Jak zwraca uwagę w artykule dla „Plant Based News” Polly Foreman, o migdałach zrobiło się głośno ok. 2010 roku, z racji pojawienia się na rynku roślinnej alternatywy dla krowiego mleka. Wtedy jeszcze mówiono o niej po prostu „mleko migdałowe”, a chodzi o coś, co dzisiaj w sklepach funkcjonuje najczęściej jako „napój migdałowy”. Jedna z wielu roślinnych alternatyw dla krowiego mleka, obok m.in. sojowej, ryżowej i owsianej.

Jako że szukanie alternatywy dla krowiego mleka często jest motywowane ekologią, przeciwnicy takiej postawy zwracają uwagę na środowiskowe aspekty surowców, który stanowią dla tych alternatyw bazę. A trzeba przyznać, że migdały mają w tej kwestii wiele za uszami. Jednak – jak zwraca uwagę Foreman – wciąż mniej niż nabiał.

Bardziej niewinne niż lucerna dla krów

Reklama

Migdały to nasiona z owoców, które rosną na drzewie zwanym migdałowcem. Same owoce są spłaszczone, podłużne i pokryte szarozieloną, włóknistą skórką. Kiedy owoc dojrzewa, skórka pęka, a w środku znajduje się pestka z nasionem – migdałem właśnie. Pysznym orzechem, który od dawien dawna znajduje szerokie zastosowanie kulinarne ze szczególnym uwzględnieniem cukiernictwa. Ceniony jest za dobroczynne działanie na żołądki osób ze skłonnością do zgagi. No i można z niego wyprodukować delikatny napój, będący świetnym dodatkiem do kawy, właśnie zamiast mleka.

Produkowane są migdały jak świat długi i szeroki, choć raczej ciepły – Algieria, Włochy, Iran, Hiszpania, Maroko, Australia, Tunezja… Ale głównym producentem są Stany Zjednoczone, a konkretnie – Kalifornia. Jak pisze Foreman – 80 proc. światowej produkcji pochodzi właśnie stamtąd.

I tutaj dochodzimy do największego grzechu migdałów – nie da się ukryć, że ich produkcja pochłania ogromne ilości wody: aby uzyskać pół kilograma, potrzebne jest jej 7302 litry. Tymczasem w latach 2012-2016 Kalifornia doświadczyła serii apokaliptycznych susz, co krytycy w rodzaju brytyjskiego dziennikarza tabloidowego i prezentera telewizyjnego Piersa Morgana szybko powiązali z popularnością mleka, przepraszam, napoju migdałowego. Rzeczywiście – Foreman pisze, że produkcja migdałów odpowiada za aż 9 proc. zużycia słodkiej wody w Kalifornii. Przy czym produkcja lucerny przeznaczonej na paszę dla zwierząt hodowlanych, m.in. krów mlecznych – odpowiada za 16 proc…

Oczywiście, nie oznacza to, że należy lekceważyć kwestię migdałów. Problem wyraźnie nasilił się w ostatnich latach, kiedy rzeczywiście mocno wzrósł na nie popyt. Biznes, chcąc na tym skorzystać, zaczął obsadzać migdałowcami tereny, które już wcześniej mierzyły się z problemem susz, takie jak zachodnia część doliny San Jaquin. Aby je tam utrzymać, potrzebne są ogromne ilości wody. Wciąż jednak mniej niż dla wspomnianej wyżej lucerny.

Najgorsze jest oczywiście krowie mleko

Jeśli już jednak jesteśmy przy związanym z katastrofą klimatyczną zjawisku apokaliptycznych susz, to głównych winowajców znajdziemy w zupełnie innych obszarach przemysłu spożywczego. Chyba nikt nie będzie zaskoczony, kiedy powiem, że chodzi o mięso i nabiał. Według bardzo wielu badań, m.in. opublikowanych przez zespół hydrologów z Uniwersytetu Wiktoria pod kierownictwem Tary J. Troy w „Nature” w marcu 2020 roku. To właśnie ta grupa wykazała, że produkcja wołowiny i nabiału jest główną przyczyną niedoboru wody w zachodnich Stanach Zjednoczonych.

Według raportu Food and Water Watch z 2023 roku sama hodowla bydła mlecznego zużywa dziennie 142 miliony galonów wody (galon cieczy to ok. 3,78 litra). Z kolei badanie Hannah Ritchie z Uniwersytetu Oksfordzkiego z 2022 roku wykazało, że do wyprodukowania litra napoju migdałowego trzeba zużyć 371 litrów wody, a mleka krowiego – 628 litrów.

Ponadto – patrząc na wpływ jakiegoś produktu spożywczego na środowisko, bierze się pod uwagę nie tylko ślad wodny, ale też inne czynniki, takie jak poziom emisji gazów cieplarnianych, stopień generowania zanieczyszczeń i ilość zajmowanej przestrzeni. Jak twierdzi Foreman, we wszystkich tych trzech przypadkach napój migdałowy wypada całkiem nieźle. Ma np. najniższy poziom emisji ze wszystkich białych dodatków do kawy: 0,7 kg na 1 litr napoju. Napój owsiany to już 0,9 kg, ryżowy – aż 1,18 kg. Najgorsze jest oczywiście krowie mleko – 3,15 kg na 1 litr. Nie rozpycha się też w przestrzeni – potrzebujemy pół metra kwadratowego, żeby wyprodukować 1 litr. Na taką samą ilość mleka – prawie dziewięć metrów kwadratowych.

Jest jeszcze jedna zbrodnia, do której migdały przyczyniają się bardzo mocno – chodzi o znikanie pszczół. Aby wyprodukować migdały, migdałowce muszą być zapylone krzyżowo – pyłek z jednego kwiatu zostaje przeniesiony przez owada do szczeliny innego kwiatu na tej samej roślinie. Pszczoły są specjalistkami w tej odpowiedzialnej i precyzyjnej robocie, dlatego pszczelarze wypożyczają ule plantatorom migdałów. Jak donosi raport „Guardiana” z 2020 roku, praktyka ta doprowadziła do zgonu rekordowej ilości pszczół. Pamiętajmy jednak, że nawet za śmierć pszczół odpowiadają nie tylko migdały, ale przede wszystkim pestycydy, choroby pasożytnicze i utrata siedlisk.