Szczelny system Tuska
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Szczelny system Tuska

Dodano: 
Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk Źródło: PAP / Paweł Supernak
Krok po kroku Donald Tusk przekształca polski ustrój polityczny, eliminując z niego wszelkie systemowe "bezpieczniki" ograniczające władzę. Dotychczasowe rządy III RP mogły jedynie pomarzyć o takiej omnipotencji.

Niedawna sprawa prokurator Ewy Wrzosek, która z wyjątkową gorliwością uczestniczyła w odbijaniu TVP z rąk nominatów PiS, ujawniła ciekawą rzecz o świecie polskiej polityki. Nie chodzi nawet o samą aferę, z której wynika, że wnioski prokurator prawdopodobnie powstawały w prywatnej międzynarodowej kancelarii prawniczej (były przecież większe i niewątpliwie bardziej szokujące działania polskich władz w ostatnich latach), tylko o szerszy obraz wyłaniający się z tej sprawy.

Po pierwsze, Donald Tusk wystąpił w obronie Wrzosek, zapewniając, że "tym, którzy bezinteresownie odważyli się kilka lat temu wystąpić przeciw kłamstwom i złodziejstwu władzy, należy się szacunek". W momencie opublikowania tego wpisu w sieci społecznościowej stało się jasne, że mimo iż Prokuratura Krajowa wszczęła postępowanie w sprawie, to Ewa Wrzosek może spać spokojnie. Drugi, nie mniej interesujący aspekt sprawy dotyczy reperkusji, które spotkały Wirtualną Polskę, na której łamach ukazał się tekst Patryka Słowika dokumentujący aferę. Dziennikarz wskazał, że po opublikowaniu artykułu spotkał się z falą hejtu, a członkowie rządu wzięli udział w "napędzającej się na masową skalę akcji cancelowania WP". "Chodzi o to – w przekonaniu panów Giertycha czy Sikorskiego, a także Tuska – by ktoś w WP, gdy zgłoszę temat, powiedział »nie no, może lepiej nie piszmy o osobie, którą lubią rządzący«. Widziałem na YouTube już akcję protestacyjną – apele do WP, że mam zostać zwolniony z pracy, bo inaczej zły los czeka portal" – napisał Słowik.

Atak na Wirtualną Polskę, tak jak wcześniejszy atak na Polsat (zarzucanie mu "pisowskości"), dowodzi, że w "uśmiechniętej Polsce" Donalda Tuska nie ma przestrzeni na prawdziwie wolne, czyli niezależne media. Fakt, że na pierwszy ogień wzięto akurat WP, jest zrozumiały. Jeżeli o aferze poinformowałyby Telewizja Republika albo "Gazeta Polska", to z centrowych wyborców, którzy na co dzień nie są politycznie zaangażowani, wiele osób nie uznałoby tego za obiektywny przekaz. Ergoafera by przepadła. Jeżeli jednak o sprawie Wrzosek – sprawie przecież drugorzędnej, która nie zmieni układu sił na scenie politycznej – informuje największy portal informacyjny w Polsce, to już zupełnie inna sytuacja. Każdy podmiot niezależny od władzy staje się automatycznie podejrzany.

Artykuł został opublikowany w 28/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także