Z jednej strony Palestyńczycy od lat nawołują do proklamowania niepodległego kraju, z drugiej strony spotyka się to ze zdecydowanym sprzeciwem Tel Awiwu. Do tego trwające od wielu miesięcy walki w Strefie Gazy i narastające niepokoje na Zachodnim Brzegu odsuwają bardziej niż kiedykolwiek perspektywę zdobycia przez naród palestyński własnego państwa. Jaki w takim razie jest międzynarodowy status Palestyny?

Kto uznaje istnienie Palestyny?

Palestynę uznają przede wszystkim międzynarodowe organizacje takie jak Liga Krajów Arabskich czy Organizacja Współpracy Islamskiej. Palestyna ma również przyznany „wzmocniony” status obserwatora przy ONZ, czyli może uczestniczyć w obradach Zgromadzenia, ale nie ma może brać udziału w głosowaniach. Potwierdziło to głosowanie z 10 maja 2024 roku, w czasie którego 143 ze 193 członków Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych głosowało za przyznaniem jej pełnego członkostwa w ONZ, na co mogą liczyć wyłącznie państwa.

Reklama

Cała Unia Europejska jest za pokojem w Strefie Gazy, a część krajów w tym Polska, Rumunia, Czechy, Słowacja i Bułgaria, Węgry uznało Palestynę już 1988 roku. Pod koniec maja dołączyły do nich Irlandia, Hiszpania i Norwegia. Jednak pozostała część unijnej 27, podobnie jak Stany Zjednoczone, dopuszczało powstanie państwa palestyńskiego, jako elementu długoterminowego politycznego rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie.Często określa się to mianem „rozwiązania dwupaństwowego”, w ramach którego zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy zgadzają się na posiadanie własnych państw z własnymi granicami.

Co się zmieniło?

Przez lata większość zachodniego świata traktowała możliwość powstania Palestyny jako nagrodę za podpisanie ostatecznego porozumienia pokojowego z Izraelem. Jednak Wielka Brytania, Francja oraz inne kraje europejskie i USA zmieniły w ostatnich miesiącach swoje stanowisko. Po raz pierwszy ze strony państw demokratycznych padły deklaracje o możliwości uznania państwowości palestyńskiej, co wsparłoby starania o osiągnięcie porozumienia politycznego między zwaśnionymi stronami.

Obecnie kluczowa zakulisowa debata dotyczy tego, kiedy te „oporne” kraje powinny uznać państwo palestyńskie. Czy wtedy, gdy rozpoczną się formalne rozmowy pokojowe między Izraelczykami a Palestyńczykami? Czy może kiedy Izrael i Arabia Saudyjska znormalizują stosunki dyplomatyczne? Najwyraźniej chodzi o to, by uznanie państwa Palestyny ​​przypieczętowało dyplomatyczne zabiegi i starania wszystkich zainteresowanych, by na Bliski Wschód wrócił względny pokój. „To wielka karta, którą kraje zachodnie muszą rozegrać” – powiedział jeden z zachodnich urzędników cytowany przez Jamesa Landale’a z BBC. „Nie chcemy tego zmarnować”.

Problemy z (nie) podległą Palestyną

Samo uznanie Palestyny jak na razie ma charakter symboliczny i nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji. Jest tylko deklaracją nieuwzględniającą przebiegu granic nowego państwa, ani miejsca, gdzie powinna być stolica. Co w pierwszej kolejności powinien zrobić Izrael i strona palestyńska, aby porozumienie w ogóle było możliwe? Na jakie ustępstwa obie strony są gotowe? Czy uda się zapomnieć o ofiarach po obu stronach? Czy Palestyńczycy zrezygnują z ataków terrorystycznych, a Izrael wesprze rolnictwo i całą gospodarkę Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu? Czy kraje takie jak Iran przestaną się wtrącać w wewnętrzne sprawy Palestyny?

Są to trudne pytania, na które od dziesięcioleci nie udało się znaleźć dobrej odpowiedzi. Zbyt wielu interesariuszy jest zaangażowanych w to, by na Bliskim Wschodzie wciąż wrzało. Paradoksem tej sytuacji jest to, że na kryzysie humanitarnym i wojnie doskonale się zarabia. Sytuacja w Strefie Gazy odwraca uwagę Europy od wojny w Ukrainie. Do tego katastrofalną sytuację Palestyńczyków można z łatwością wykorzystać do wywoływania marszy i protestów za lub przeciw inwazji Izraela. Dlatego zwolennicy powstania Palestyny będą kibicować temu posunięciu, przeciwnicy go potępią.

I tylko sami zainteresowani, Palestyńczycy, nie odniosą z tych „przepychanek” żadnych korzyści. W końcu jak powiedział klasyk: ”Śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć milionów to tylko statystyka”.