Aktywiści w pomarańczowych kamizelkach pojawili się na Wisłostradzie ok. godz. 8.30. Była to grupa ok. 15 osób, z których dziesięcioro usiadło w poprzek trasy. Pozostali uczestnicy protestu nie torowali przejazdu. "Osoby usunięte przez policję stawiały bierny opór" - poinformował podkom. Wiśniewski. Nie potwierdził informacji, że protestujący byli do jezdni przyklejeni. Ok. godz. 9. trasa była ponownie przejezdna.

W oświadczeniu przekazanemu mediom Ostatnie Pokolenie wyjaśniło, że "organizacja przystępuje do kolejnej serii protestów, ponieważ rząd planuje dalszą rozbudowę autostrad i dróg ekspresowych". Aktywiści zadeklarowali, że "to dopiero początek akcji, ponieważ mimo galopującego kryzysu klimatycznego rząd Tuska zadeklarował, że postulat o zaprzestaniu inwestycji drogowych +nie ma żadnego uzasadnienia+". Domagają się przesunięcia 100 proc. środków z nowych autostrad na lokalny transport publiczny oraz wprowadzenia biletu miesięcznego na transport lokalny w całym kraju za 50 złotych.

"Blokujemy drogi, bo troszczymy się o zdrowie i bezpieczeństwo naszych bliskich. Jeśli chcemy, by przyszłość naszych dzieci nie była dramatycznie gorsza niż nasza teraźniejszość, musimy coś zmienić. Musimy się sprzeciwić. Jeśli chcemy, by rząd zrobił pierwszy krok przeciwko zapaści klimatycznej i przekierował 294 miliardy złotych z nowych autostrad na walkę z wykluczeniem transportowym, musimy się sprzeciwić. Dlatego zwykli ludzie będą łamać prawo" – powiedział cytowany przez organizację Łukasz Stanek.

Reklama