazdów. Think tank Canalys pisał wówczas, że całkowity eksport samochodów z Chin w pierwszej połowie 2023 r. wyniósł 2,3 mln sztuk, a w całym 2023 r. osiągnie poziom około 5,4 mln sztuk. Rzeczywistość pokazała, że Canalys niewiele się pomylił, bo oficjalne dane wskazują, że eksport aut z Chin sięgnął poziomu 5,22 mln samochodów. Firma w swoich szacunkach wybiega jeszcze dalej i uważa, że do 2025 r. będą eksportować około 7,9 mln aut.

BBC w maju 2023 r. podało, że Chińczycy stali się największym eksporterem samochodów na świecie. Dane wskazywały, że w pierwszym kwartale 2023 r. wyeksportowały 1,07 mln pojazdów, co było wzrostem o 58 proc. w ujęciu rocznym. Japończycy z kolei mogli pochwalić się wynikiem 954 185 wyeksportowanych aut. Podobna dyskusja toczyła się na temat danych za cały 2023 r., jednak Japonia obroniła swoją pozycję.

Sprzedaż Chinom napędza przede wszystkim Rosja. Po nałożeniu sankcji i wycofaniu się zachodnich producentów, niszę tę zagospodarowują właśnie Chińczycy. Tylko w pierwszych trzech kwartałach 2023 r. eksport chińskich samochodów osobowych do Rosji wzrósł ponad sześciokrotnie, do 640 tys. sztuk.

Chińskimi autami powoli zalewana jest także Europa. Pekin wylicza, że tylko w pierwszej połowie 2023 r. rodzime firmy wyeksportowały prawie 350 tys. pojazdów elektrycznych do dziewięciu krajów europejskich. Z kolei bank UBS uważa, że do 2030 r. udział chińskich producentów w globalnym rynku ma szansę wzrosnąć z poziomu z 17 proc. do 33 proc. Najbardziej ucierpią na tym europejscy producenci. Stary Kontynent próbuje się bronić przed zalewem tańszych samochodów. W USA cło na chińskie auta wynosi 27,5 proc. W UE jest to 10 proc. KE wszczęła nawet w 2023 r. postępowanie w sprawie wspierania przez Pekin krajowych producentów. Jej przedstawiciele wskazywali, że niska cena chińskich aut jest sztucznie podtrzymywana przez dotacje państwowe. Dochodzenie, które może potrwać nawet 13 miesięcy, ustali, czy UE nałoży dodatkowe obciążenia na import chińskich pojazdów elektrycznych.

W Chinach istnieje około 300 producentów samochodów elektrycznych. Największym z nich jest koncern BYD, w który zainwestował nawet Warren Buffet. Firma jest głównym konkurentem Tesli na rynku chińskim, największym rynku elektryków na świecie. BYD zajmuje się także produkcją akumulatorów i jest drugim ich producentem w Chinach, zaraz po firmie CATL.

BYD konkuruje na wschodnich rynkach swoim modelem Seagull. Jego cena to 11 tys. dol. i jest ona średnio o 40 proc. niższa od aut konkurencji. Firma może sobie pozwolić na tak niską cenę, bo ma pełną kontrolę nad produkcją akumulatorów. BYD zapowiedziało już uruchomienie produkcji w Europie, a pierwszy zakład powstanie na Węgrzech. Chiński gigant rozpycha się powoli. W 2023 r. stworzył sieć sprzedaży składającą się z ponad 200 punktów rozsianych w dziewiętnastu krajach. Na rynek europejski wprowadzono pięć nowych modeli, w segmentach od C do E. W ciągu najbliższego roku na Starym Kontynencie mają się pojawić zupełnie nowe trzy modele.

Paweł Bednarz, dziennikarz redakcji Business Insider Polska i Onet Biznes.
ikona lupy />
Obserwator Finansowy - otwarta licencja / obserwatorfinansowy.pl