26.06.2024

Proboszcz przez lata wykorzystywał dzieci, nikt nie wierzył w ich cierpienie

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Ksiądz Stanisław R. przez długie lata dopuszczał się wykorzystywania dzieci, co stanowi jeden z najbardziej wstrząsających przypadków nadużyć w polskim Kościele katolickim. W latach 1991-2014 pełnił funkcję proboszcza parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Witnicy. Jego działania przez długi czas pozostawały niezauważone przez przełożonych, co tylko zwiększyło cierpienie jego ofiar.

W niedzielę, 23 czerwca, z ambony witnickiej parafii do wiernych przemawiał biskup Tadeusz Lityński. W swoim wystąpieniu wyraził głębokie ubolewanie nad tym, co się wydarzyło, i przeprosił ofiary księdza Stanisława w imieniu całego Kościoła. Była to wyjątkowa chwila, pełna emocji i wzruszeń, zwłaszcza dla tych, którzy przez lata byli lekceważeni i pozostawieni bez wsparcia. Ta ceremonia dała im możliwość publicznego upamiętnienia ich cierpień i nadzieję na uznanie ich doświadczeń.

Msza w intencji pokrzywdzonych

Parafia w Witnicy poinformowała wcześniej, że podczas niedzielnej mszy świętej o godzinie 12.00 będzie obecny biskup Zielonogórsko-Gorzowski Tadeusz Lityński. Biskup miał odprawić mszę w intencji osób skrzywdzonych przez księdza Stanisława R., wieloletniego proboszcza tej parafii, który latami dopuszczał się seksualnych nadużyć wobec dzieci.

Chciałbym, by ta Eucharystia pozwoliła na uleczenie powstałych ran i powiedzenie słowa przepraszam za wszystkie niegodziwości oraz była modlitwą kierowaną do Boga za osoby pokrzywdzone

– zapowiadał biskup Lityński przed nabożeństwem.

Obecność biskupa na tej mszy była symbolicznym aktem uznania bólu i cierpienia ofiar, które przez lata walczyły o sprawiedliwość. Słowa przeprosin miały na celu nie tylko zadośćuczynienie krzywdzonym, ale także odbudowę zaufania do instytucji Kościoła, która w oczach wielu straciła swoją wiarygodność. Dla biskupa Lityńskiego było to ważne przesłanie, pokazujące, że Kościół jest świadomy swoich błędów i gotów jest podjąć kroki w kierunku naprawienia szkód wyrządzonych przez jego przedstawicieli.

Pierwszy raz zgłosiliśmy to do kurii biskupiej w 1999 roku. Wtedy być może i wielu z Was pojechało bronić księdza R. Nikt nam nie uwierzył, nie wierzyli też nasi rodzice (…). Zostałam w Kościele i jestem osobą wierzącą i praktykującą. Wspólnie z moim mężem po katolicku wychowujemy dzieci (…). To, co mnie spotkało, nie wpłynęło na moją relację z Panem Bogiem, bo jestem tutaj dla niego, nie dla kogoś, kto był niegodny i robił krzywdę dzieciom. Dziękuję za to, że aktualny ksiądz biskup jako pierwszy poważnie zajął się tą sprawą. Jego poprzednicy niestety zaniedbali sprawę. Ks. bp. Tadeusz Lityński doprowadził do tego, że dziś tu jesteśmy i że nasz głos sprzed 25 lat zostanie wysłuchany i że będziemy mogli odetchnąć, że nie kłamaliśmy

– powiedziała pani Anna dziennikarce Gazety Lubuskiej

Dzieciom nie wierzyli nawet najbliżsi

Pani Anna podkreśliła, że najtrudniejsze było przetrwanie lat, kiedy nikt nie wierzył w ich historie. Społeczność, w tym również najbliższa rodzina, często stawała po stronie księdza Stanisława, uważając go za nieskazitelnego duchownego. – Wielu z nas doświadczyło nie tylko krzywdy ze strony księdza, ale także odrzucenia przez najbliższych, którzy nie chcieli uwierzyć w prawdę. To był podwójny ból – zdradziła Anna.

Ksiądz Dariusz Mazurkiewicz, delegat biskupa diecezjalnego ds. ochrony dzieci i młodzieży, odczytał treść dokumentu wystosowanego przez Watykan w sprawie byłego proboszcza z Witnicy, który w 1999 roku został oskarżony przez lokalną prasę o nadużycia wobec kilku nieletnich. Następnie, w 2014 roku pojawiły się kolejne oskarżenia ze strony ofiar, a ostatnie z nich wpłynęły w latach 2019-2020. Przestępstwa te miały miejsce w latach 80. i 90.

Po otrzymaniu tych informacji w 2019 roku Kongregacja Nauki Wiary poprosiła ordynariusza o przeprowadzenie wstępnego dochodzenia. W dniu 15 stycznia 2022 roku wydano ostateczny dekret, który uznał winę duchownego za naruszenie szóstego przykazania dekalogu wobec nieletnich ofiar. Od tej decyzji ksiądz R. odwołał się do Stolicy Apostolskiej i po całej drodze prawnej, która została w tej sytuacji przewidziana, kolegium Stolicy Apostolskiej uznało za konieczne potwierdzenie zaskarżonej decyzji osiągnąwszy moralną pewność co do winy duchownego

– mówił ks. Mazurkiewicz w Witnicy.

Wina księdza Stanisława wynika z tego, że sam częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów. Przyznał się do „niewłaściwych zachowań wobec wielu nieletnich ofiar, które wyraźnie można zakwalifikować jako nadużycia wobec nieletnich”.

