O wynikach badań, które mogą okazać się przełomowe w leczeniu m.in. zaburzeń erekcji, dla witryny „Nature” pisze Sara Reardon.

Stworzone dla tekstur i wibracji

Wspomniane wyżej ciałka Krausego odkryto w ludzkich narządach płciowych 150 lat temu. To nie jedyne miejsce w ciele człowieka, w którym występują tego typu struktury – odnajdziemy je także na naszych dłoniach, odpowiadają za doświadczanie tekstury powierzchni. Nie od dzisiaj naukowcy rozważają ich wpływ na ludzkie doświadczenia seksualne, ale temat, z wiadomych względów, bada się niełatwo. Z pomocą zespołowi neurobioloa z Harvardu, Davida Ginty’ego, przyszły techniki molekularne. I myszy, którym, jak wiemy, nieco trudniej niż ludziom bronić własnych granic.

Reklama

W każdym razie, zespół Ginty’ego wykazał, że wspomniane wyżej wyspecjalizowane komórki nerwowe zwane ciałkami Krausego, znajdujące się w penisie i łechtaczce, reagują na wibracje, a następnie ulegają aktywacji, wywołując zachowania seksualne, m.in. erekcję. Według publikacji, którą zamieścili na łamach czasopisma „Nature”, odkrycie to może wspomóc leczenie zaburzeń powyższej, jak również przywracanie funkcji seksualnych osobom z porażeniem dolnych partii ciała.

Pradawna mądrość producentów zabawek erotycznych

Dzięki technikom molekularnym zespół Ginty’ego nie musiał szukać ludzkich ochotników, którzy w ramach budżetu badawczego przeznaczonego na takie doświadczenia zgodzą się pozwolić naukowcom sprawdzać, jakie są ich reakcje seksualne na różne bodźce. Można było sięgnąć po funkcjonalnie podobne narządy płciowe i, cóż, nazwijmy rzecz po imieniu, pomolestować trochę myszy.

Jak eufemistycznie opisuje to Sara Reardon, badacze „aktywowali” przy pomocy złożonych metod molekularnych ciałka Krausego w mysich narządach, zarówno u samic, jak i u samców. Czynili to przy pomocy różnych metod mechanicznych i elektrycznych – artykuł nie pochyla się nad tym, czy zadawali zwierzętom także ból. W każdym razie, mysie neurony reagowały najlepiej przy wyżej wspomnianej częstotliwości pomiędzy 40 a 80 herców. Trzeba było, zamiast znęcać się nad niczego człowiekowi nie winnymi gryzoniami, sięgnąć po pradawną mądrość producentów zabawek erotycznych. Sam Ginty przyznał, że to właśnie taką częstotliwość wibracji się w nich stosuje.

Nie ma ciałek Krausego, nie ma seksu

Na tym jednak nie koniec, oprócz zaawansowanych metod molekularnych dysponujemy też w końcu metodami modyfikacji genetycznych. Grupę zwierząt zmodyfikowano tak, żeby aktywacja ciałek Krausego odbywała się pod wpływem światła. I w przypadku tych gryzoni światło rzeczywiście wywoływało erekcję i skurcze pochwy. Inna grupa myszy została genetycznie pozbawiona tych specyficznych neuronów. Te osobniki nie łączyły się w pary i nie były zainteresowane posiadaniem życia seksualnego.

Że są niezbędne do seksu, to chyba już nas ludzie Ginty’ego przekonali. Ale przy okazji odkryli jeszcze kilka innych rzeczy. Otóż na łechtaczce ciałka Krausego są skoncentrowane 15 razy bardziej niż na penisie, co wyjaśnia jej wyjątkową wrażliwość. Ponadto rozwijają się one u myszy dopiero tuż przed rozpoczęciem dojrzewania płciowego. Aktualnie badacze próbują ustalić, jaki wpływ na ciałka Krausego wywierają hormony oraz z jakimi innymi obszarami organizmu są one powiązane. Z ciekawszych rzeczy, które udało im się już ustalić – jest taki obszar czuciowy rdzenia kręgowego, którego stymulacja także je aktywuje, nawet po zerwaniu jego połączenia z mózgiem, co sugeruje, że odruchy seksualne są automatyczne.