Przestępstwa powtarzały się przez długi czas w tym samym schemacie działania, co wyłania obraz przestępczej działalności realizowanej z pełnym zamysłem przez duchownego. Kolegium Stolicy Apostolskiej zauważyło również powagę publicznego skandalu wywołanego w społeczności ze względu na medialną wagę, jaką przyciągnęła sprawa, dodatkowo pogorszona przez rolę sprawcy w Wyższym Seminarium Duchowym, gdzie był wykładowcą. Po rozważeniu powyższych kwestii Stolica Apostolska odrzuciła odwołanie księdza R. i zmieniła karę, nakładając na sprawcę dożywotni zakaz wykonywania publicznie funkcji kapłańskiej

– dodał ks. Dariusz Mazurkiewicz.

Mimo iż Watykan uznał winę księdza Stanisława i nałożył na niego surową karę, świeckie prawo okazało się bezsilne wobec zarzutów. Kiedy pokrzywdzeni przez księdza Stanisława stawili się w prokuraturze, okazało się, że sprawa się przedawniła. Ofiary, które przez lata walczyły o sprawiedliwość, musiały pogodzić się z faktem, że w świetle świeckiego prawa duchowny nie zostanie ukarany. To bolesne doświadczenie pokazuje, jak trudna jest droga do sprawiedliwości dla ofiar nadużyć, szczególnie gdy system prawny nie jest w stanie zareagować na przestępstwa sprzed lat.

Ukarany przez Kościół, w prokuraturze sprawa się przedawniła

Chociaż po wielu latach Kościół uznał zeznania ofiar i ukarał księdza za wykorzystywanie seksualne nieletnich, świeckie prawo go nie dosięgło. Powód? Gdy pokrzywdzeni przez księdza Stanisława stawili się w prokuraturze, okazało się, że sprawa się przedawniła.

Biskup mówił o tym, że wydany dekret karny potwierdził winę księdza Stanisława.

Jego naganne i przestępcze czyny stały się przyczyną cierpienia wielu osób. W związku z tym bolesnym doświadczeniem moja dzisiejsza obecność, moja modlitwa za wszystkie skrzywdzone osoby, zarówno te, które na głos wypowiedziały już swój ból i cierpienie, jak i za te, które dalej w cichości swojego serca to bolesne doświadczenie noszą

– powiedział biskup

Sprawca cierpienia nie pojawił się na Mszy Świętej

Biskup w trakcie emocjonalnego wystąpienia podczas mszy świętej, wyraził głębokie przygnębienie i wstyd z powodu dramatu dotykającego Kościół. Podkreślił, że w diecezjalnej wspólnocie chrześcijańskiej nie powinno być miejsca na niewiarę i krzywdę, zwłaszcza wobec dzieci, które są nieodłącznymi członkami Bożej rodziny. Biskup przepraszał za zawiedzenia, które zdarzały się w przeszłości, gdy miłość i bezpieczeństwo nie zostały zapewnione, a krzywda dotknęła tych, którzy najbardziej potrzebowali opieki.

Jednocześnie, zgodnie z zaproszeniem na mszę świętą w Witnicy, ksiądz Stanisław, sprawca przestępstw seksualnych na nieletnich, nie pojawił się osobiście. W liście skierowanym do biskupa diecezji zielonogórsko-gorzowskiej wyraził on skruchę i głęboki żal za swoje postępowanie oraz z powodu fizycznej niepełnosprawności, która uniemożliwiła mu udział w wydarzeniu. Ksiądz Stanisław wyraził również prośbę o wybaczenie i podkreślił, że od lat modli się za osoby, którym wyrządził krzywdę.

Skargi dzieci były zamiatane pod dywan

Ofiary duchownego wyrażają swoje uczucia wobec uznania jego winy i odprawienia niedzielnej mszy świętej w Witnicy. Uważają, że było to istotne i potrzebne działanie. Jedna z kobiet, która była wykorzystywana jako dziecko, podkreśliła, że ta msza miała symboliczne znaczenie dla społeczności, eksponując, jak przez lata zaniedbywano skargi dzieci.

Wszyscy o tym słyszeli, ale nikt nam nie wierzył

– powiedziała jedna z ofiar w rozmowie z dziennikarką Gazety Lubuskiej. Zauważyła także, że dzieci skarżyły się na duchownego nawet w szkole, jednak nie otrzymały wsparcia ani zrozumienia.

Komentarze (8)

  • db pisze:

    Kara śmierci.

  • Prawda pisze:

    Bynajmniej złóżmy ronczki. To że ksiundz wszedł w dziecko to przecież buk tak chciał nie?

    • zero.bog pisze:

      „Bynajmniej” powiadasz? No …. Przynajmniej nie pozostawiasz wątpliwości w kwestii swojego wykształcenia.

  • Mutlmy pisze:

    Wspulna motlitwa nam pomosze

  • zero.bog pisze:

    Pan nasz Jezus Chrystus wołał głośno – i mamy na to dowód w Piśmie Świętym – „Pozwólcie dziatkom przyjść do mnie”. A wiadomo też, że żony ani własnych dzieci nie miał, jedynie 12 kolegów z którymi spędzał cały swój czas.

  • Sanguinius pisze:

    Czyli nie klecha zboczeniec winny, tylko ofiary po 25 latach „mogą odetchnąć, że nie kłamały”. Co za chory kościelny kołchoz.

  • Do informacji pisze:

    ks. kapelan Jego Świątobliwości dr Stanisław RABA